Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

forfangxfettner


-Co taki przystojniak robi tutaj sam?- Odwróciłem się gwałtownie w kierunku właściciela głosu. Po mojej prawej stał wysoki, barczysty facet po 40. Spojrzałem na jego twarz. Ciemny brunet z tępym wyrazem twarzy i tym odrażającym małym uśmieszkiem. Zrobiło mi się niedobrze. Jak ja się go pozbędę?- Jak masz na imię, skarbie?

-Nie twój interes. – Wydukałem cichym głosem. Szybko rozejrzałem się wokół, szukając drogi ucieczki. Wiedziałem, że fizycznie nie mam z nim szans.

-Oj co tak ostro. Taki malutki, a taki zadziorny. – Przysunął się do mnie, przez co poczułem mocny odór alkoholu, potu i papierosów. Zaczęło mi się zbierać na wymioty. Chciałem się cofnąć, ale przez panujący w klubie ścisk nie miałem takie możliwości. Na domiar złego, jego grube paluchy zacisnęły się na moim nadgarstku.– No nie bądź taki. Chodź, zabawimy się troszkę. Na pewno ci się spodoba.

Czułem, jak ogarnia mnie coraz większe przerażenie. Zakręciło mi się w głowie a do oczu napłynęły łzy. Dlaczego byłem taki żałosny? Mężczyzna zacisnął mocniej palce i zaczął ciągnąć mnie w kierunku wyjścia. Opanowała mnie panika. Zrobiłem gwałtowny ruch w tył, nie zrobiło to na nim wrażenia, był z 3 razy większy ode mnie i miał ok 2 metry wzrostu. Cofając się poczułem jak na coś wpadam, a raczej na kogoś. Czyjeś szczupłe ramiona oplotły moją talię ratując mnie przed upadkiem. Odwróciłem głowę i zamarłem. Spotkałem ciemne tęczówki Fettnera i wiedziałem, że on też jest zaskoczony. Znowu poczułem silne szarpnięcie a moją rękę przeszedł rwący ból. Zacisnąłem palce lewej ręki na przedramieniu Manuela, nie pozwalając mu mnie puścić. Austriak zacieśnił uścisk na mojej talii i przyciągnął do swojej klatki piersiowej.

-Spierdalaj. Znajdź sobie kogoś innego. My wychodzimy. – Facet znów pociągnął za moja rękę, przez to że byłem dużo drobniejszy poleciałem do przodu jak szmaciana lalka. Ból w nadgarstku coraz bardziej powiększał. Zagryzłem wargę, by nie jęknąć z bólu. Manuel odepchnął go, przez co ten wypuścił mnie ze swojego żelaznego uścisku. –A ty kto, wkurwiony chłopak?

-A jak powiem, że tak to się odpierdolisz?- Zapytał wkurzony Fettner. Podszedł do mnie i objął ramieniem. Na jego twarzy pojawił się zmartwiony grymas. Przycisnąłem nadgarstek do piersi i prowadzony przez Austriaka wyszedłem na zewnątrz. Gdy zatrzymaliśmy się obok ławki znajdującej się po drugiej stronie ulicy, wybuchnąłem płaczem. Boże, byłem żałosny. Opadłem na drewnianą ławkę. Fettner usiadł obok mnie.

-Co... ty .. robisz w N-norwegii?- Wydukałem. Manuel spojrzał na mnie, po czym przeczesał swoje czarne włosy. Dopiero teraz zauważyłem, że był ogolony. Wyglądał tak o wiele młodziej.

-Idę na wesele kuzyna w weekend. – Przytaknąłem ocierając twarz. Zobaczyłem, że Manuel wyciąga w moim kierunku dłoń. – Pokaż rękę.

-Nic mi nie jest. – Powiedziałem, ale posłuchałem go. Dopiero, gdy ułożyłem nadgarstek na jego wyciągniętej dłoni zauważyłem, jak sina i spuchnięta była. Manuel zmarszczył brwi.

-Jedziemy do szpitala. Nie ma gadania, Forfang.- Nie miałem siły na dyskusje więc przytaknąłem i podążyłem za chłopakiem do jego samochodu.

Drogę przebyliśmy w ciszy. Odetchnąłem z ulgą, bo chłopak nie pytał o moje zachowanie z klubu. O to, że byłem tak przerażony, że nie umiałem zachowywać się racjonalnie. Byłem mu za to wdzięczny. Nie miałem siły się mu tłumaczyć. Kiedy zatrzymaliśmy się pod szpitalem, odwrócił się do mnie.

-Chodź. – Bez słowa wyszedłem z samochodu i ruszyłem w kierunku przychodni, Manuel deptał mi po piętach.

-Na szczęście nie jest złamana, tylko lekkie skręcenia. – Ulżyło mi na słowa lekarza. Jeszcze ręki w gipsie mi brakowało. Po zakupieniu leków i maści w przyszpitalnej aptece w końcu wsiedliśmy do samochodu.

-Podaj mi adres, zawiozę cię do domu. – Poinstruowałem chłopaka, a ten wyjechał z parkingu. Na szczęście droga ze szpitala do mojego domu trwała tylko 5 minut, więc nie musiałem długo przebywać w tej niezręcznej ciszy. Kiedy zatrzymaliśmy się na podjeździe, poczułem ogarniający mnie dogłębnie strach. Nie chciałem być sam. Bałem się, że znowu coś się wydarzy. Że nikt mnie nie obroni. Spojrzałem na Manuela, który już na mnie patrzył. Nienawidziłem tego, że patrzył na mnie jak na porcelanową laleczkę. Nie chciałem jego współczucia, ale potrzebowałem jego obecności.

-Mógłbyś ze mną zostać? – Wyszeptałem.

-Pewnie, Forfi. Chodźmy do środka. Przyda ci się drzemka. – Wyszedłem z samochodu i razem z Manuelem ruszyliśmy w kierunku drzwi wejściowych. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro