Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Wellinger x Forfang

Podniosłem się z łóżka przecierając zaspane oczy wierzchem dłoni. W domu panowała całkowita cisza. Powoli wygramoliłem się spod ciepłej kołdry i szurając nogami wszedłem do łazienki. Stanąłem przed lustrem i przemyłem twarz. Umyłem zęby i ułożyłem włosy. Oparłem się o umywalkę pod nagłym napadem mdłości. Po moich policzkach popłynęły łzy. Zacisnąłem dłonie na krawędziach zlewu. Zwymiotowałem. Zamknąłem oczy łapiąc oddech. Przemyłem usta. Starłem łzy. Założyłem koszule i czarne spodnie. Łapiąc klucze i telefon wybiegłem na zewnątrz i wskoczyłem do auta. Spojrzałem na zegarek. 12:30. Już pół godziny spóźnienia, czyli nic nowego. Wyjechałem na ulice i skierowałem się do domu mojej matki.

Kiedy zatrzymałem się pod białym domem dochodziła 13. Przeczesując włosy zapukałem, nie minęła minuta a drzwi otwarły się ukazując mi mamę.

-Jesteś wreszcie, a gdzie Johann?- Zapytała całując mnie w policzek. Zacisnąłem usta i głęboko westchnąłem.

-Nie dał rady, musiał coś załatwić. Kazał cię przeprosić.- Kobieta posłała mi smutne spojrzenie. Wiedziałem jak lubiła norwega, i to dla tego nie chciałem mówić jej o tym, że mój wspaniały chłopak zdradził mnie z pierwszą lepszą laską w klubie i zrobił jej dziecko. Co skwitował tym, że to moja wina, bo go nie zadowalam. Zakończył nasz związek mówiąc, że w sumie to zmarnował dwa lata życia. Z wymuszonym uśmiechem wszedłem do salonu, gdzie siedziały już moje siostry wraz ze swoimi mężami. Szczęśliwe, uśmiechnięte. Zrobiło mi się niedobrze.- Muszę do łazienki, zaraz wracam.

Szybko wpadłem do łazienki zamykając drzwi na klucz. Znów zwymiotowałem trzęsąc się od płaczu. Zasłoniłem usta, nie chcąc by mnie usłyszeli. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyjąłem telefon i zobaczyłem, że mam jedną nową wiadomość.

Johann: „ Jest sprawa, musimy sprzedać dom. Przyjadę po rzeczy. Masz tydzień do wyprowadzki."

Z moich oczu popłynął potok łez. Skuliłem się na podłodze opierając plecy o wannę. Z bezsilności wystukałem numer Richarda, mając nadzieje że on mi pomoże. Chłopak odebrał po 2 sygnale.

-No hej Andi, co jest?- Zapytał wesołym głosem.

-R-Richi, przyjedź po mnie... proszę. Jestem u mamy. – Załkałem pociągając nosem.- Johann, on. On mnie zostawił..

-Za chwilę będę. Trzymaj się mały. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro