Fannemel x Gangnes
-Kenneth. Misiu, wstajemy już dziesiąta.- Usłyszałem delikatny szept Andersa i poczułem jego rozgrzane usta na obojczyku. Mruknąłem zadowolony. – Wstawaj, trzeba zmierzyć się z życiem.
- Ale ja nie chcę. Ja chcę się zmierzyć z tobą.- Wymruczałem kładąc się na jego klatce piersiowej. Przejechałem dłonią po jego udzie.
-Kenneth, nie.- Chłopak stanowczo pokręcił głową.- Musimy wstać. Zjeść śniadanie, trzeba skosić trawnik..
-Trawnik nie ucieknie.- Pocałowałem jego widocznie zarysowaną żuchwę. Chłopak, dopiero po chwili zaczął współpracować. Zsunąłem dłoń z jego uda na biodro. Chłopak jęknął gdy otarłem się o jego, widoczną już erekcję.
-Kenny nie, mamy dużo pracy...- Bez ostrzeżenia, chwyciłem w dłoń jego penisa, gładząc go przez materiał bokserek. Blondyn głośno jęknął. – Kooochanie..
-Hm?- Zapytałem, przygryzając jeden z jego sutków. Uwielbiałem patrzeć na niego w takim stanie, kiedy mój dotyk odbierał mu zdolność mówienia. Przejechałem językiem po wybrzuszeniu w jego bokserkach. Poczułem jak lekko ciągnie mnie za kosmyki włosów. Zsunąłem z niego bokserki i przejechałem językiem po całej jego długości. Gdy usłyszałem westchnięcie, podniosłem głowę i ujrzałem lekko zamglony wzrok mojego chłopaka.- Mówiłeś coś kochanie?
-Nienawidzę cie..- Wziąłem go całego do buzi, przez co z ust blondyna wyrwało się głośne jęknięcie.
-Zawsze mogę przestać.- Chłopak chwycił mnie za głowę i z powrotem nakierował moje usta na swój członek. Zaśmiałem się i ucałowałem jego czubek.
-Nie gadaj.- Blondyn zainicjował głęboki pocałunek i przyciągnął mnie możliwie jak najbliżej, oplatając mnie w pasie nogami. Zsunąłem bokserki i rzuciłem nimi przez pokój. Chwyciłem w dłoń, swój członek i wodziłem nim po jego wejściu. Przez chwilę droczyłem się z nim, by po chwili całkowicie się w niego wsunąć. Na co Anders wyjęczał tylko.- Sadystaaa...
-I takiego mnie kochasz. – Pochyliłem się nad nim i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Z każdym pchnięciem zwiększałem siłę, co skutkowało coraz to głośniejszymi odgłosami rozkoszy wydobywającymi się z ust blondyna. Pieściłem ustami delikatną skórę na jego szyi, znacząc ją licznymi pamiątkami. Wiedziałem, że chłopak był już blisko. Sam czułem, że długo nie wytrzymam.
-Kenny, proszę...- Chłopak wychrypiał, odchylając głowę do tyłu. Co poprzedziło falę głośnych jęknięć. Po chwili na brzuchu poczułem ciepłą ciecz, sam poczułem jak ogarnia mnie fala rozkoszy. Wyszedłem z chłopaka i ucałowałem wilgotną od potu skroń blondyna. Obaj uspokajaliśmy nasze, przyśpieszone oddechy. Anders wtulił się w moje ramię i wodził palcami po moim brzuchu. Cmoknąłem go w zaróżowione usta. – Kocham cię.
-Ja ciebie też.- Uśmiechnąłem się gdy poczułem, że chłopak robi mi malinkę.
-Idziesz kosić trawę.- Wstał i skierował się w stronę łazienki. Zatrzymał się jednak w drzwiach i odwracając się z uśmiechem dodał.- Czekam pod prysznicem.
-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem co wyszło :D Wiecie pierwszy smut w życiu :P
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro