eriksenxtande
-Odłóż ten telefon, dziecko. – Usłyszałem głos matki. Spojrzałem na nią spode łba. Patrzyła na mnie zirytowana. Schowałem telefon do kieszeni spodni. – Jesteśmy na weselu, zachowuj się.
-Nikogo poza tobą to nie obchodzi, nie tylko ja to robię. – Wskazałem głową na siedzące nieopodal kuzynostwo.
-Ale ty nie jesteś oni. Udawaj chociaż, że jesteś normalny. – Wywróciłem oczami na jej standardowe wytłumaczenia. Założyłem ramiona na piersi zsuwając się lekko na krześle. Wywróciła oczami głośno wzdychając. Nagle po mojej prawej zmaterializował się blondyn. Ułożył dłoni e na moich ramionach.
-Co to za bojowe nastawienie, młody? – Zaśmiał się dźwięcznie. Mimowolnie się uśmiechnąłem, tak na mnie działał. – Dzień dobry, pięknie Pani wygląda.
-Daniel, słonko mówiłam Ci już, nie musisz mi mówić Pani. Nie jestem taka stara. – Zaśmiała się moja mam zarzucając długimi włosami. Poprawiła sukienkę sprawiając, że jej dekolt stał się jeszcze większy. Zrobiło mi się niedobrze. Daniel wyglądał na mocno zakłopotanego. Podniosłem się ciągną go za rękaw.- A ty dokąd?
-Idziemy się przewietrzyć. – Odpowiedziałem ciągnąc chłopaka na taras. Ona naprawdę liczyła na coś więcej z jego strony. Zamknęliśmy za sobą drzwi, Daniel wybuchnął głośnym śmiechem.
-Twoja mama mnie przeraża. Ona mnie rozbierała wzrokiem. – Powiedział dławiąc się śmiechem.
-Kij z tym, ona siebie zaczęła rozbierać. Nie widziałeś jak naciąga sukienkę, żeby mieć jeszcze większy dekolt? – Zasłoniłem twarz dłońmi kręcąc mocno głową. Chciałem wymazać to z pamięci. Poczułem dłonie blondyna na biodrach, a jego tors za plecami. Ułożyłem dłonie na jego przedramionach.
-Jakby się dowiedziała, co robimy gdy jej nie ma w pobliżu to już by się tak w moim kierunku nie wdzięczyła. – Powiedział całując mnie tuż za uchem.
-Może kiedyś pozwolimy jej wieść do mojego pokoju jak...- Zacząłem, ale Daniel mi przerwał.
-Nie chcę przed nią paradować nago. – Oburzył się.
-Chodziło mi o całowanie. Nie chcę, żeby widziała cię nago, ja wiem co jej do łba strzeli? Plus, nie lubię się dzielić. – Wzruszyłem ramionami.
-Mhm, ja też. Powiedziałeś jej, że u mnie nocujesz? – Zapytał kiwając nami na boki.
-Tak, zapytała czemu nie chcesz u nas nocować. – Zaśmiałem się na jego jęk oburzenia.
-Bo lubię być z tobą sam, a nie obawiać się w każdym momencie, że może wpaść do pokoju w jakimś skąpym stroju. Wolę ciebie w takim wydaniu, albo najlepiej nago. – Parsknąłem opierając głowę o jego ramię.
-Mam coś pożyczyć od matki? – Zakrztusił się śliną.
-Błagam, nie. Masz te takie wysokie skarpetki. Wystarczy. – Zaśmiałem się odwracając się w jego ramionach.
-Widzę, że za dużych wymagań nie masz. – Daniel pokazał mi język.
-Mhm, tylko ty mi jesteś potrzebny. I brak obecności twojej matki. – Zaśmiałem się opierając czoło o jego obojczyk.
-Daniel! Chodź ze mną zatańczyć! – Usłyszałem krzyk matki, na twarzy blondyna pojawiło się przerażenie.
-Ratuj.- Wyszeptał cofając się o krok. Zasłoniłem usta dłonią, chcąc ukryć śmiech. Daniel odwrócił się ze sztucznym uśmiechem. – Już idę, daj mi chwilkę.
-Dobra, czekam w środku. – Zawołała zalotnie. Nie wiedziałem, czy mam się śmiać czy płakać. Daniel odwrócił się do mnie.
-Zero z ciebie pożytku. Jak mnie zacznie obmacywać, to będziesz sam sobie winny. Umrę tam. – Podszedł do mnie całując mnie w usta. Wyszeptał w moje usta. – Pożałujesz.
-Nie mogę się doczekać. – Puściłem mu oczko i pchnąłem go lekko w stronę wyjścia. – Idź tańczyć z teściową.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro