fannemelxgangnes
Czasami mam ochotę rzucić to wszystko. Pracę, rodzinę, WSZYSTKO. Zabrać go gdzieś. Gdzieś daleko, gdzie nikt nie będzie nas oceniał. Gdzie będziemy mogli być szczęśliwi. Będziemy mogli się kochać. Gdzie będę mógł pokazać mu ile dla mnie znaczy, nie bojąc się o niczyje zdanie. Ale wiem, że bez względu jak daleko by to nie było, zawsze znajdzie się ktoś, kto zetrze uśmiech z jego twarzy. Kto nawet jednym, najmniejszym słowem doprowadzi go do łez. A widok jego zapłakanych oczu rozdzierał mi serce. Oczu, takich jak teraz. Kiedy trzęsąc się, mocno mnie obejmował. Wiedziałem , że się boi. Bo kto nie boi się mówić o swoich uczuciach w tak okrutnym świecie. Świecie, w którym prawdziwa, szczęśliwa miłość jest tylko dla wybranych. A my nimi nie byliśmy. Wiedziałem co mówiła o nas jego rodzina. To samo, co i moja. Że jesteśmy chorzy, że powinniśmy się leczyć. Miłość to podobno nie choroba. Ale po mimo tych wszystkich obelg, przykrości i bluzg, nadal trwaliśmy razem. Uniosłem delikatnie blondyna sadzając go na blacie kuchennym. Zgarnąłem opadające mu lekko na nos, jasne kosmyki, po czym pogładziłem po gładkim policzku. Ten, ufnie wtulił się w moją dłoń. Otarłem łzy i ucałowałem czubek jego, zaczerwienionego od płaczu noska. Na jego ustach zagościł delikatny uśmiech. Zrobiło mi się cieplej na sercu, wiedząc że taki mały gest, był w stanie choć trochę poprawić mu humor. Zbliżył się i złączył nasze usta w głębokim pocałunku.
-Wyjedźmy gdzieś.- Powiedział opierając się o mnie czołem.
-Jakieś propozycje?- Zapytałem z uśmiechem, Anders spojrzał mi w oczy i uśmiechnął się.
-Zawsze marzył mi się ślub na Hawajach.
I w tamtym momencie wiedziałem ,że rzucę wszystko by spełnić marzenie tego, małego potworka. Bo dla miłości można poświęcić wszystko. Dlatego po chwili wnosiłem do sypialni walizki i patrzyłem ze łzami szczęścia w oczach na przeszczęśliwego blondyna bukującego nam bilety ku lepszej przyszłości.
Znalazłam jakieś stare coś, a nawet mi się podoba więc tak oto doszło do tego shota, jakby ktoś się zastanawiał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro