J.A.Forfang x A.Wellinger
-W skali od 1 do 10 , jak wielkiego idiotę z siebie zrobiłem?-Zapytałem Daniela, zatrzymując się na środku pokoju. -Powiedziałbym, że z mocne 12.- Odpowiedział poważnym tonem blondyn. Posłałem mu przerażone spojrzenie i opadłem bezsilnie na łóżko zatapiając twarz w pościeli. -Mogę się zabić?- Wyburczałem przyciskając do twarzy zieloną poduszkę. Za co oberwałem w potylice. -Uspokój się, matole. To nie koniec świata. Plus, nadal nie rozumiem jak to jest możliwe. Przecież się znacie i normalnie z nim gadasz. A tu nagle, takie coś. -Poczułem jak materac obok mnie ugina się pod ciężarem blondyna.- Johann, po jakiemu ty zacząłeś gadać? -Po włosku. - Wymamrotałem, chłopak dźwięcznie się zaśmiał. Uniosłem się na przedramionach i przewróciłem na plecy. Zmierzyłem Tande'go morderczym spojrzeniem. - Jesteś okropnym przyjacielem, wiesz? -Oj tam, oj tam.- Machnął lekceważąco ręką.- To tylko Wellinger. -Co tylko ja?- Na dźwięk jego głosu podskoczyłem tak gwałtownie że spadłem z łoskotem na podłogę. Zamknąłem oczy, mając już serdecznie dosyć dzisiejszego dnia. Usłyszałem kroki i poczułem jak podłoga skrzypi. - W porządku, Johann? -Taaa.- Odpowiedziałem nadal nie otwierając oczu. Ale wygodna na podłoga, pomyślałem. Może by sobie tu zostać i umrzeć ze wstydu, dodałem w myślach. Wiedząc jednak, że nie uniknę rozmowy z Niemcem rozchyliłem powieki. Pierwsze co zobaczyłem to zmartwione niebieskie tęczówki Andiego, a zaraz za nim wychodzący z pokoju Daniel... Co? Posłałem mu przerażone spojrzenie. Ten pomachał mi telefonem. -Domen do mnie pisze, idę. -Zacząłem maniakalnie kręcić głową.- Pa, chłopcy. -Daniel!- Zawołałem, co chłopak całkowicie zignorował i z uśmiechem zniknął za drzwiami. -Wygodnie ci?- Zapytał, jak zwykle wesołym tonem Andi. -Bardzo, miękki ten dywan. - Odpowiedziałem sarkastycznie. Blondyn jakby nigdy nic z uśmiechem na ustach ułożył się tuż obok mnie. -Faktycznie, najmiększy na jakim leżałem.- Zerknąłem na niego kątem oka, by tylko oblać się szkarłatem gdy nasze spojrzenia się spotkały. Gwałtownie odwróciłem wzrok. - Johann, co się dzieje? -Nic.- Odpowiedziałem zdecydowanie za szybko, by mówić prawdę. -Johann, spójrz na mnie. - Zamknąłem oczy i przekręciłem się na bok, wiedząc że tego nie uniknę. Znając upartość Niemca, przeleżałby tu zawody chcąc wydusić ze mnie odpowiedź. Otwarłem oczy dopiero, gdy leżałem na prawym boku. Spotkało mnie wesołe spojrzenie błękitnych tęczówek. - Wiesz, że w szkole średniej miałem włoski? I szczerze mówiąc, byłem nie najgorszy. -A-Andi...- Wydukałem zasłaniając twarz dłońmi. Miałem prze...-Ja , niee... -Johann, bądź na moment cicho. - Poczułem jego duże dłonie na moich mniejszych. Rozsunął je odkrywając moją twarz. Po chwili znów patrzyłem w jego śliczną twarz.- Ja ciebie też kocham, głuptasie. -Coo?- Wydukałem nie dowierzając. Wytrzeszczyłem oczy kręcąc głową. Na twarzy chłopaka pojawił się najszczerszy uśmiech. -Chodź tu, mój Włochu.- Zaśmiał się przyciągając mnie do swojej klatki piersiowej. Objąłem go czując jak moje serce szaleje ze szczęścia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro