granerudxlindvik
-Bądź cicho, mama śpi. – Zasłoniłem Halvorowi usta, wywrócił oczami. Pociągnąłem go za dłoń do swojego pokoju. Ale oczywiście nie mogło być spokojnie, Halvor potknął się o próg i z łoskotem upadł na podłogę. Złapałem się za głowę.
-Marius, co to było?- Odwróciłem się i stanąłem twarzą w twarz z zaspaną mamą.
-Potknąłem się, idź spać. Nic się nie stało. Nic sobie nie uszkodziłem ani nic nie rozwaliłem. Wszystko w porządku jak najlepszym. – Cmoknąłem ją w policzek.
-Nie ćpałeś ani nic? – Zapytał przecierając oczy.
-Co? Nie. Mamo, błagam cię. Jestem sportowcem. – Oburzyłem się.
-Maradona też był. – Machnęła ręką i wróciła do sypialni, na moment jeszcze patrzyłem na zamknięte drzwi. Gdy wszedłem do swojego pokoju Halvor siedział na łóżku ze skruszoną miną.
-Nawet się nie odzywaj. – Uniosłem ostrzegawczo palec.
-Nie moja wina, że masz burdel w pokoju. – Odburknął wskazując na leżące na podłodze ubrania. Zamknąłem drzwi i zdjąłem bluzę. Halvor uważnie mi się przyglądał.
-Wystarczyło by, gdybyś patrzył z czego żyjesz i patrzył pod nogi. – Wyjąłem z szafy piżamę i zacząłem się rozbierać. Gdy zostałem w samych bokserkach, poczułem oplatające mnie ramiona Graneruda.
-Masz jej zamiar kiedykolwiek o nas powiedzieć, czy już do końca życia będę musiał przychodzić gdy śpi i rano wychodzić przez okno? – Wzruszyłem ramionami, mnąc w dłoniach podkoszulkę.
-Kiedyś na pewno. Po prostu nie jestem pewien czy ona to teraz zniesie psychicznie, czy to nie będzie za dużo. Może ją to przerosnąć. – Halvor pocałował mnie w kark. – Nie chcę jej dokładać stresu.
-Rozumiem, nie mówię tego, żeby jakoś to na tobie wymusić. Po prostu wiem, że wtedy byłoby nam o wiele łatwiej. Dobrze wiesz, jak moi rodzice cię kochają. Jestem pewien, że zareaguje dobrze, kocha cię najbardziej na świcie. – Odsunął się o krok, pozwalając mi się ubrać. Odwróciłem się do niego.
-Rozbieraj się. – Uniósł brew z szelmowskim uśmiechem.
-To jakaś propozycja? – Poruszył sugestywnie brwiami.
-Chciałbyś. – Zaśmiałem się wyłączając górne światło.
-Uwierz, chciałbym. – Halvor dorzucił swoje ubrania do sterty na podłodze. Usiadł na łóżku w samych bokserkach.
-I kto robi teraz burdel? – Wywrócił oczami pokazując mi po tym język.
-On już był zrobiony, ja tylko dorzucam. – Złapał mnie na biodra i pociągnął na swoje kolana, przez co zapiszczałem . Przerażony zasłoniłem usta dłonią, czekając na reakcję mamy. Jednak kobieta się nie odezwała, musiała już zasnąć.
-Nienawidzę cię. – Wyszeptałem w zagłębienie jego szyi.
-Też cię kocham i nie mogę się doczekać aż się wyprowadzisz.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro