fettner
-Jak będziesz tak zezował w jego kierunku, to Ci tak zostanie a byłaby to wielka strata dla społeczeństwa. Bo nadal jesteś śliczniutki. Jak się ogoliłeś to już całkiem. – Spojrzałem na siadającego naprzeciwko mnie Gregora. Młodszy chłopak posłał mi wesoły uśmiech. Wywróciłem oczami na zachowanie przyjaciela. – No co, taka prawda. Mówię to jako twój przyjaciel i jako młody gej.
-Taa, młody. Wcale na niego nie zezuję.- Odpowiedziałem skupiając swoją uwagę na talerzu z obiadem.
-A ja się nazywam Matka Teresa. – Posłałem mu mordercze spojrzenie. Rzuciłem w niego kawałkiem ziemniaka.- Dzieci w Afryce głodują a ty we mnie ziemniakami rzucasz.
-Nienawidzę Cię, mam nadzieję, że jesteś świadomy. – Greg parsknął na moje słowa.
-Sratatata. Kochasz mnie, Manu i wszyscy o tym wiedzą. – Pokręciłem głową, ale nie skomentowałem jego słów, bo dziad miał rację. – To opowiedz mi, co takiego zrobił Ci nasz biedny, mały Norweg?
-Nie taki mały.- Gregor uniósł zaskoczony brwi.
-Masz na myśli jego wzrost, wiek czy...- Poruszył sugestywnie brwiami.
-O tym ostatnim nic mi nie wiadomo. – Spojrzałem na niego spode łba. Posłał mi smutną minkę. – Ja się nie pytam o to czy Thomas ma dużego, ale z tego co jestem w stanie zauważyć to albo tak jest, albo jesteś bardzo wrażliwy.
-Nie mieszajmy w to mojego męża.- Chłopak strzelił mnie przez łeb.- Nie mówimy teraz o nim, ani o moim życiu seksualnym. Tylko o tobie i twojej norweskiej miłości.
-Zabijcie mnie. – Westchnąłem układając głowę na blacie. Poczułem jak Gregor kopie mnie w łydkę.- Kurwiu, będę miał siniaka.
-Cześć, Manuel.- Usłyszałem głos z łamanym angielskim. Odwróciłem się w bok patrząc w twarz Graneruda.
-Hej.- Kopnąłem Gregora pod stołem. Chłopak jęknął z bólu.
-Manuel, ty chuju! Ja cię tak mocno nie uderzyłem! Mam chudsze nogi będę miał całą siwą nogę.- Zasłoniłem mu usta dłonią, kładąc się na oddzielającym nas blacie. Halvor uniósł zaskoczony brwi.
-Potrzebujesz czegoś?- Zapytałem wymuszając uśmiech. Poczułem język przyjaciela na dłoni. – A ty, mnie tym nie obrzydzisz. Przeżyliśmy bardziej obleśne sytuacje.
-Chyba przyjdę później. Nie chcę przeszkadzać.- Powiedział speszony. Gwałtownie pokręciłem głową.
-Nie, nie przeszkadzasz. – Jego wzrok powędrował na Gregora, który wyglądał jak naburmuszony 3 latek. – On jest nieistotny, nie przejmuj się.
-Stefan ostatnio mi mówił, że bardzo lubisz pić herbatę. I stwierdziłem, że musisz wypić tą. – Wyciągnął w moim kierunku małe pudełeczko. – Nie dostaniesz takiej w sklepie. Tą robi moja babcia, mam nadzieję, że Ci zasmakuje.
-Dzięki, Halvor. To bardzo miłe z twojej strony. Bardzo chętnie spróbuję. – Blondyn posłał mi szczery uśmiech po czym bez słowa odszedł. Gdy zniknął zdjąłem dłoń z ust Gregora, ocierając ją o jego włosy. Chłopak jęknął głośno oburzony i zaczął poprawiać ulizane włosy.
-Chuj.- Pokazałem mu w odpowiedzi język. – Ale czekaj, czy ty czasem nie lecisz na Forfanga?
-No kurwa, właśnie. – Przytaknąłem, odwróciłem głowę w stronę stolika owej nacji. Napotkałem wzrok Norwega. Johann pomachał mi swoją delikatną dłonią. Odmachałem mu i odwracając się do przyjaciela powiedziałem. – Mam przejebane.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro