Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Semenic x Bartol

-Mógłbyś chociaż udawać, że mnie słuchasz.- Usłyszałem poirytowany głos Anze. Spojrzałem na przyjaciela. Siedział z rękami założonymi na piersi i mierzył mnie wzrokiem. Przetarłem oczy i usiadłem.- Spałeś w ogóle w nocy?

-Nie bałdzooo.- Ziewnąłem przeciągając się. Anze spojrzał na mnie urażony.- To co mówiłeś?

-Mówiłem..- Moje oczy mimowolnie się przymykały. Blondyn spojrzał na mnie zrezygnowany.- Miałeś iść wczoraj spać, a nie grać w fife.

- No ale, no mecz musiałem zagrać.- Ziewnąłem kładąc się obok blondyna.

-Chyba z 3.- Anze, zrezygnowany położył się obok.

-Możesz mówić, postaram się nie zasnąć.- Chłopak uroczo się zaśmiał.

-Dzięki łaskawco. To, kiedy ty smacznie sobie drzemałeś, próbowałem namówić cię na pójście ze mną na koncert 30 Seconds To Mars.- Odwrócił głowę i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem.- To co myślisz? Mówię to w skrócie, nie chce mi się powtarzać półgodzinnego wykładu, który byłeś tak miły przespać.

-Jestem za, jeśli nie odstąpisz mnie na krok i nie pozwolisz, żeby ktoś się do mnie dobierał.- Odpowiedziałem śmiertelnie poważny, na co Anze zareagował śmiechem.- Nie żartuje, nie mam zamiaru zostać przemacanym przez jakichś obcych ludzi. Ani uprawiać seksu z nieznajomą mi osobą w kiblu.

-A ze mną?- Spojrzałem na niego zdziwiony. Chłopak , intensywnie się we mnie wpatrywał. W jego błękitnych tęczówkach odbijało się światło lampki nocnej. Na policzkach pojawiły się lekkie rumieńce. Czekałem aż krzyknie, że mnie nabrał. Ale nie zrobił tego. Leżał tylko uważnie się we mnie wpatrując, podczas gdy ja biłem się z myślami. Przejechał swoimi długimi palcami po moim odsłoniętym ramieniu. Przeszedł mnie dreszcz.- Tilen, powiedź coś.

-Nie jesteś nieznajomym. – Wyszeptałem. Czekałem na jego ruch. Chciałem tego, ale nie potrafiłem zrozumieć dlaczego. Ułożył palce na moim podbródku. Uniósł go delikatnie i przybliżył się składając na moich ustach słodki pocałunek. Kiedy nie poczuł sprzeciwu , pogłębił pocałunek. Po kilku, wspaniałych pocałunkach wylądowałem na jego kolanach. Chłopak położył dłonie na moich udach i wesoło się uśmiechnął.- I tak nie pozwolę ci się przelecieć w kiblu.

-Tilen, głuptasie.- Podniósł się na łokciach by na moment zagryźć moją, dolną wargę.- Jesteśmy w łóżku, po co fatygować się do łazienki.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro