Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Aigner x Fettner (cz.2)

Śniadania nie tknąłem. Było mi tak cholernie niedobrze, że nawet głupia woda nie chciała ze mną współpracować. A wszystko za sprawą tych, cholernych malinek na szyi Manuela. On nawet nie sprawiał wrażenia że się nimi przejmuje,a nawet wie o ich istnieniu. Gapiłem się i byłem w 100% tego świadom. Ale o konsekwencjach pomyślałem dopiero, kiedy ujrzałem kpiące spojrzenie Fettnera. Przesunął się, tak by być naprzeciwko mnie, i z udawaną życzliwością zapytał.

-O, co się stało Clemi? Wyglądasz jakbyś nie spał. Coś cię trapi?- Uniosłem pytająco brew, tępo patrząc się w jego przystojną twarz. Kiedy otwierałem usta, przerwał mi jego wredny śmiech.- Serio myślisz, że mnie to obchodzi? Strasznie naiwny jesteś dzieciaku.

-Sprawia Ci to przyjemność?- Spojrzał na mnie pytająco. Wziąłem głęboki wdech.- Dlaczego to robisz? Dlaczego, dla wszystkich innych jesteś miły, a mnie traktujesz jak śmiecia? Co ja ci takiego zrobiłem?

-Pedałów się tępi.- Jak gdyby nigdy nic, brunet wstał i wyszedł z jadalni. Po moich policzkach spłynęły łzy, które dotychczas powstrzymywałem.

Schowałem twarz w dłonie i zacząłem płakać. Nie obchodziło mnie, że razem ze mną na jadalni było z 50 innych osób, ani to że pewnie wszyscy teraz patrzyli na mnie. Po chwili coś do mnie dotarło. Oni na pewno słyszeli co mówił Manuel. Wiedzieli, że jestem gejem. Szybko, nie patrząc na nikogo ruszyłem w stronę wyjścia. W drzwiach niechcący wpadając na jednego z norwegów. Mój mózg nie zarejestrował nawet, co dokładnie powiedział do mnie ów norweg. Biegiem pokonałem odległość dzielącą stołówkę z moim pokojem.

Otwierając drzwi odetchnąłem z ulgą. Gregora nie było. Zamknąłem się w łazience. Usiadłem na podłodze i zacząłem płakać. Nie chciałem tam być, nie chciałem w ogóle być. Instynktownie wyjąłem z szuflady, schowaną wcześniej paczkę żyletek. Wyjąłem jedną. Podwinąłem rękawy. Z każdym cięciem, ból stawał się coraz mniejszy. Zaczęło robić mi się czarno przed oczami, kiedy usłyszałem znajomy głos mojego współlokatora.

-Clem, jesteś tu?- Zapukał w drzwi.- Mogę wejść? Chciałbym tylko umyć zęby. Clemens, halo. Odpowiedziałbyś mi chociaż. Chociaż pozwól mi wziąć szczoteczkę. Aigner odpowiesz mi??

***

Kiedy otwarłem oczy i zobaczyłem biel szpitalnej sali, miałem ochotę wyskoczyć przez okno. Czy ja się nie potrafię nawet porządnie zabić? Za oknem panował mrok. Obok mojego łóżka, na małym niebieskim stołeczku siedział śpiący Gregor. Wyglądał na bardzo zatroskanego w tych wielkich okularach i o wiele za dużym szarym swetrze. Rozglądałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu, czegokolwiek co powiedziałoby mi co dzisiaj za dzień, albo chociaż która godzina. Na stojącym przy łóżku stoliczku zauważyłem telefon Gregora. Chwyciłem go w rękę i odblokowałem. 22.45. Środa. Więc byłem nie przytomny dwa dni? Na to wygląda. Odłożyłem jego własność na mebel i przygotowywałem się mentalnie do konfrontacji z diabłem wcielonym, czyli aktualnie drzemiącym Schlierenzauerem. Po bliżej dla mnie, nieokreślonym czasie, Gregor się obudził. Spojrzał na mnie i jego twarz ozdobił uśmiech. Nie trwało to jednak zbyt długo. Momentalnie zrobił poważną minę.

-Hej.- Powiedziałem siląc się by mój głos brzmiał wystarczająco głośno. Nie odpowiedział mi, po prostu trzepnął mnie w głowę, po czym usiadł na moim łóżku i zamknął mnie w uścisku.

-Idioto, debilu jeden. Powinieneś do mnie przyjść, powiedzieć że coś jest nie tak. Wysłuchałbym cię, postarałbym się ci pomóc. Matole jeden, jak zrobisz to jeszcze raz, jak nawet przejdzie ci to przez myśl to zamknę się z tobą w pokoju bez klamek i będę cię pilnować 24 godziny na dobę.- Mimowolnie poczułem się lepiej niż w przeciągu ostatnich kilku tygodni. Przytuliłem się do niego. Zanim zdążyłem zareagować, znów się odezwał.- Powiesz mi chociaż o co chodziło tym razem?

-Bo, bo ja..- Zacząłem się jąkać. Bałem się, że jeśli powiem mu prawdę to on też ode mnie odejdzie i zostanę całkowicie sam. Chłopak jednak nadal trzymał mnie w ramionach delikatnie kiwając na boki.- Jestem gejem.

-I co z tego?- Zapytał, niewzruszony. Odetchnąłem z ulgą.- To nic złego. Przez to chciałeś się zabić? Bo podobają ci się chłopcy?

-Nie do końca... No, tak.- Gregor odsunął się i spojrzał mi w oczy nakazując mi mówienie dalej.- Bo, Manuel, on powiedział że trzeba tępić takich jak ja. I wszyscy to słyszeli i ja, ja spanikowałem. Bo oni mnie odtrącą. Jeszcze bardziej niż przedtem...

-Czekaj, Manuel powiedział ci że trzeba tępić gejów?- Pokiwałem głową. Brunet prychnął.- Co za hipokryta, jak go znajdę to mu nogi z dupy powyrywam. Bo może nie wiesz Clemi, ale Fettner jest Bi. Co sprawia, że częściowo też jest gejem. 

-Coo?- Wydukałem. Nie wiedziałem co mam myśleć.Manuel był kłamcą, oszustem. Najgorsze było że największą szkodę robił oszukując samego siebie.- Gregor, nie rozmawiaj z nim o mnie, o tym wszystkim. Proszę.

-Dobra mały, odpocznij. – Chłopak zszedł z mojego łóżka i usadowił się z powrotem na krześle.

-Zostaniesz?- Pokiwał głową i naciągnął na dłonie rękawy swetra.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro