Fannemel x Gangnes
-Anders, kochanie. Miałeś leżeć. – Zatrzymałem się w progu sypialni. Blondyn stał na środku pokoju zakładając spodnie. Podszedłem do niego i pomogłem mu utrzymać równowagę. Zawiązałem sznurek od jego dresów i położyłem dłonie na jego biodrach. Chłopak zaplótł swoje, drobne dłonie na moim karku.- Jak noga?
-Boli.- Powiedział siląc się na powagę. Kąciki jego ust jednak drżały ku górze.
-Mówiłem, że jazda na desce po alkoholu to zły pomysł. Ale oczywiście, ty mnie nigdy nie słuchasz. Ciesz się, że byłem trzeźwy. – Chłopak uśmiechnął się i złączył nasze usta. Pocałunek nie trwał jednak za długo. Tą przyjemną chwile przerwał nam dzwonek do drzwi. Odsunąłem się i wolnym krokiem poszedłem otworzyć.
Moim oczom ukazała się matka Andersa. Zdziwienie na twarzy kobiety uzmysłowiło mi, że jestem w samych bokserkach a moją szyję zdobią ślady po jej synu. Po chwili doszło do mnie także to, że kobieta nie wie, że jestem z jej synem. Ba, ona nawet nie wie, że jej syn jest gejem. Przełknąłem gulę w gardle. – Dzień dobry.
-Dzień dobry, ja chyba pomy..
-Kenny, kto przyszedł?- W drzwiach, tuż obok mnie zatrzymał się Anders, oplatając moje ciało swoimi ramionami. Uśmiech zniknął jednak z jego ust, kiedy rozpoznał naszego gościa. – M-mama? Co ty tutaj robisz?
-No, przyjechałam odwiedzić syna. – Wydukała, jej słowa brzmiały bardziej jak pytanie niż odpowiedź. Chłopak wyprostował się, nadal obejmując moją talię. Sam, też objąłem go ramieniem.
-To może wejdziesz, zapraszamy.- Powiedział pewnie Anders. Ton jego głosu był opanowany i odważny. Jakby ćwiczył ten moment wiele razy. Kobieta nieśmiało przekroczyła próg. Anders spojrzał na mnie z uśmiechem.- To może Kenny skoczy się ubrać, a ja zrobię nam kawę?
-Chętnie.- Mruknąłem, szybkim krokiem wpadłem do sypialni. Wyjąłem pierwsze, lepsze spodnie i założyłem jeden z leżących na podłodze t shirtów. Wziąłem głęboki oddech i pociągnąłem za klamkę, ówcześnie szepcząc do siebie. – Kenneth, jesteś dorosłym facetem, wystarczająco dobrym dla jej syna, kochasz go, on kocha ciebie i tylko to się liczy.
-Proszę.- Kiedy wkroczyłem do kuchni, blondyn wręczył mi kubek z kawą. Usiadłem obok niego przy wysepce. Kobieta siedziała obok syna, uważnie mierząc nas wzrokiem. Czułem się nieswojo, co mój chłopak zauważył i chcąc dodać mi otuchy chwycił za dłoń. Ciszę przerwało chrząknięcie kobiety.
-Więc, wy.. jesteście... razem? – Zapytała gorączkowo wpatrując się w Andersa.
-Tak mamo, jesteśmy razem już od ponad roku.- Oczy kobiety momentalnie się rozszerzyły. Otwierała usta by coś powiedzieć, ale Anders jej przerwał. – Jeśli ci to przeszkadza, to wiesz jak stąd wyjść, nic nie zmieni tego, co czuję do Kennetha.
-Zaskoczyłeś mnie, synku. – Powiedziała opierając brodę na rękach. Po chwili jednak na jej ustach pojawił się lekki uśmiech. – Jesteś z nim szczęśliwy?
-Tak.- Odwrócił się twarzą do mnie i posłał mi uroczy uśmiech, który od razu odwzajemniłem. – Jestem najszczęśliwszy na świecie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro