Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

granerudxlindvik

-Bądź cicho, mama śpi. – Zasłoniłem Halvorowi usta, wywrócił oczami. Pociągnąłem go za dłoń do swojego pokoju. Ale oczywiście nie mogło być spokojnie, Halvor potknął się o próg i z łoskotem upadł na podłogę. Złapałem się za głowę.

-Marius, co to było?- Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z zaspaną mamą.

-Potknąłem się, idź spać. Nic się nie stało. Nic sobie nie uszkodziłem ani nic nie rozwaliłem. Wszystko w porządku jak najlepszym. – Cmoknąłem ją w policzek.

-Nie ćpałeś ani nic? – Zapytał przecierając oczy.

-Co? Nie. Mamo, błagam cię. Jestem sportowcem. – Oburzyłem się.

-Maradona też był. – Machnęła ręką i wróciła do sypialni, na moment jeszcze patrzyłem na zamknięte drzwi. Gdy wszedłem do swojego pokoju Halvor siedział na łóżku ze skruszoną miną.

-Nawet się nie odzywaj. – Uniosłem ostrzegawczo palec.

-Nie moja wina, że masz burdel w pokoju. – Odburknął wskazując na leżące na podłodze ubrania. Zamknąłem drzwi i zdjąłem bluzę. Halvor uważnie mi się przyglądał.

-Wystarczyło by, gdybyś patrzył z czego żyjesz i patrzył pod nogi. – Wyjąłem z szafy piżamę i zacząłem się rozbierać. Gdy zostałem w samych bokserkach, poczułem oplatające mnie ramiona Graneruda.

-Masz jej zamiar kiedykolwiek o nas powiedzieć, czy już do końca życia będę musiał przychodzić gdy śpi i rano wychodzić przez okno? – Wzruszyłem ramionami, mnąc w dłoniach podkoszulkę.

-Kiedyś na pewno. Po prostu nie jestem pewien czy ona to teraz zniesie psychicznie, czy to nie będzie za dużo. Może ją to przerosnąć. – Halvor pocałował mnie w kark. – Nie chcę jej dokładać stresu.

-Rozumiem, nie mówię tego, żeby jakoś to na tobie wymusić. Po prostu wiem, że wtedy byłoby nam o wiele łatwiej. Dobrze wiesz, jak moi rodzice cię kochają. Jestem pewien, że zareaguje dobrze, kocha cię najbardziej na świcie. – Odsunął się o krok, pozwalając mi się ubrać. Odwróciłem się do niego.

-Rozbieraj się. – Uniósł brew z szelmowskim uśmiechem.

-To jakaś propozycja? – Poruszył sugestywnie brwiami.

-Chciałbyś. – Zaśmiałem się wyłączając górne światło.

-Uwierz, chciałbym. – Halvor dorzucił swoje ubrania do sterty na podłodze. Usiadł na łóżku w samych bokserkach.

-I kto robi teraz burdel? – Wywrócił oczami pokazując mi po tym język.

-On już był zrobiony, ja tylko dorzucam. – Złapał mnie na biodra i pociągnął na swoje kolana, przez co zapiszczałem . Przerażony zasłoniłem usta dłonią, czekając na reakcję mamy. Jednak kobieta się nie odezwała, musiała już zasnąć.

-Nienawidzę cię. – Wyszeptałem w zagłębienie jego szyi.

-Też cię kocham i nie mogę się doczekać aż się wyprowadzisz.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro