Tande x Forfang
Znacie ten moment, kiedy biegniecie tak szybko, że zadajecie sobie pytanie jak to w ogóle jest możliwe?
Ja, Daniel Andre Tande przez to przeszedłem. Pewnie zadajecie sobie pytani, co się tak właściwie stało, że biegłem na łeb na szyje przez pół Oslo, przy dwudziestostopniowym mrozie w samej bluzie. W tamtym momencie, sam do końca nie wiedziałem co się stało. A co było tego powodem? Jeden telefon. Płaczący Johann. To wystarczyło bym w ciągu kilku sekund wybiegł z mieszkania.
Kiedy zatrzymałem się pod blokiem Forfanga, kilkukrotnie zadzwoniłem na domofon, ale nic to nie poskutkowało. Wystukałem więc kod, podpatrzony kiedyś u Johanna. Wbiegłem na drugie piętro i bez pukania wparowałem do środka. W mieszkaniu panowała aż zbyt ogłuszająca cisza. Nagle usłyszałem delikatne pociągnięcie nosem. Dochodziło z łazienki. Otworzyłem drzwi i o mało nie zemdlałem. Na podłodze siedział płaczący Johann, jego ręce pokrywała świeża krew.
-Johann, coś ty zrobił?!- Krzyknąłem biorąc pierwszy, lepszy ręcznik i starając się zatamować krwotok. Wyjąłem telefon i w rekordowym czasie wezwałem karetkę. Chłopak był już słaby, opadał z sił.- Johann, proszę. Nie zamykaj oczu, błagam cię, nie zostawiaj mnie.
-Spójrz na mnie proszę.- Wyszeptał. Spojrzałem w jego smutne, zapłakane oczy, zauważając jak piękne są. Brunet delikatnie pochylił się i musnął wargami, moje. Chciałem pogłębić pocałunek, jednak ten odsunął się.- Chciałem, żebyś był ostatnim co zobaczę.
-Proszę nie, nie mów tak. Proszę, Johann zostań ze mną.
-Już zawsze z tobą będę. – Wyszeptał, po czym jego głowa opadła.
-Nie, nie. Johann, obudź się.- Wziąłem go w ramiona i zacząłem nim potrząsać.- Błagam, Johann
Resztę pamiętam jak przez mgłę. Ratowników, to jak wyszarpali go z moich objęć. Płakałem cały następny dzień, tydzień, miesiąc, rok. I teraz też płaczę. Patrząc na jego zdjęcie. Zrobiłem je po jednym z konkursów drużynowych. Był taki szczęśliwy ściskając w dłoniach trofeum. Już nigdy miałem nie zobaczyć tego uśmiechu, usłyszeć jego głosu. Ale jednej rzeczy żałuje najbardziej. Że nigdy nie powiedziałem mu jak bardzo go kocham. Dlatego od roku powtarzam to w przestrzeń, wewnętrznie licząc że jest w stanie to usłyszeć. Znów spojrzałem na to zdjęcie. Moczyło je teraz kilka łez. Wziąłem głęboki wdech.
-Kocham cie Johann.- Z moich oczu znów popłynął potok łez.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro