Fannemel X Gangnes
-Jejku, jaka ona jest malutka! - Wyszeptał, tuż przy moim ucho Kenneth, zerkając przez moje ramię, na malutką dziewczynkę spoczywającą na moich ramionach. Jej jasno brązowe włoski opadały falami na malutkie czółko. Zaczesałem je lekko na bok, by nie drażniły jej małych oczek.
-Ma tylko trzy miesiące, to normalne, że jest malutka. - Zaśmiałem się nie odrywając wzroku od nowego członka naszej rodziny. - Nasza malutka Sara.
-Oj królewno zaraz poznasz swoją siostrę. - Kenneth zwrócił głowę w stronę drzwi, przez które aktualnie przechodziła Emily, w towarzystwie jakiegoś chłopaka. Zmarszczyłem brwi, nie mogąc go rozpoznać, a jego chuligański wygląd, nie napawał entuzjazmem. Czy on ma kolczyk w policzku?!
-Hej wam. - Dziewczyna weszła do salonu, z podekscytowaną miną podchodząc do mnie. Z szerokim uśmiechem spojrzała na małą dziewczynkę. - No hej, mała. Witamy w naszej, po kręconej rodzince. Jak w końcu ma na imię?
-Sara. - Przytaknęła z aprobatą i szybko podbiegła do owego, cichego chłopaka. Zmierzyłem go czujnym wzrokiem. - A kolega, ma imię?
-Toni. - Powiedział niedbale, chrapliwym głosem. Już go nie lubiłem.
-To jest mój kolega ze szkoły. Robimy razem projekt na historię. To my już pójdziemy. - Nakazała mu, by szedł za nią i szybkim krokiem zniknęła w swoim pokoju.
-Nie lubię go. - Powiedział bez ogródek Kenneth. - Mam nadzieję, że to tylko zadanie.
-Kenny, kochanie. To oczywiste, że nie. - Pokręciłem głową że śmiechem ciągnąć go za sobą do kuchni. - A teraz, bądź dobrym ojcem i zrób mleko. Bubuś jest głodny.
-Skąd wiesz, powiedziała ci? - Zapytał że śmiechem.
-Nie, ale takie rzeczy się wie. - Z udawaną powagą przytaknął.
-Dobrze, mamo.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro