aschenwaldxhuber
-Czy ja chcę wiedzieć, co to było?- Wszedłem do kuchni, gdzie Daniel mieszał coś w małej miseczce. Zmarszczyłem brwi, coś niemiłosiernie śmierdziało. – Co ty robisz? I co spadło?
-Ja spadłem z krzesła. – Wzruszył ramionami, nie odrywając wzroku od filetowej ciapki. – Ale spokojna twoja rozczochrana, kochanie. Nic mi nie jest.
-Na pewno nic sobie nie zrobiłeś?- Zapytałem układając dłoń na jego lędźwiach.
-Tak, na pewno. – Wręczył mi miskę.
-Co to jest i czemu tak śmierdzi?- Usiadł przede mną na krześle i podał mi grzebień i pędzel. – No ciebie chyba pogięło, włosy Ci mam farbować?
-Cicho, potrzebuję jakiejś odmiany. Na tatuaż nie mam pomysłu, a nie chcę robić byle jakiego bo bym go musiał zmieniać, na przeprowadzkę mnie nie stać a do ciebie się już przywiązałem. Dosłownie i w przenośni. Więc...- Wskazał na swoją jasnowłosą głowę. – Włosy.
-Ale ja kocham twoje włosy!- Oburzyłem się, przeczesując je palcami. – Powiesz mi chociaż na jaki kolor je farbujemy?
-Niespodzianka.- Wyszczerzył się blondyn.
-Daniel, błagam. Tylko nie na czarno. Mogą być nawet niebieskie, tylko nie czarne. Będziesz wyglądał jak wampir, a jesteś moją kulką szczęścia. – Pociągnął mnie do siebie za szlufki.
-Nie będą czarne. Obiecuję. – Cmoknął mnie w usta. – Farbuj je, bo się farba utleni.
Xxx
-Różowe? Wyglądasz jak wata cukrowa. – Zaśmiałem się patrząc na świeżo wysuszone kosmyki.
-To znaczy, że jestem słodki?- Zamrugał swoimi długimi rzęsami, wywołując tym mój śmiech. – Ale nie są czarne. Nie podoba Ci się?
-Tobie się podobają?- Zapytałem, a chłopak zarzucił mi ramiona na szyję. Przytaknął. – To mi też, z resztą wiesz. Ładnemu we wszystkim ładnie.
-Jesteś najgorszy. – Zmierzwiłem mu włosy.
-Daniel, ty zdajesz sobie sprawę, że jutro jest impreza na 30 lecie ślubu twoich rodziców?- Spodziewałem się, że zobaczę na jego twarzy przerażenie jednak pojawił się na niej tylko chytry uśmieszek. – Twoja mam zejdzie na zawał.
-Oj tam, przeżyła fakt, że mam faceta. Różowe włosy też zdzierży. – Machnął ręką. – Będzie jej siostra, musze w końcu wyglądać jak ten „swawolny szczyl", jak to mnie ostatnio nazwała.
-Zniewieściały gówniarz, jakby szło o ścisłość ale wiem do czego zmierzasz. Nie mógłbyś jej da odmiany pokazać, że jesteś odpowiedzialnym i ogarniętym facetem?- Zapytałem z nadzieją.
-Nie, a ty jako mój mąż masz obowiązek mi pomóc. – Wskoczył na mnie, złapałem go w ostatnim momencie ratując go przed zderzeniem z podłogą.
-W jaki niby sposób, matole? – Objął mnie nogami w pasie, a ja wsunąłem dłonie do tylnych kieszeni jego rurek.
-Nie przekonasz mnie, do porzucenia mojego planu. Ja ją uwielbiam denerwować. Prawie tak samo jak ciebie. – Cmoknął mnie szybko w usta.
-Nadal nie wiem, jak mam Ci w tym niby pomóc. – Na jego usta wdarł się uśmiech, a ja wiedziałem już, że dobrze się to nie skończy.
-Idziemy do sypialni.
Obiecany Phillip <3
Wgl, to zdjęcie to czyste złoto
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro