Freitag x Eisenbichler
Patrzyłem w ekran uważnie słuchając głosu lektora porównując go z oryginalną wypowiedzią. Zaburczałem zirytowany słuchając, jak pozbawił sensu całą wypowiedź jednego z bohaterów. Resztę odcinka przetrwałem bez zbędnego komentarza. Ziewnąłem i poszedłem do kuchni się napić. Z lodówki wyjąłem butelkę wody i siadając na blacie zacząłem sączyć. Cisze przerwał dzwonek. Zeskoczyłem na ziemie i ślizgając się skarpetkami po panelach dotarłem do drzwi. Otwarłem je i zamrałem.
-Czego chcesz?- Zapytałem oziębłym tonem, kurczowo przytrzymując się drzwi.
-Możemy porozmawiać?- Zapytał Eisenbichler patrząc na mnie intensywnie.
-Nie mamy o czym.- Powiedziałem i chciałem zatrzasnąć drzwi, jednak chłopak podtrzymał je.- Zostaw.
-Richie proszę. Daj nam szansę.- Odparł otwierając drzwi szerzej.
-Twoja szansa, została w łóżku z Wankiem.- Oczy zaczęły mi się szklić. Walczyłem ze sobą, by się nie rozpłakać.- Zostaw mnie w spokoju. Nigdy ci tego nie wybaczę, nigdy.
-Richie..- Trzasnąłem drzwiami przez łzy krzycząc.
-Wynoś się i nie wracaj!- Pozwalając łzą płynąć zsunąłem się po drzwiach zwijając się w kulkę. Przed oczami znów zobaczyłam dwójkę razem i znów poczułem jak mój świat całkowicie się wali.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro