Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

D.Huber x C. Aigner


-Tato!!!

Jęknąłem w poduszkę starając się zignorować wołającego mnie trzylatka. Wyszedłem z założenia, że dopóki nie dam znaku życia istnieje szansa, że chłopiec zrezygnuje. Nie był to jednak mój szczęśliwy dzień, bo już po niecałej minucie usłyszałem tupot i drzwi do sypialni otwarły się z hukiem.

-Tato! Wstawaj!- Usłyszałem znów rozentuzjazmowany głos syna. Spierając się na łokciach przeturlałem się na plecy, i zmierzyłem dziecko wzrokiem.

-Czego chcesz, potworze?- Zapytałem udręczonym głosem patrząc na wesołą twarz chłopca. Jego jasne, blond włosy sterczały w każdym możliwym kierunku. Ten bez słowa wczołgał się do łóżka i usiadł mi na brzuchu. Uniosłem pytająco brew.

-Dzisiaj przyjeżdża wujek.- Zapiszczał chłopczyk podskakując co sprawiło, że moje wnętrzności miały ochotę wypłynąć przez mój nos.

-Axel proszę cię, nie skacz.- Jęknąłem zrzucając chłopca na materac obok mnie. Jego mała głowa uderzyła w poduszkę wywołując u niego napad śmiechu. Zacząłem łaskotać go po brzuszku.

-Tato, przestań!- Zapiszczał przez śmiech, w jego morsko niebieskich oczach zabłyszczały łzy. Po chwili przestałem by chłopiec się uspokoił. Przetarł policzki malutkimi dłońmi i ułożył głowę na moim ramieniu. Przechylił się tak, że jego usteczka dotykały mojej odsłoniętej skóry, po czym przejechał po niej językiem. Wzdrygnąłem się odpychając jego czoło dłonią.

-Fuuuj, ty małpo mała. – Chłopczyk wyskoczył z łóżka głośno chichocząc i wybiegł na swoich krótkich nóżkach z pokoju. Przeczesałem włosy opadające mi na czoło i ruszyłem za chłopcem. Ja się spodziewałem znalazłem go w kuchni. Podłożył sobie krzesło i wspiął na wysepkę, na której teraz siedział wesoło machając nóżkami. Podszedłem do niego i pucnąłem go w lekko zadarty nosek. Ten wyszczerzył do mnie ząbki. Był zdecydowanie za słodki jak na moje dziecko. Przeczesałem palcami jego jasne kosmyki starając się przywrócić je do normalnego stanu. – Musimy się umyć i uczesać.

-Nieeee, tylko nie cesanie. Nie lubię. Ciągniesz za włoski.- Powiedział zakładając ramiona na brzuszku, robiąc przy tym uroczą, uparta minę. Wywróciłem oczami i chwyciłem malucha w ramiona zmierzając w stronę łazienki. – Tato, nieee.

-Przykro mi mały, ja też tego nie lubię ale nie mamy wyjścia.- Posadziłem go na pralce i chwyciłem za dwie stojące przy zlewie szczoteczki i pastę.

Po porannej toalecie, z chłopcem na rękach wróciłem do kuchni. Odstawiłem Axla na wysepkę i postawiłem wodę.

-Co chcesz na śniadanie?- Zapytałem odwracając się w jego stronę. Ten wzruszył ramionami.- Kanapki z dżemem?

-Blee.- Wykrzywił się wystawiając język.

-Z Nutellą?- Na tą propozycję pokiwał entuzjastycznie głową. Zaśmiałem się lekko i wyjąłem potrzebne mi rzeczy. Kromkę pokroiłem na małe trójkąciki i położyłem na czerwonym talerzyku w auta. Zrobiłem wrzątkiem herbatę i kawę, po czym podałem mu talerzyk. Bez słowa zabrał się za jedzenie. Chrząknąłem, na czego dźwięk uniósł głowę ukazując umorusaną już buzię. – Jesz jak świnka. Co się mówi jak coś dostajesz?

-Dziękuję?- Pokiwałem głową, pozwalając mu jeść dalej. Upiłem łyka kawy gdy rozdzwonił się domofon. Axel podskoczył przerażony niespodziewanym odgłosem. W jego wielkich oczach zaświeciło przerażenie.

-To tylko domofon, potworku. Nie ma się czego bać. Jedz, a ja idę zobaczyć kto to.- Pokiwał głową i zabrał się za kolejny trójkątny kawałek chleba. Odłożyłem kubek i podszedłem do drzwi po drodze zakładając leżącą na kanapie bluzę. Otwarłem drzwi a moim oczom ukazała się moja siostra. Wyszykowana jakby co najmniej szła na spotkanie z królową Anglii. Wywróciłem oczami, w ogóle nie ukrywając irytacji jej osobą. Oparłem biodro o framugę i zakładając ramiona na piersi zapytałem.- Czego chcesz?

-Tak miło witasz siostrę?- Zapytała kpiącym głosem i wepchała się do środka. Westchnąłem zamykając drzwi. Pociągnąłem za swobodnie opadające mi na czoło włosy i zatrzymałem na moment zastanawiając się co mogło skłonić moją siostrę do przyjazdu tutaj. Jednak z zamyślenia wyrwał mnie huk a zaraz po nim wrzask Axla. Zerwałem się do biegu i wpadłem do kuchni gdzie Anna patrzyła zirytowanym spojrzeniem na mojego syna, teraz leżącego na podłodze. Uklęknąłem przy nim automatycznie sprawdzając jego stan.

-Co się stało?- Zapytałem ostrym głosem siostrę, szukając jakichkolwiek ran na malutkim ciele Axla. Kobieta jak gdyby nigdy nic usiadła przy stole i odpowiedziała.

-Spadł.- Wytrzeszczyłem na nią oczy.

-Axel, kochanie gdzie cię boli?- Chłopiec cały czas szlochał, chowając się przy tym przed spojrzeniem Anny. Wtulił się w moją bluzę i zacisnął małe dłonie na jej materiale. Dotknąłem tyłu jego głowy, przeczesując jego jasne kosmyki i kołysząc nim na boki by się uspokoił. Po chwili płacz ucichł, słychać było jedynie ciche pociąganie nosem. Odsunął się i otarł policzki o moją bluzę. Cmoknąłem go w czoło. – Skąd spadłeś ?

-Z ksesła.- Odpowiedział nadal trzęsącym się głosem. Odetchnąłem z ulgą. Lepsze to niż blat. Wciąż z chłopcem w ramionach wstałem z zimnych płytek i spojrzałem na Annę. Axel oplótł ramionami moją szyję, chowając głowę w jej zagłębieniu. Cmoknąłem go w skroń, bardziej uspokajając siebie niż jego i zwróciłem się do siostry. – Co chcesz, Anna?

-Mama chciała zobaczyć jak sobie radzisz z tym małym bękartem. – Wywróciłem oczami na jej słowa. Mocniej objąłem syna patrząc na nią nienawistnie.

-Dobrze, ale nic wam do tego. Wypięliście się na mnie, więc nie rozumiem o co wam chodzi.- Blondynka założyła nogę na nogę. Na jej stopach spoczywały krwistoczerwone szpilki. Jak wnioskowałem od Versace.

-Co niestety nie zmienia faktu, że nadal jesteś moim bratem. Nie tak łatwo jest kogoś wymazać z drzewa genealogicznego. Nie ważne jak bardzo byśmy chcieli, ludzie nadal o tobie pamiętają. – Westchnąłem, zamykając na moment oczy.

-Do rzeczy Anna.- Wyprostowała się naciągnęła podciągającą się jej na udzie skórzaną spódnicę.

-Pozbądź się go. Wtedy będziesz mógł wrócić do domu, nie wiedzieć czemu jesteś ulubieńcem większości znaczących osób. Tak pomożesz i sobie i nam. - Wytrzeszczyłem oczy nie mogąc przyswoić tego co powiedziała. Wiedziałem, że jest samolubna. Nie wiedziałem jednak, że jest aż tak bezwzględna i perfidna.

-C-co proszę?- Odstawiłem nadal lekko przerażonego Axla na sofę i spojrzałem na siostrę pełnym nienawiści spojrzeniem. – Nie wiem za kogo ty się masz, ale nie masz prawa mówić czegoś takiego w obecności mojego syna. ..

-Oh Clemi, ty nawet nie wiesz czy on jest twój.- Przerwała mi drwiącym głosem. – Jego matka puszczała się z połową miasta, on może być kogokolwiek. Podszedłem do stołu i uderzyłem dłońmi o drewno z całych sił. Blondynka lekko się wzdrygnęła.

-Nie obchodzi mnie co ty, albo matka uważacie. Axel jest moim dzieckiem czy się wam to podoba, czy nie. I nic na co byście nie wpadły nie sprawi, że go oddam.- Krzyknąłem patrząc w jej stalowe oczy. Zapanowała cisza. Jedyną rzeczą którą usłyszałem był cichy szloch Axla. Odsunąłem się od siostry i uklęknąłem przed chłopcem. Kiedy chciałem go dotknąć ten drgnął dając mi znak, że coś jest nie tak. – Axel, maluszku...

-Chłopaki, wróciłem! – Przerwał mi wesoły głos Daniela wchodzącego do pokoju z dużą, szarą walizką w dłoni. Uśmiech spadł z jego ust ,kiedy zobaczył moją siostrę. – Co ty tutaj robisz?

-Jeszcze jego tu brakowało. – Jęknęła moja siostra. Gwałtownie wstała, zabrała leżącą na blacie torebkę i ruszyła w stronę drzwi, uprzednio spychając daniela z drogi. Axel gwałtownie zerwał się z kanapy i podbiegł do chłopaka, wyciągając w jego stronę rączki. Chłopak automatycznie wziął go w ramiona i przytulił jego drobne ciało. Kiedy schylał się by cmoknąć go w czoło zobaczył łzy na jego zaróżowionych policzkach.

-Co się stało? – Pytanie skierował do mnie. Bezsilnie usiadłem na podłodze i schowałem twarz w dłonie.

-Spadł z krzesła, potem słyszał co mówiła Anna.- Dan uniósł pytająco brew. Pokręciłem głową, nie chcąc by Axel znów to słyszał.

-Czemu byłeś na krześle?- Zapytał chłopca. Ten uniósł głowę i ułożył ją na jego ramieniu.

-Ciałem się skować. Psed tom paniom.- Pociągnął nosem i objął ramionami szyję Daniela. Chłopak cmoknął go w czoło i usiadł obok mnie. Axel wyciągnął w moim kierunku rączki. Odetchnąłem, wiedząc, że już się nie boi. Posadziłem go sobie na kolanach i oparłem plecy o kanapę. Daniel, zrobił to samo, obejmując ramieniem moje plecy i składając pocałunek na mojej skroni. Axel ułożył się na moim torsie i zaczął bawić się sznureczkami mojej bluzy. Po chwili, ciszę przerwał trzęsący głos chłopca.

-Tatusiu, ale nie oddasz mnie?- Poczułem jak Daniel sztywnieje, nie wiedząc o co chodzi. Jego twarz wyrażała całkowite zdezorientowanie. Przytuliłem chłopca mocniej do mojej klatki piersiowej.

-Nigdy, potworku. Za bardzo cię kocham.- Poczułem jak Axel rozluźnia się pod wpływem moich słów.

-Ja ciebie tez kofam. – Odpowiedział wesoło. Uniósł główkę i z uśmiechem spojrzał mi w twarz. Po czym jego niebieskie oczy zatrzymały się na twarzy Daniel. Wyciągnął w jego kierunku rączkę. Blondyn chwycił ją i pogładził delikatnie jej wierzch.- Ciebie tez kofam.

-Ja też cię kocham, maluszku.- Axel z uśmiechem pokiwał główką.

-A tatusia?- Zapytał już spokojnym głosem. Ten uśmiechnął się i podniósł wzrok na mnie.

-Tatusia też.- Poczułem jak chłopiec kiwa głową zadowolony z odpowiedzi. Uśmiechnąłem się i pogładziłem chłopaka po policzku. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro