granerudxpedersen
-O co oni się tak kłócą?- Lindvik przysunął się do mnie mierząc z uniesionymi brwiami kłócących się Daniela i Kennetha. Wzruszyłem ramionami nie odrywając od nich wzroku. Sam byłem szalenie ciekaw.
-Nie wiem, ale nie wygląda to dobrze. Mam nadzieję, że nikt nie oberwie. Myślisz, że powinniśmy interweniować? – Marius posłał mi przerażone spojrzenie.
-Pogięło cię? Nigdy w życiu nie widziałem Kennetha takiego złego. Ja nie mam zamiaru przyśpieszyć swojego zgonu. – Zapiszczał zdenerwowany.
-Jak się pobiją, to trener zrobi rzeź niewiniątek. Żadna opcja nie jest dobra! – Krzyknąłem szeptem.
-To idź tam, mądralo. – Rzucił w moją stronę chłopak.
-A sam.. O fuck, idą tu. – Zerwałem się na nogi ciągnąc młodszego za sobą. Położyłem się na kanapie wyjmując pośpiesznie z kieszeni telefon. Marius usiadł na fotelu chwytając w dłoń za leżącą na stoliku ulotkę gogli. Przez pomieszczenie przeszedł Kenneth, bez słowa wychodząc z trzaskiem. Niedobrze. Daniel zatrzymał się obok mnie, po jego bladych policzkach spływały łzy, a jego ciało mocno drżało.
-Daniel...- Zacząłem, ale blondyn mi przerwał.
-Gdzie jest Johann? – Wyszeptał pociągając nosem. Marius posłał mi zmartwione spojrzenie.
-U trenera. – Powiedział najmłodszy z nas. Tande kiwnął głową i wyszedł. – Co tu się dzieje?
-A co ja, wróżką jestem?- Wywrócił oczami na mój zirytowany ton. – Nie wiem, młody ale mi się to nie podoba.
-Halvor, Marius widzieliście gdzieś Johanna?- Wzdrygnąłem się słysząc głos Gangnesa, który z nikąd pojawił się w pokoju. Na korytarzu rozległ się huk, co tu się odpierdalało dzisiaj?
-Do kurwy nędzy, Hilde! Będziesz to sprzątał, debilu!- Usłyszałem głośny krzyk Pedersena. Zmarszczyłem brwi, przecież dzisiaj go miało tu nie być. Podniosłem się i wraz z pozostałą dwójką wyszedłem na korytarz. Hilde leżał na podłodze dławiąc się śmiechem, a nad nim stał cały umorusany w mące Robin.
-Chciałeś go opanierować? – Zapytał przez śmiech Lindvik. – Hilde tylko mocniej się zaśmiał. Kenneth wywrócił oczami i odszedł bez słowa. Było naprawdę źle, jeśli taka była jego reakcja.
-Osiwiałeś. – Podszedłem do chłopaka i otrzepałem jego włosy. Robin zaśmiał się i pocałował mnie niespodziewanie w usta. Był to krótki pocałunek, ale nie miałem teraz głowy do bycia romantycznym chłopakiem i pogłębienia go. Robin posłał mi zdziwione spojrzenie. Chwyciłem go za rękę i pociągnąłem za sobą do łazienki.
-Wiesz coś o Kennym i Danielu? – Uniósł pytająco brwi.
-Co mam wiedzieć? Ty jesteś z nimi na zawodach. A co się dzieje?- Usiadł na blacie i założył ramiona na piersi.
-Strasznie się pokłócili, ale nie słyszałem o co.- Zagryzłem wargę od środka układając ręce na biodrach.
-Gumowe ucho nie podziałało? – Zapytał ze śmiechem.
-A idź. Jakbym słyszał, to bym się ciebie nie pytał. Daniel się popłakał, dziwne to. –Oparłem się o blat obok jego kolan.
-Ale co nam do tego, aż tak cię to martwi?- Przytaknąłem, czułem jakiś dziwny niepokój.
-Halvor, kocham cię ale to są ich sprawy. Nie wtykaj nosa w życie innych. – Nagle do łazienki wpadł Lindvik.
-Kenneth i Daniel są razem!- Zawołał szybko. Rozchyliłem zdziwiony usta. Spojrzałem na Robina, a potem mój wzrok wrócił na Mariusa.
-Co ty mówisz? – Zapytałem wręcz piszcząc pod wpływem emocji.
-Podsłuchałem jak Kenneth rozmawia z Johannem. Ich dziewczyny to tylko przykrywki, a pokłócili się o to, że Daniel boi się nam przyznać, że są razem. Boże, co tu się dzieje!- Zawołał chwytając się za policzki.
-Japierdziele, ale z was pleciugi. Matko, plotkary roku. – Posłałem Pedersenowi zirytowane spojrzenie. Zasłoniłem mu usta dłonią.
-Co jeszcze mówili? Mów mi w tym momencie, Lindvik. – Zawołałem czując jak Robin śmieje się w moją dłoń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro