Freitag x Freund cz.2
Druga noc z rzędu. Richi znowu śpi wtulony w moje ramiona. No co ja poradzę, że z tym łóżkiem nie da się wytrzymać?! Leżę, gładząc go po prawie czarnych włosach. Są takie delikatne i przyjemne w dotyku. Nagle czuję, jak chłopak zaczyna się wiercić i cichym głosem powtarzać słowa z wczorajszej nocy. Nie czekam, podnoszę się razem z śpiącym chłopakiem i najspokojniej jak umiem mówię.
-Richard, obudź się. Richi, halo.- Chłopak otwarł oczy i wtulił się w mój tors głośno łkając. Nie wiedząc co zrobić, otoczyłem go ramionami i gładziłem po włosach.- Co się dzieje?
-Nic.- Wyszeptał w moją szyję. Westchnąłem bezsilny. Wiedziałem, że łatwo nie będzie, Richard to jeden z największych uparciuchów jakich znałem. Ale wiedziałem też, że jeśli nie będę na niego naciskał, chłopak sam, prędzej czy później mi powie. Dlatego przesiedziałem z nim wtulonym w mój tors ponad pół godziny. W pewnym momencie, myślałem nawet że usnął. Chłopak jednak, cichutkim głosem powiedział. – Jak byłem mały, jeden ze znajomych mojego taty się nade mną znęcał. On, mnie wykorzystywał... robił zdjęcia, nagrywał... Zabronił komukolwiek mówić, mówił że i tak nikt mi nie uwierzy... Kiedy miałem 12 lat... znalazł mnie mój sąsiad, poobijanego, zapłakanego... poszedłem z nim na policje. Dostał 15 lat. A-a wczoraj, widziałem go na zawodach. Uśmiechał się do mnie perfidnie, wtedy zdałem sobie sprawę, że te 15 lat minęło. Wszystko do mnie wróciło... Przepraszam, że nie możesz przeze mnie spać, ja po prostu sobie z tym nie radze.
-Matko, Richi. Dlaczego mi nie powiedziałeś?- Objąłem go mocniej, chcąc pokazać mu, że jest bezpieczny, że ten facet go już nie skrzywdzi. Zrobiło mi się go tak strasznie żal, a z drugiej strony, byłem niesamowicie dumny z tego drobnego chłopaka wtulającego się we mnie. Przeszedł przez to sam, dał radę. – Nie jesteś już sam, jestem tu. Nie pozwolę, żeby ktokolwiek cię skrzywdził. Obiecuję.
-Nie obiecuj. Pokaż mi to.- Podniósł głowę, umożliwiając mi spojrzenie w jego smutne, zaszklone oczy. Po jego policzkach spływały łzy, starłem je kciukiem. Zamknął oczy i ufnie wtulił w moją dłoń. Wiedziałem co teraz chcę zrobić. Nachyliłem się i połączyłem nasze usta w delikatnym pocałunku. Nie chciałem na niego naciskać. Nie po tym wszystkim co przeszedł. Brunet pogłębił pocałunek i zaplótł dłonie na moim karku.
Kiedy zasypiał po raz drugi tej nocy, moim celem stało się zrobienie wszystkiego co w mojej mocy, by te koszmary zniknęły.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro