Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Aigner x Fettner (cz.3)

Byłem na siłowni. Ćwiczyłem sam, w uszach miałem słuchawki. Słuchałem czegoś co polecił mi Gregor. Nie byłem nawet zbyt pewny, jak określić ten gatunek. Muzyka nie była moją mocną stroną. Pedałowałem ile sił w nogach. Co za paradoks pomyślałem, pedał pedałuje. Zaśmiałem się pod nosem. Po chwili usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Odwróciłem się i ujrzałem Manuela. Posłałem mu ciepły uśmiech, który odwzajemnił. Podszedł do mnie, po czym objął w pasie całując jednocześnie moje ramię.

-Może już wystarczy na dzisiaj?- Zapytał z uśmiechem brunet.

-A co, stęskniłeś się już?- Odwróciłem się w jego kierunku, zaplatając mu ręce na szyi.

-Zawsze za tobą tęsknię.- Pocałował mnie delikatnie. Patrzyłem na niego, jak na największy cud świata. Manuel zmarszczył czoło i zmartwiony się odezwał, ale to nie jego głos usłyszałem.- Clem... Clemi...



-Clemi, wstawaj.- Otworzyłem oczy i zobaczyłem delikatnie uśmiechającego się Gregora. Na jego widok sam lekko się uśmiechnąłem.- Jak się czujesz?

-W porządku, czemu pytasz? Która godzina?- Dopiero teraz dostrzegłem, że hotelowy pokój rozświetla tylko stojąca przy łóżku lampka. Gregor spojrzał w stronę stojącego nieopodal zegara.

-02:46. Mówiłeś przez sen i strasznie się wierciłeś. Myślałem że coś się dzieje. Na pewno wszystko w porządku?- Pokiwałem głową. Usiadłem i podciągnąłem kolana pod brodę jednocześnie chwytając Gregora za rękę. Ten pogładził mnie po dłoni.- Znów ci się śnił?

Pokiwałem głową i poczułem jak po moich policzkach spływają łzy. Ramiona Schlierenzauera szczelnie mnie otoczyły,pozwalając mi się wypłakać. Objąłem ramionami jego szyję i zacząłem płakać.Nagle wszystko z powrotem mnie zalało. Powrót ze szpitala, próby dojścia do siebie.

Potem kiedy już było w porządku, zdyszany, zapłakany Gregor mówiący co zrobił Manuel. Że go znaleźli. W ręce mojego przyjaciela spoczywało wszystko co po nim zostało. Mała, biała koperta z moim imieniem. Wiadomość która, zmieniła wszystko.


Przepraszam Clemens.

Nie poddawaj się.

Walcz.

Masz o co.

Może tego nie dostrzegasz, ale jesteś świetnym facetem.

Ja po prostu nie byłem ciebie wart,

zawsze Twój Manuel.


Do dnia dzisiejszego przeklinałem głupotę bruneta. Odkąd go poznałem był samolubnym dupkiem, dopuszczającym do siebie tylko nielicznych. Odszedł, utwierdzając wszystkich w stwierdzeniu, że dbał tylko o siebie. Bo jak inaczej wytłumaczyć to wszystko? Od kilku tygodni nie mogłem myśleć o niczym innym, ale czy gdyby żył, dopuściłbym go do siebie? Po tym wszystkim co zrobił? Co powiedział? Nie wiem co bym zrobił, ale nigdy się tego nie dowiem. Bo jego już nie ma. Zaprzepaścił naszą szansę. Zniszczył ją, tak samo jak zniszczył mnie. Ale ja się nie poddam. Jeśli gdzieś tam jest, jeśli jest w stanie mnie widzieć, pokażę mu. Pokażę mu jak silny jestem.

Delikatnie odsunąłem od siebie Gregora. Gdy spojrzałem w jego oczy, ujrzałem smutek. On stracił przyjaciela. Znał Manuela dłużej, lepiej, a przejmował się mną. Poczułem się winny. On cierpiał. Na pewno bardziej niż ja. Teraz to ja objąłem jego, pozwalając mu schować głowę w zagłębieniu mojej szyi. Pierwszy raz od pogrzebu słyszałem płacz Gregora. Starał się być silny, i robił to doskonale. Ale tego był za wiele. Za wiele emocji duszonych w sobie. Nie mogłem dopuścić by mój jedyny przyjaciel dławił w sobie cały żal, cały ból i smutek. Po kilkunastu  minutach, już nie płakał. Oddychał miarowo. Zasnął. Pocałowałem czubek jego głowy i delikatnie kiwałem się na boki. Zgarnąłem grzywkę z jego czoła i spojrzałem na jego dłonie zaciśnięte na mojej koszulce. Uniosłem głowę do nieba.

-Wiem, że nigdy nie wierzyłeś w Boga i całą resztę. Ja też nie wierzę. Ale jeśli, w jakiś sposób mnie słyszysz Manuel. Chciałbym ci powiedzieć, że się nie poddam.- Kiwnąłem głową na drzemiącego Schlierenzauera.- On też się nie podda. On jest z nas wszystkich najsilniejszy .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro