Wellinger x Eisenbichler
Pamiętam wszystko jakby to było wczoraj. Twoją wiecznie uśmiechniętą twarz. Wesołe błękitne oczy. Rozwichrzone włosy które jeszcze dodawały ci uroku. Kochałem je takie, jakie były. Całego cię kochałem. Twój perlisty śmiech, który rozbrzmiewał echem w pomieszczeniach. Kochałem patrzeć na ciebie stojącego na podium. Taki szczęśliwy, dumny, doceniony. Uśmiechałeś się wtedy do mnie i wiedziałem że to jest moje miejsce. Bycie tym do kogo posyłasz swój najprawdziwszy uśmiech w nie ważne, jakiej sytuacji. Kochałem twoje usta. Łączyć je z moimi. Byliśmy wtedy sobą. Nic nie ukrywaliśmy. Byłem najszczęśliwszy będąc twój. Więc dlaczego nasza historia nie trwała zbyt długo? Dlaczego, tamtego felernego dnia pokłóciliśmy się? A tak, oskarżyłem cie o zdradę. Zdradę do której nie doszło. Nigdy byś tego nie zrobił. Teraz już to wiem. Ale co mi z tej wiedzy. Ciebie już przy mnie nie ma. Nie mam kogo przepraszać. Błagać na kolanach o wybaczenie. Straciłem cię. Na zawsze. Jak mogłeś? Jak mogłeś wsiąść wtedy w ten cholerny samochód? Byłeś pijany! Miałeś wypadek. Zginąłeś na miejscu. Moja głupota cię zabiła. Straciłem miłość mojego życia przez to że ci nie uwierzyłem. Wykopałem cię z mieszkania. Kazałem nigdy nie wracać. Nie wróciłeś. Rano zadzwoniła twoja mama. Słysząc jej płacz obawiałem się złego. Ale nie tego. Nie byłem na to przygotowany. Nikt nie był. Rzuciłem telefonem w ścianę. Płakałem. Nie ja umierałem. Słyszałem głosy zza drzwi, czy wszystko w porządku. Nie było w porządku. I nigdy już nie miało być. Umarłem tego dnia co ty. Ja już nie żyje. Ja jestem. Oddycham . Nic poza tym. Minęło 10 lat. A ja nadal, codziennie przychodzę na cmentarz. Siadam przy twoim grobie i ryczę jak małe dziecko. Czekam aż znów cię zobaczę. Tylko nie wiem czy ty tego chcesz? Czy w ogóle istnieje coś po śmierci? Jeśli tak ,mam nadzieję że jesteś szczęśliwy. Bo ja nie jestem. Moje szczęście odeszło. I już nigdy miało nie wrócić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro