Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Fannemel x Gangnes

-Kenneth. Misiu, wstajemy już dziesiąta.- Usłyszałem delikatny szept Andersa i poczułem jego rozgrzane usta na obojczyku. Mruknąłem zadowolony. – Wstawaj, trzeba zmierzyć się z życiem.

- Ale ja nie chcę. Ja chcę się zmierzyć z tobą.- Wymruczałem kładąc się na jego klatce piersiowej. Przejechałem dłonią po jego udzie.

-Kenneth, nie.- Chłopak stanowczo pokręcił głową.- Musimy wstać. Zjeść śniadanie, trzeba skosić trawnik..

-Trawnik nie ucieknie.- Pocałowałem jego widocznie zarysowaną żuchwę. Chłopak, dopiero po chwili zaczął współpracować. Zsunąłem dłoń z jego uda na biodro. Chłopak jęknął gdy otarłem się o jego, widoczną już erekcję.

-Kenny nie, mamy dużo pracy...- Bez ostrzeżenia, chwyciłem w dłoń jego penisa, gładząc go przez materiał bokserek. Blondyn głośno jęknął. – Kooochanie..

-Hm?- Zapytałem, przygryzając jeden z jego sutków. Uwielbiałem patrzeć na niego w takim stanie, kiedy mój dotyk odbierał mu zdolność mówienia. Przejechałem językiem po wybrzuszeniu w jego bokserkach. Poczułem jak lekko ciągnie mnie za kosmyki włosów. Zsunąłem z niego bokserki i przejechałem językiem po całej jego długości. Gdy usłyszałem westchnięcie, podniosłem głowę i ujrzałem lekko zamglony wzrok mojego chłopaka.- Mówiłeś coś kochanie?

-Nienawidzę cie..- Wziąłem go całego do buzi, przez co z ust blondyna wyrwało się głośne jęknięcie.

-Zawsze mogę przestać.- Chłopak chwycił mnie za głowę i z powrotem nakierował moje usta na swój członek. Zaśmiałem się i ucałowałem jego czubek.

-Nie gadaj.- Blondyn zainicjował głęboki pocałunek i przyciągnął mnie możliwie jak najbliżej, oplatając mnie w pasie nogami. Zsunąłem bokserki i rzuciłem nimi przez pokój. Chwyciłem w dłoń, swój członek i wodziłem nim po jego wejściu. Przez chwilę droczyłem się z nim, by po chwili całkowicie się w niego wsunąć. Na co Anders wyjęczał tylko.- Sadystaaa...

-I takiego mnie kochasz. – Pochyliłem się nad nim i złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku. Z każdym pchnięciem zwiększałem siłę, co skutkowało coraz to głośniejszymi odgłosami rozkoszy wydobywającymi się z ust blondyna. Pieściłem ustami delikatną skórę na jego szyi, znacząc ją licznymi pamiątkami. Wiedziałem, że chłopak był już blisko. Sam czułem, że długo nie wytrzymam.

-Kenny, proszę...- Chłopak wychrypiał, odchylając głowę do tyłu. Co poprzedziło falę głośnych jęknięć. Po chwili na brzuchu poczułem ciepłą ciecz, sam poczułem jak ogarnia mnie fala rozkoszy. Wyszedłem z chłopaka i ucałowałem wilgotną od potu skroń blondyna. Obaj uspokajaliśmy nasze, przyśpieszone oddechy. Anders wtulił się w moje ramię i wodził palcami po moim brzuchu. Cmoknąłem go w zaróżowione usta. – Kocham cię.

-Ja ciebie też.- Uśmiechnąłem się gdy poczułem, że chłopak robi mi malinkę.

-Idziesz kosić trawę.- Wstał i skierował się w stronę łazienki. Zatrzymał się jednak w drzwiach i odwracając się z uśmiechem dodał.- Czekam pod prysznicem.



-------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Nie wiem co wyszło :D  Wiecie pierwszy smut w życiu :P

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro