D.Huber x C. Aigner
-Tato!!!
Jęknąłem w poduszkę starając się zignorować wołającego mnie trzylatka. Wyszedłem z założenia, że dopóki nie dam znaku życia istnieje szansa, że chłopiec zrezygnuje. Nie był to jednak mój szczęśliwy dzień, bo już po niecałej minucie usłyszałem tupot i drzwi do sypialni otwarły się z hukiem.
-Tato! Wstawaj!- Usłyszałem znów rozentuzjazmowany głos syna. Spierając się na łokciach przeturlałem się na plecy, i zmierzyłem dziecko wzrokiem.
-Czego chcesz, potworze?- Zapytałem udręczonym głosem patrząc na wesołą twarz chłopca. Jego jasne, blond włosy sterczały w każdym możliwym kierunku. Ten bez słowa wczołgał się do łóżka i usiadł mi na brzuchu. Uniosłem pytająco brew.
-Dzisiaj przyjeżdża wujek.- Zapiszczał chłopczyk podskakując co sprawiło, że moje wnętrzności miały ochotę wypłynąć przez mój nos.
-Axel proszę cię, nie skacz.- Jęknąłem zrzucając chłopca na materac obok mnie. Jego mała głowa uderzyła w poduszkę wywołując u niego napad śmiechu. Zacząłem łaskotać go po brzuszku.
-Tato, przestań!- Zapiszczał przez śmiech, w jego morsko niebieskich oczach zabłyszczały łzy. Po chwili przestałem by chłopiec się uspokoił. Przetarł policzki malutkimi dłońmi i ułożył głowę na moim ramieniu. Przechylił się tak, że jego usteczka dotykały mojej odsłoniętej skóry, po czym przejechał po niej językiem. Wzdrygnąłem się odpychając jego czoło dłonią.
-Fuuuj, ty małpo mała. – Chłopczyk wyskoczył z łóżka głośno chichocząc i wybiegł na swoich krótkich nóżkach z pokoju. Przeczesałem włosy opadające mi na czoło i ruszyłem za chłopcem. Ja się spodziewałem znalazłem go w kuchni. Podłożył sobie krzesło i wspiął na wysepkę, na której teraz siedział wesoło machając nóżkami. Podszedłem do niego i pucnąłem go w lekko zadarty nosek. Ten wyszczerzył do mnie ząbki. Był zdecydowanie za słodki jak na moje dziecko. Przeczesałem palcami jego jasne kosmyki starając się przywrócić je do normalnego stanu. – Musimy się umyć i uczesać.
-Nieeee, tylko nie cesanie. Nie lubię. Ciągniesz za włoski.- Powiedział zakładając ramiona na brzuszku, robiąc przy tym uroczą, uparta minę. Wywróciłem oczami i chwyciłem malucha w ramiona zmierzając w stronę łazienki. – Tato, nieee.
-Przykro mi mały, ja też tego nie lubię ale nie mamy wyjścia.- Posadziłem go na pralce i chwyciłem za dwie stojące przy zlewie szczoteczki i pastę.
Po porannej toalecie, z chłopcem na rękach wróciłem do kuchni. Odstawiłem Axla na wysepkę i postawiłem wodę.
-Co chcesz na śniadanie?- Zapytałem odwracając się w jego stronę. Ten wzruszył ramionami.- Kanapki z dżemem?
-Blee.- Wykrzywił się wystawiając język.
-Z Nutellą?- Na tą propozycję pokiwał entuzjastycznie głową. Zaśmiałem się lekko i wyjąłem potrzebne mi rzeczy. Kromkę pokroiłem na małe trójkąciki i położyłem na czerwonym talerzyku w auta. Zrobiłem wrzątkiem herbatę i kawę, po czym podałem mu talerzyk. Bez słowa zabrał się za jedzenie. Chrząknąłem, na czego dźwięk uniósł głowę ukazując umorusaną już buzię. – Jesz jak świnka. Co się mówi jak coś dostajesz?
-Dziękuję?- Pokiwałem głową, pozwalając mu jeść dalej. Upiłem łyka kawy gdy rozdzwonił się domofon. Axel podskoczył przerażony niespodziewanym odgłosem. W jego wielkich oczach zaświeciło przerażenie.
-To tylko domofon, potworku. Nie ma się czego bać. Jedz, a ja idę zobaczyć kto to.- Pokiwał głową i zabrał się za kolejny trójkątny kawałek chleba. Odłożyłem kubek i podszedłem do drzwi po drodze zakładając leżącą na kanapie bluzę. Otwarłem drzwi a moim oczom ukazała się moja siostra. Wyszykowana jakby co najmniej szła na spotkanie z królową Anglii. Wywróciłem oczami, w ogóle nie ukrywając irytacji jej osobą. Oparłem biodro o framugę i zakładając ramiona na piersi zapytałem.- Czego chcesz?
-Tak miło witasz siostrę?- Zapytała kpiącym głosem i wepchała się do środka. Westchnąłem zamykając drzwi. Pociągnąłem za swobodnie opadające mi na czoło włosy i zatrzymałem na moment zastanawiając się co mogło skłonić moją siostrę do przyjazdu tutaj. Jednak z zamyślenia wyrwał mnie huk a zaraz po nim wrzask Axla. Zerwałem się do biegu i wpadłem do kuchni gdzie Anna patrzyła zirytowanym spojrzeniem na mojego syna, teraz leżącego na podłodze. Uklęknąłem przy nim automatycznie sprawdzając jego stan.
-Co się stało?- Zapytałem ostrym głosem siostrę, szukając jakichkolwiek ran na malutkim ciele Axla. Kobieta jak gdyby nigdy nic usiadła przy stole i odpowiedziała.
-Spadł.- Wytrzeszczyłem na nią oczy.
-Axel, kochanie gdzie cię boli?- Chłopiec cały czas szlochał, chowając się przy tym przed spojrzeniem Anny. Wtulił się w moją bluzę i zacisnął małe dłonie na jej materiale. Dotknąłem tyłu jego głowy, przeczesując jego jasne kosmyki i kołysząc nim na boki by się uspokoił. Po chwili płacz ucichł, słychać było jedynie ciche pociąganie nosem. Odsunął się i otarł policzki o moją bluzę. Cmoknąłem go w czoło. – Skąd spadłeś ?
-Z ksesła.- Odpowiedział nadal trzęsącym się głosem. Odetchnąłem z ulgą. Lepsze to niż blat. Wciąż z chłopcem w ramionach wstałem z zimnych płytek i spojrzałem na Annę. Axel oplótł ramionami moją szyję, chowając głowę w jej zagłębieniu. Cmoknąłem go w skroń, bardziej uspokajając siebie niż jego i zwróciłem się do siostry. – Co chcesz, Anna?
-Mama chciała zobaczyć jak sobie radzisz z tym małym bękartem. – Wywróciłem oczami na jej słowa. Mocniej objąłem syna patrząc na nią nienawistnie.
-Dobrze, ale nic wam do tego. Wypięliście się na mnie, więc nie rozumiem o co wam chodzi.- Blondynka założyła nogę na nogę. Na jej stopach spoczywały krwistoczerwone szpilki. Jak wnioskowałem od Versace.
-Co niestety nie zmienia faktu, że nadal jesteś moim bratem. Nie tak łatwo jest kogoś wymazać z drzewa genealogicznego. Nie ważne jak bardzo byśmy chcieli, ludzie nadal o tobie pamiętają. – Westchnąłem, zamykając na moment oczy.
-Do rzeczy Anna.- Wyprostowała się naciągnęła podciągającą się jej na udzie skórzaną spódnicę.
-Pozbądź się go. Wtedy będziesz mógł wrócić do domu, nie wiedzieć czemu jesteś ulubieńcem większości znaczących osób. Tak pomożesz i sobie i nam. - Wytrzeszczyłem oczy nie mogąc przyswoić tego co powiedziała. Wiedziałem, że jest samolubna. Nie wiedziałem jednak, że jest aż tak bezwzględna i perfidna.
-C-co proszę?- Odstawiłem nadal lekko przerażonego Axla na sofę i spojrzałem na siostrę pełnym nienawiści spojrzeniem. – Nie wiem za kogo ty się masz, ale nie masz prawa mówić czegoś takiego w obecności mojego syna. ..
-Oh Clemi, ty nawet nie wiesz czy on jest twój.- Przerwała mi drwiącym głosem. – Jego matka puszczała się z połową miasta, on może być kogokolwiek. Podszedłem do stołu i uderzyłem dłońmi o drewno z całych sił. Blondynka lekko się wzdrygnęła.
-Nie obchodzi mnie co ty, albo matka uważacie. Axel jest moim dzieckiem czy się wam to podoba, czy nie. I nic na co byście nie wpadły nie sprawi, że go oddam.- Krzyknąłem patrząc w jej stalowe oczy. Zapanowała cisza. Jedyną rzeczą którą usłyszałem był cichy szloch Axla. Odsunąłem się od siostry i uklęknąłem przed chłopcem. Kiedy chciałem go dotknąć ten drgnął dając mi znak, że coś jest nie tak. – Axel, maluszku...
-Chłopaki, wróciłem! – Przerwał mi wesoły głos Daniela wchodzącego do pokoju z dużą, szarą walizką w dłoni. Uśmiech spadł z jego ust ,kiedy zobaczył moją siostrę. – Co ty tutaj robisz?
-Jeszcze jego tu brakowało. – Jęknęła moja siostra. Gwałtownie wstała, zabrała leżącą na blacie torebkę i ruszyła w stronę drzwi, uprzednio spychając daniela z drogi. Axel gwałtownie zerwał się z kanapy i podbiegł do chłopaka, wyciągając w jego stronę rączki. Chłopak automatycznie wziął go w ramiona i przytulił jego drobne ciało. Kiedy schylał się by cmoknąć go w czoło zobaczył łzy na jego zaróżowionych policzkach.
-Co się stało? – Pytanie skierował do mnie. Bezsilnie usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłonie.
-Spadł z krzesła, potem słyszał co mówiła Anna.- Dan uniósł pytająco brew. Pokręciłem głową, nie chcąc by Axel znów to słyszał.
-Czemu byłeś na krześle?- Zapytał chłopca. Ten uniósł głowę i ułożył ją na jego ramieniu.
-Ciałem się skować. Psed tom paniom.- Pociągnął nosem i objął ramionami szyję Daniela. Chłopak cmoknął go w czoło i usiadł obok mnie. Axel wyciągnął w moim kierunku rączki. Odetchnąłem, wiedząc, że już się nie boi. Posadziłem go sobie na kolanach i oparłem plecy o kanapę. Daniel, zrobił to samo, obejmując ramieniem moje plecy i składając pocałunek na mojej skroni. Axel ułożył się na moim torsie i zaczął bawić się sznureczkami mojej bluzy. Po chwili, ciszę przerwał trzęsący głos chłopca.
-Tatusiu, ale nie oddasz mnie?- Poczułem jak Daniel sztywnieje, nie wiedząc o co chodzi. Jego twarz wyrażała całkowite zdezorientowanie. Przytuliłem chłopca mocniej do mojej klatki piersiowej.
-Nigdy, potworku. Za bardzo cię kocham.- Poczułem jak Axel rozluźnia się pod wpływem moich słów.
-Ja ciebie tez kofam. – Odpowiedział wesoło. Uniósł główkę i z uśmiechem spojrzał mi w twarz. Po czym jego niebieskie oczy zatrzymały się na twarzy Daniel. Wyciągnął w jego kierunku rączkę. Blondyn chwycił ją i pogładził delikatnie jej wierzch.- Ciebie tez kofam.
-Ja też cię kocham, maluszku.- Axel z uśmiechem pokiwał główką.
-A tatusia?- Zapytał już spokojnym głosem. Ten uśmiechnął się i podniósł wzrok na mnie.
-Tatusia też.- Poczułem jak chłopiec kiwa głową zadowolony z odpowiedzi. Uśmiechnąłem się i pogładziłem chłopaka po policzku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro