Larinto x Freitag
-Ville, masz gościa!- Usłyszałem głos wołającej mnie z dołu mamy. Zmarszczyłem brwi, nikogo się nie spodziewałem. Przeczesałem dłonią rozkopane włosy i zszedłem po schodach. W korytarzu czekała na mnie wyszykowana do wyjścia rodzicielka, a za nią młody, ciemnowłosy Niemiec. Freitag posłał mi ciepły uśmiech. – Synku, zajmij się kolegą, ja idę do pracy.
-Hej Richard, co Cię sprowadza do Finlandii?- Zapytałem zaciekawiony, nie ukrywając tego, że jego odwiedziny mnie zaskoczyły. No cóż, nie codziennie w moim korytarzu stoi chłopak który mi się podoba. Freitag podszedł bliżej i przeczesał włosy.
-Ty. Odpowiedział bez ogródek. Wytrzeszczyłem oczy i zamarłem. Obudził mnie dopiero dotyk dłoni Niemca na moim policzku. – Powiedz słowo, i mnie nie ma.
-Zostań. – Jego poważną dotychczas twarz rozjaśnił uśmiech. Nachyliłem się i delikatnie złączyłem nasze usta. Nie chciałem być nachalny. Smakował mocną kawą i miętową pastą do zębów. Kiedy się odsunął, zobaczyłem w jego oczach szczęście. – Dasz się zaprosić na kawę?
-Z wielką chęcią.- Powiedział ujmując moją dłoń.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro