Proch
Kiedy chciałeś mi powiedzieć?
Czy w ogóle zamierzałeś to zrobić?
Może łudziłeś się, że to niczego nie zmieni.
Ale byłeś w błędzie Peter.
To wszystko zmieniało.
Dziecko.
Twoje dziecko, z nią.
Byłem tak głupi wierząc ci, kiedy mówiłeś że to tylko przykrywk.
Że robisz to, żeby ludzie nie gadali.
Gówno prawda.
Zostawiłem dla ciebie żonę. Rodzinę. Opinie.
Wszystko było nie ważne.
Bo liczyłeś się tylko ty.
Myślałem, że mam cię bezgranicznie.
Na zawsze.
Ale byłem w błędzie.
Mam nadzieję, że już nie będę tak głupi.
Bo chociaż serce rozrywa mi się na strzępy, pakują wszystkie swoje rzeczy i znikam.
Nie ma cię w domu, nie będzie jeszcze przez kilka godzin.
Wkładam walizki do bagażnika i wchodzę do auta.
Biorę głęboki oddech.
Zamykam okres mojego życie zwany Peter Prevc.
Już dla mnie nie istniejesz.
Przynajmniej, chciałbym żeby tak było.
Odpalam silnik i z piskiem opon ruszam.
Nie wiem gdzie jadę.
Wiem, że nie chcę być blisko ciebie.
Chcę wyjechać z tej przeklętej Słowenii i już nigdy tu nie wracać.
Włączam muzykę i staram się skupić na drodze.
W głośnikach słyszę akurat „ Cioa Adios I'm done"
Uśmiecham się pod nosem.
Zatrzymuję się pod stacją paliw.
Piszę do ciebie SMS z ta właśnie treścią.
Wysyłam.
Wyjmuję kartę i wyrzucam do śmietnika.
Nie oglądając się za siebie, wyjeżdżam z tego, naznaczonego twoją osobą kraju.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro