Tande x Forfang
Pociągnąłem nosem i szczelnie otuliłem się kocem. Wzrokiem śledziłem postać zbierającej swoje rzeczy blondynki. Z moich oczu mimowolnie popłynęły łzy. Szybko je starłem. Nie chciałem dać jej satysfakcji z zobaczenia mnie w chwili słabości. Dziewczyna zamknęła ostatnią z walizek i nie oglądając się za siebie wyszła z mieszkania. Zwinąłem się w kulkę i zalałem łzami. Zdrada pozbawiła mnie ostatnich resztek chęci do życia. Przetarłem policzki. W tle usłyszałem dzwonek do drzwi. Zignorowałem go. Zmniejszyłem swoją objętość i ułożyłem się na podłodze podkurczając kolana pod brodę. Po chwili ciszę przerwał zmartwiony głos.
-Daniel! Gdzie jesteś?- Nie odpowiedziałem, zakryłem głowę kocem i zamknąłem oczy. Usłyszałem zbliżające się kroki, po tym ktoś odsłonił mi twarz. Ujrzałem zmartwioną twarz Johanna. Chłopak pociągnął mnie w swoim kierunku i zamknął w swoich ramionach pozwalając się wypłakać. Objąłem jego szyję i pozwoliłem łzą moczyć jego bluzę.- Czemu nie zadzwoniłeś, przyjechałbym. Nie musiałbyś przy tym być.
-Odeszła.. Powiedziała, że już nie wróci... że jestem żałosny. – Zaszlochałem. Brunet pogładził mnie po włosach. Chłopak zwinnie podniósł mnie i przetransportował na stojące obok łóżko. Ułożył się obok nakrywając nas kołdrą. Wtuliłem się w jego bok. Leżąc w tym łóżku moją głowę nawiedzały wspomnienia spędzonych w nim chwil z blondynką. Uniosłem głowę i zauważyłem że po policzku Johanna spływa samotna łza a jego wzrok skierowany był jakby w przestrzeń. Niby na coś patrzył, ale tego nie widział. Delikatnie starłem ją kciukiem. Chłopak spojrzał na mnie i lekko się uśmiechnął. Pogładził mnie po włosach i cicho powiedział.
-Spróbuj zasnąć. – Pokiwałem głową i wygodnie się ułożyłem. Nie wiedziałem, ile leżałem w bezruchu ale Johann musiał sądzić że śpię. Poczułem jego usta na czole i do moich uszu doszedł ledwo słyszalny szept.- Nawet nie wiesz, jak cię kocham aniołku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro