fannemelxgangnes
-Kotek! Mógłbyś mi powiedzieć, gdzie są moje czarne skarpetki?- Zatrzymałem się w półkroku trzymając w rękach owe, czarne skarpetki mojego chłopaka. Czyli chyba jednak to prawda, że pary z długoletnim stażem stają się jedna osobą. Pokonałem w ciszy odległość dzielącą mnie z Kennethem i podałem mu jego zgubę. Ten automatycznie zaczął je zakładać. – Dzięki kochanie.
-Długo ci jeszcze zejdzie, piękności moje?- Zapytałem z lekką ironią w głosie. Nie, żeby nie był moim pięknym chłopakiem ale nie szalejmy. Kenneth poprawił kołnierzyk i spojrzał na mnie wyczekująco.- Gotowy?
-Gotowy. Dawno nie widziałem cię w tych spodniach. Ale nie wiem czy pozwolę ci w nich wyjść. Za dużo osób zwróci uwagę na to co moje. – Jego dłonie znalazły się na moich pośladkach. Mruknąłem z zadowolenia gdy wsunął palce w kieszenie moich czarnych jeansów. – Kocham cię.
-Przez spodnie?- Zmrużyłem oczy starając się udawać zirytowanie słowami mojego chłopaka.
-Niee, kochałem cię już zanim pierwszy raz zobaczyłem cię w tych spodniach.- Zmarszczyłem brwi, kalkulując w głowie.- Nie myśl tak bo ci się kabelki przepalą.
-Czekaj, ja mam te spodnie od 7 lat. My jesteśmy razem 5.- Kenny uśmiechnął się i delikatnie złączył nasze usta w pocałunku. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, objąłem ramionami jego szyję.- Czy to jest twój sposób na uświadomienie mi, że przez dwa lata byłeś we friendzonie?
-Od kiedy ty masz taką dobrą pamięć? Wczoraj zapomniałeś kupić mleko, a po to pojechałeś do sklepu.- Parsknął śmiechem, kręcąc przy tym głową.
-Pamiętam to, bo dostałem je od Toma z karteczką, która mówiła że jak mój tyłek będzie tak wyglądał Gangnes na pewno będzie chciał zdobyć ten puchar.- Wytrzeszczył oczy patrząc na mnie z niedowierzaniem. Pociągnąłem go za włosy unosząc tak jego podbródek i składając pocałunek na jego rozchylonych ustach. Kiedy nie odwzajemnił mojego pocałunku, spojrzałem na niego pytająco.
-Czy ty sobie robisz ze mnie jaja? Dwa lata, dwa lata też chciałeś tego co ja. Zmarnowaliśmy dwa lata. – Strzelił sobie z otwartej dłonie w czoło. Chwyciłem go za nadgarstek nie pozwalając mu na ponowne uderzenie. Znając życie skończyłby z guzem. Spojrzał mi w oczy.- Kiedy ?
-Co kiedy ? – Zmarszczyłem brwi nie bardzo wiedząc o co mu chodzi.
-Kiedy zacząłem ci się podobać?- Zagryzłem wewnętrzną stronę policzka. To będzie żenujące.
- W 2010. – Wyszeptałem patrząc bardziej na jego nos niż w oczy. Wypuścił głośno powietrze.
-Nie wierzę, mogliśmy być razem 11 lat, ale byliśmy zbyt tępi żeby to ogarnąć. – Zaśmiał się, co spowodowało że sam parsknąłem śmiechem. Naprawdę byliśmy tępi.- Boże, kocham cię chyba jeszcze bardziej wiedząc, że kochasz mnie od 10 lat.
-Jesteś najgorszy, wiesz o tym.-Chłopak uśmiechnął się szeroko i uniósł mnie zmuszając tym do oplecenia go nogami w pasie.
-Może jednak nie pojedziemy do Tandych i uczcimy 11 rocznicę naszego związku.- Mimo tego, że ta perspektywa bardzo mi się podobała, wiedziałem że odwołanie przyjazdu w ostatniej chwili nie skończy się dobrze. Wkurzony Daniel, to zło. Ale wkurzony Halvor to piekło na ziemi.
-A chcesz zadzwonić do Halvora i powiedzieć mu, że nie przyjedziemy na urodziny ich córeczki ? Aż tak lubisz życie na krawędzi?- Chłopak oparł czoło o moje i westchnął.
-Dobra, ale jutro świętujemy. I nie przyjmuję sprzeciwów.
Nie mogło się obyć bez mojego, ukochanego fangnesa <3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro