Wellinger x D.Prevc
-Andi, co ty robisz?- Zatrzymałem się w progu kuchni uważnie przyglądając się poczynaniom blondyna.
-O wstałeś kochanie.- Podszedł do mnie i cmoknął w usta.- Robię obiad.
-Ale czemu tego jest tak dużo?- Zapytałem podchodząc i wtulając w jego ciepłe plecy. – Będziemy to jeść przez tydzień.
-Będziemy mieć gości.- Powiedział obracając mnie w swoich ramionach . Patrzyłem teraz w jego niebieskie tęczówki. – Przychodzą twoi rodzice.
-I czemu to ty mi to mówisz?- Zapytałem marszcząc nos, który chłopak po chwili pocałował.
-Nie rób tak, bo ci zostanie. – Ziewnąłem chowając głowę w zagłębieniu jego szyi.
-I tak mnie kochasz.- Wymruczałem w jego skórę.
-Nie zaprzeczę.- Poczułem dłonie na uchach, chłopak podniósł mnie i posadził na wysepce.- Kawy?
-Mhm.- Przetarłem oczy.
-Spałem tyle co ty, a jakoś żyje. A widzę, że moje kochanie usypia na siedząco. Czemu nie zostałeś w łóżku?- Zapytał zaczesując moje zmierzwione włosy do tyłu.
-Było zimno bez ciebie.- Na jego twarzy pojawił się uśmiech.
-Jesteś uroczy.- Położył dłonie po obu stronach mojej szyi. – Taki słodziutki, zaspany Domiś. Kto by pomyślał, jaki niegrzeczny był zeszłej nocy. Bardzo niegrzeczny.
-Nie byłeś lepszy.- Powiedziałem chowając twarz w jego ramieniu, w celu ukrycia szkarłatnego rumieńca.
-Ale ciebie nie przebiję. – Przygryzł delikatnie płatek mojego ucha. – Byłbym skłonny do powtórki, gdyby nie obiadek z teściami.
-Daj mi tej kawy, proszę.- Zaśmiałem się unosząc głowę. Blondyn złączył nasze usta w namiętnym pocałunku. Zatopiłem dłonie w jego gęstych włosach, delikatnie za nie pociągając. Kiedy oderwaliśmy się od siebie, ciężko oddychaliśmy.- Mama mówiła o której będą?
-O 13.- Powiedział poprawiając włosy. Spojrzałem na zegar. Wskazywał 12. Zeskoczyłem z blatu.
-Jest 12! Ruszaj się, nic jeszcze nie zrobione.- Andi podszedł do mnie z uśmiechem.
-Ja się wszystkim zajmę, ty idź się ukąpać bo wyglądasz jakby cię wyjąć z filmu porno. – Pocałowałem go w szczękę i biegiem udałem się do łazienki.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro