Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

||Ž. Jelar|| Happy Birthday

Z dedykacją dla gregolina 😊 Przepraszam, że musiałaś czekać tak długo 🤦

***

W Słoweńskiej reprezentacji od kilku dni panowało coraz większe poruszenie. Ten, kto nie był tak blisko zawodników mógł podejrzewać, że cała kadra jest podekscytowana tygodniowym zgrupowaniem, pierwszymi od dawna treningami na skoczni i zbliżającym się sezonem Pucharu Świata. A ten, kto wiedział co siedzi w ich głowach, był albo rozbawiony, albo zażenowany faktem, że na chwilę obecną są przejęci czymś zupełnie innym, z pozoru nieistotnym.

Nadchodzącym wielkimi krokami, dwudziestym drugim października...

- Klub, czy plener? - spytał Anže Semenič z iskierkami w oczach, gdy właśnie przebierali się na trening.

- Jedno i drugie! - odparł żywiołowo Tilen Bartol.

- Będzie zimno - zaczął Anže Lanišek. - Więc najpierw pójdziemy w plener, napijemy się we własnym gronie, potem pewnie przyjdą... Kogokolwiek tam sobie zaprosi, pewnie będzie jakieś ognisko, jedzenie i tego typu rzeczy...

- Dobra muzyka - wtrącił się Domen.

- ... I dobra muzyka - zawtórował mu Lanišek. - A wieczorem pójdziemy do klubu. Dwudziesty drugi to czwartek, więc nie będzie tłumu. Cały lokal dla nas.

- Na pewno będzie sporo fajnych dziewczyn - ucieszył się Timi.

- Będą sami fajni ludzie, jak zawsze - stwierdził Tilen. - To będzie niezapomniany wieczór.

Przez kolejne piętnaście minut wspólnie starali się przewidzieć przebieg tego dnia. Dnia urodzin ich kolegi z drużyny. Žiga Jelar organizował tego typu imprezy kilka razy w roku, przy okazji urodzin swoich przyjaciół. Przez kilka lat znajomości z nim, każdy z nich nauczył się, że w ten jeden dzień nie może planować niczego samodzielnie, bo Jelar i tak zrobi to znacznie lepiej. I chociaż potencjalny solenizant doskonale wiedział, że Žiga, wraz z pozostałymi, zorganizuje dla niego jakąś niespodziankę, nigdy nie wiedział, co dokładnie będzie się działo i zawsze był bardzo pozytywnie zaskoczony. A każda z tych imprez była dla każdego z nich wyjątkowa.

Teraz zbliżały się jego urodziny i wszyscy byli przekonani, że z tego powodu przygotuje coś naprawdę wielkiego. Dlatego od jakiegoś czasu, kiedy tylko Žigi nie było w pobliżu, nieustannie o tym dyskutowali, próbując przewidzieć, co wymyśli tym razem.

Rozmowę przerwał im sam zainteresowany, wchodząc do szatni. Widząc swoich kolegów, rzucił radosne 'cześć', a oni odpowiedzieli mu chórem i momentalnie zamilkli. Zastanawiali się, jak poruszyć ten temat z Žigą, no bo z jednej strony, byli pewni, że zaprosi ich na swoje urodziny. To było oczywiste. A z drugiej, do tej pory nic o tym nie wspominał, choć przeważnie o tego typu planach informował z przynajmniej dwutygodniowym wyprzedzeniem.

- Žigaaa... - odezwał się w końcu Tilen.

- Hm? - Jelar spojrzał na niego pogodnie, nie przerywając przebierania się na trening.

- Co będziemy robić za dwa tygodnie?

- To znaczy? - spytał, lekko marszcząc brwi.

- No... - włączył się Anže Semenič. - Masz urodziny.

- Ah... No tak - odparł Žiga, uśmiechając się niewinnie. - Zapomniałem.

- Jak to 'zapomniałeś'? - spytał Domen, marszcząc brwi. - To nie robisz żadnej imprezy, ani nic?

- Nie, raczej nie - przyznał. - Jakoś nie mam ochoty. Chyba posiedzę w domu.

Tilen i Anže Semenič jęknęli z zawodem, Domen tylko westchnął, a Lanišek uważnie przyjrzał się Jelarowi, mrużąc oczy.

Ta informacja ostudziła ich entuzjazm na tyle, że prawie nie odzywali się przez cały trening. Byli nie tylko zaskoczeni takim biegiem wydarzeń, ale również niesamowicie rozczarowani. Nie wypytywali jednak kolegi o powód takiej decyzji. Poczekali, aż trening dobiegnie końca, a później, wykorzystali moment, kiedy Žiga był zajęty i zebrali się w pokoju Domena, by dokładnie obgadać całą sytuację.

- Może szykuje jakąś naprawdę super niespodziankę? - spytał Anže Semenič.

- Ale po co miałby robić niespodziankę na własne urodziny? - Timi spojrzał na niego, marszcząc brwi. - Może faktycznie w tym roku nie chce nic zorganizować?

- Czekaj... - Lanišek wyciągnął dłoń w jego stronę, uciszając go. - W tym roku każdy miał imprezę urodzinową zorganizowaną przez Žigę. My, Peter, Cene, Bor... W zeszłym roku też, prawda? I dwa lata temu.

- Do czego zmierzasz? - spytał Tilen.

- Co robiliśmy w zeszłym roku w jego urodziny?

- No... - zawahał się Semenič. - Poszliśmy nad jezioro. W sumie siedzieliśmy tam do dziesiątej.

- Sami - dopowiedział Lanišek - Tylko chłopaki z kadry. A dwa lata temu?

- Byliśmy w barze - odparł Tilen. - Też w tym gronie i też tak krótko. Nikogo więcej nie było.

- Dziwne, nie? Zawsze nam się wydaje, że Žiga ma mnóstwo przyjaciół, ale na jego urodziny przychodzimy tylko my. Przecież nie robi osobnych imprez dla każdej grupy, to bez sensu. Poza tym, wiedzielibyśmy o tym.

- Sądzisz, że on nie ma innych przyjaciół? - spytał Domen.

- Nawet jeśli to co, nie może zorganizować czegoś tylko dla nas? - oburzył się Semenič.

- Ej, a... - zaczął Tilen, głęboko zamyślony. - Ktoś z was kiedyś był u niego w domu?

Po pytaniu Słoweńca, zapadło długie milczenie. Pozostali patrzyli po sobie i w końcu z zaskoczeniem doszli do wniosku, że tak naprawdę nigdy nie byli u Žigi. Nie wiedzieli gdzie dokładnie mieszka, jak, ani z kim. Choć znali go już kilka lat, właśnie odkryli, że nie wiedzą o nim wielu rzeczy.

- Myślisz, że on nie ma domu? - spytał podejrzliwie Semenič.

- Myślę, że jesteś idiotą, przecież byliśmy u niego tydzień temu - odparł Bartol. - Pytałem reszty.

- Słuchajcie, przy okazji urodzin któregoś z nas, reszta zawsze robiła zrzutkę, co nie? Swoje musiałby zorganizować sam. Może go nie stać? - zastanawiał się Lanišek, szybko zmieniając temat.

- No to czemu nam nie powie? - spytał Timi.

- Bo jeśli ma problemy z kasą, to przy niektórych tutaj, może się tego wstydzić - odparł, rzucając wymowne spojrzenie Domenowi.

- Przepraszam...? - odparł ironicznie najmłodszy z Prevców.

- Nie kombinujecie za bardzo? - Westchnął Zajc. - Może po prostu nie chce robić niczego i tyle, nie musi w tym być żadnej większej ideologii.

- To fajny z niego kolega. Jak trzeba coś komuś zorganizować, to jest pierwszy, zwłaszcza, że większość z nas ma urodziny w tych ciepłych miesiącach. Ale jak ma zrobić imprezę w październiku, to już jest problem - oburzył się Semenič.

- To chyba dobrze o nim świadczy, skoro woli dawać prezenty, niż je dostawać? - spytał z niezrozumieniem Lanišek.

- O czym mówicie?

Cała piątka prawie podskoczyła z miejsc, słysząc głos stojącego nad nimi Petera. Zajęci rozmową, nie słyszeli nawet, kiedy ten wszedł do pokoju. Spojrzeli z zaskoczeniem prosto w jego oczy, których typowy, pogardliwy wyraz podkreślały uniesione brwi.

- O Židze - odparł Domen. - Bo nie zaprosił nas na urodziny.

- A kiedykolwiek kogoś zaprosił? - prychnął starszy z Prevców, odwracając się od kolegów i podchodząc do szafki, należącej do jego młodszego brata, którą następnie otworzył, najwyraźniej czegoś szukając.

- No a rok temu? I dwa lata temu? - oburzył się Semenič. - Może nie były to takie fajne imprezy, jakie zwykle przygotowuje dla któregoś z nas, ale jednak spotkaliśmy się na parę godzin. A teraz nawet tego nie chce mu się zrobić.

Peter wstrzymał się z odpowiedzią, jako priorytet swojej wizyty w pokoju Domena, uznając odnalezienie jego ładowarki do telefonu. A gdy już mu się to udało, uśmiechnął się triumfalnie, zabrał ją i dopiero wtedy spojrzał na młodszych kolegów.

- Wy macie jakąś zbiorową demencję? - spytał, wprawiając całą grupę w zaskoczenie. - On nas nie zaprosił, to któryś z was truł mu dupę tak długo, aż w końcu nie wytrzymał i się zgodził. I nawet podejrzewam który - stwierdził, zatrzymując wzrok na Tilenie, który zareagował na to niewinnym uśmieszkiem.

- Co chcesz przez to powiedzieć? - spytał podejrzliwie Lanišek.

- Žiga jest najbardziej empatycznym człowiekiem jakiego znam, on by się zaprzyjaźnił nawet z szatanem i sprowadził go na dobrą stronę. Zrobiłby wszystko dla wszystkich i zawsze można na niego liczyć, nieważne w jakiej sprawie. A wy, bando niewdzięcznych dupków, zamiast to docenić i raz, chociaż raz w życiu w jakikolwiek sposób mu za to podziękować, tylko byście chcieli więcej. Tacy z was przyjaciele, że obgadujecie go za plecami, zamiast wziąć się do roboty i dla odmiany to jemu sprawić niespodziankę. Wstyd mi za was.

Po wypowiedzi Petera zapadło długie milczenie, podczas którego wszyscy pozostali siedzieli ze spuszczonymi nisko głowami i tylko spoglądali po sobie z poczuciem winy wymalowanym na ich twarzach. Słowa starszego kolegi dobitnie ich uderzyły i chcąc nie chcąc, musieli przyznać mu rację. Jedynie Domen nie oderwał wzroku od brata, uważnie analizując jego słowa, ton głosu i mimikę twarzy, aż w końcu sam uniósł brwi w tym samym, najwyraźniej będącym cechą dziedziczną, pogardliwym wyrazie.

- Wymyśliłeś to w tej chwili, bo sam czekałeś na jego urodziny i teraz ci głupio, prawda? - spytał.

Peter westchnął głęboko i usiadł obok Domena, pochylając się i zasłaniając dłonią oczy.

- Jestem takim samym niewdzięcznym dupkiem, jak wy - mruknął, załamany.

Młodszy brat poklepał starszego po ramieniu i spojrzał na pozostałych kolegów.

- Ale masz rację. W końcu każdemu z nas kiedyś w czymś pomógł, prawda? Ja na przykład mogłem liczyć tylko na niego, kiedy zepsuł mi się samochód pośrodku niczego. Przejął się tym bardziej, niż moi bracia - stwierdził, rzucając wymowne spojrzenie Peterowi.

- To była lekcja samodzielności, musisz się nauczyć, że nie zawsze będziemy z Cene na każde twoje zawołanie - odparł Peter.

- Jak mieliśmy zgrupowanie w Austrii i poszliśmy na spacer do lasu i się zgubiliśmy, to też on nas uratował... - wspomniał Tilen.

- Chciałeś powiedzieć 'jak się najebaliśmy w trzy dupy i postanowiliśmy o dziewiątej wieczorem iść na dziesięciokilometrowy szlak', tak? - Lanišek uśmiechnął się złośliwie.

- Tak, to było dokładnie wtedy, kiedy jako pierwszy krzyknąłeś, że to super pomysł - odparł Bartol.

- Bo nie sądziłem, że zgubimy się na prostej drodze - westchnął Anže, spoglądając na swojego imiennika. - Daliśmy ci prowadzić na trzy minuty i prawie skończyliśmy w innym kraju, nie wiem jak ty tego dokonałeś. Gdyby nie Žiga i jego orientacja w terenie, to byśmy tam poumierali.

- A dla mnie po prostu od początku mojego pobytu w kadrze był bardzo miły i ciągle mówił, że gdybym czegoś potrzebował, to mogę na niego liczyć - powiedział Zajc, który do tej pory tylko przysłuchiwał się kolegom.

- No to postanowione - Domen uśmiechnął się szeroko. - Robimy mu urodziny.

***

Kolejne dni prawie całkowicie poświęcali na ustalanie każdego elementu wielkiej imprezy urodzinowej dla swojego kolegi. Okazało się to znacznie trudniejsze, niż początkowo sądzili, głównie ze względu na posiadanie różnych wizji co do 'wieczoru idealnego'. Ostatecznie jednak udawało im się dochodzić do kompromisów i jedyną poważną przeszkodą, stojącą na ich drodze, był tak naprawdę sam zainteresowany, który niejednokrotnie przyłapywał ich na spiskowaniu.

- Podsumujmy... - zaczął Anže Lanišek, gdy po raz kolejny w ciągu ostatniego tygodnia siedzieli w szatni, na długo przed treningiem. To było jedno z niewielu miejsc, gdzie mogli się spotkać wszyscy, bez obaw, że ktokolwiek się tym zainteresuje. - Został tydzień do jego urodzin. Plan jest taki, że robimy ognisko, a późnym wieczorem idziemy do klubu. Jak idą przygotowania?

- Stworzyłem ultra tajne wydarzenie na Facebook'u i zrobiłem listę kilku najbliższych znajomych Žigi - stwierdził Domen. - Robię bardzo staranną selekcję, wybierając tylko te najważniejsze i najbardziej godne zaufania osoby, żeby nikt nieodpowiedni się o tym nie dowiedział.

- Idealna playlista na ognisko już jest prawie gotowa - dodał Timi. - Wezmę od kumpla przenośny głośnik, będzie fajny klimat.

- Okej, a jak wygląda sprawa z prezentem? - Anže spojrzał na Tilena i Semeniča.

- Jutro bierzemy Žigę na zakupy do centrum, przy okazji miniemy kilka sklepów sportowych i muzycznych i zobaczymy na widok czego będą mu się najbardziej świecić oczy - odparł z satysfakcją Bartol. - Wtedy damy znać i ustalimy kto i po ile się składa.

- Peter ma dzisiaj zarezerwować lożę w klubie, więc niedługo powinien dać znać na grupie - dodał młody Prevc, mając na myśli ich nowo powstałą, ściśle tajną konwersację na messengerze.

- Ej, a co z tortem? - spytał Anže Semenič.

- Cene zrobi, już z nim rozmawiałem - odparł Lanišek.

- A co pijemy? - Domen uśmiechnął się zadziornie.

- Nic, Žiga nie pije alkoholu - odparł mu oburzony Tilen.

- Co nie oznacza, że my też mamy nie pić - Lanišek przewrócił oczami. - Może być wódka. Ilość jeszcze ustalimy, jak już będziemy wiedzieć kto dokładnie...

- Cześć!

I znów, tak samo jak przy niezapowiedzianej wizycie Petera, cała piątka podskoczyła nerwowo, słysząc radosny głos swojego kolegi, w którego sprawie debatowali już od dłuższego czasu. Spojrzeli na niego niepewnie, jednak jego ciepły, sympatyczny uśmiech zdradzał, że niewiele usłyszał i niczego się nie domyśla.

- Žiga... - Tilen jako pierwszy wyraził swoje zaskoczenie obecnością Jelara. - Co ty tu robisz tak wcześnie?

- Wcześnie? Przecież za piętnaście minut zaczynamy trening.

Pozostali spojrzeli po sobie, spanikowani. Przez tę rozmowę całkowicie stracili poczucie czasu i nawet się nie przebrali. Gdyby nie Žiga, prawdopodobnie w ogóle nie wyszliby z szatni. Równocześnie zerwali się jak poparzeni i zaczęli w pośpiechu przygotowywać się do treningu, nie zamieniając już ani słowa. Cała ta sytuacja z organizowaniem urodzin, doprowadziła do tego, że nie potrafili rozmawiać o niczym innym, a gdy Jelar pojawiał się w ich otoczeniu, momentalnie milkli zestresowani, że któryś z nich przez przypadek się wygada. Žiga jednak do głupców nie należał i już od dłuższego czasu podejrzewał, że zmiana w zachowaniu jego kolegów ma związek z jego urodzinami.

- Wiecie... - zaczął, gdy po treningu, trzy godziny później, wszyscy już byli prawie gotowi do wyjścia. - Jeżeli macie ochotę, to możemy spędzić moje urodziny gdzieś na mieście. To czwartek, nie będzie tłumów, co wy na to?

Nim którykolwiek z nich zdołał odpowiedzieć, zamarli, słysząc dźwięk przychodzącej wiadomości na messengerze.

Jednocześnie, na pięciu telefonach.

Wszystkich, oprócz Jelara, który skomentował to jedynie pełnym niezrozumienia spojrzeniem. Tilen, Timi i dwóch Anže zaczęło z zakłopotaniem spoglądać po sobie nawzajem, podczas gdy Domen wziął swój telefon i odczytał wiadomość.

Peter: Klub zarezerwowany.

Młodszy z Prevców, niewiele myśląc, odpisał 'ok', co poskutkowało ponownym powiadomieniem, tym razem u pozostałej czwórki, i jeszcze większym zdziwieniem Jelara. Domen, widząc pełne pretensji spojrzenia kolegów i zdając sobie sprawę z tego, co zrobił, odchrząknął z zakłopotaniem i uśmiechnął się niewinnie.

- Peter... Y... - jąkał się, nie mając pojęcia jak wybrnąć z tej sytuacji. - Napisał, że... Sprawdził ten nocleg w górach i wszystko jest okej - stwierdził szybko, mając nadzieję, że teraz ktoś inny weźmie na siebie ciężar tłumaczenia się przed Žigą.

- Jedziecie w góry? - spytał Žiga, wyraźnie zaskoczony.

- Myślimy o tym - odparł Lanišek. - Wiesz, mały, dwudniowy integracyjny wypad, jeszcze przed rozpoczęciem sezonu.

- Wpadliśmy na to dziś rano i dopiero wszystko ustalamy - wtrącił się Tilen, po czym uśmiechnął się szeroko. - Jedziesz z nami?

- Jasne - Žiga momentalnie się ożywił i rozpromienił, dzięki czemu umknęły mu spojrzenia, jakie inni rzucili Bartolowi po jego propozycji. - Kiedy?

- Dwudziestego drugiego - odparł Timi.

Uśmiech momentalnie zniknął z twarzy Jelara. Uniósł brwi w zaskoczeniu i spojrzał po kolei na każdego ze swoich kolegów, którzy z kolei wpatrywali się w niego, ciekawi odpowiedzi.

- Czemu tak? Nie lepiej w weekend? - spytał.

- W tygodniu jest taniej - Domen wzruszył ramionami, mając na uwadze niedawną, jedną z pierwszych rozmów na temat ich kolegi i aluzję Laniška. - To jak, brać cię pod uwagę?

- Nie, nie dam rady w ten dzień - odparł smutno Žiga.

- Jasne, to następnym razem - stwierdził najmłodszy z Prevców, jakby zupełnie nieprzejęty drastyczną zmianą nastroju swojego kolegi. Po prostu spuścił wzrok i zaczął bawić się telefonem.

Dokładnie to samo zrobiła reszta, czekając, aż Jelar wyjdzie z szatni jako pierwszy, by jeszcze raz przedyskutować wszystko i ochrzanić się wzajemnie za wspólne brnięcie w tak beznadziejną wersję wydarzeń, jak wycieczka w góry. Jedynie Tilen uważnie obserwował Žigę, jego znikający uśmiech i smutek w oczach, czując jak ten widok wywołuje ból w jego sercu. Wiedział, że sprawili mu przykrość, że jest przez nich smutny, że poczuł się odrzucony i niepotrzebny. I Bartol nie mógł sobie z tym poradzić.

- Žiga... - zawołał rozpaczliwie, gdy ten już opuszczał szatnię. Zanim Jelar zdążył się odwrócić, Anže Lanišek sprzedał Tilenowi kopniaka w łydkę, momentalnie przywracając go do porządku. - Daj znać jeśli zmienisz zdanie, fajnie by było, gdybyś z nami pojechał.

- Jasne - odparł Jelar, uśmiechając się lekko. - Na razie.

Nim zdążyli mu odpowiedzieć ten już wyszedł z szatni. Wtedy też TIlen oparł dłoń na czole, wzdychając głęboko.

- Ja tego nie wytrzymam - jęknął. - On myśli, że go nie lubimy, ja nie wytrzymam jeszcze całego tygodnia.

- Uspokój się - warknął Lanišek. - Przecież nic mu nie będzie.

- Widziałeś jego minę?! Prawie się rozpłakał. Boże, jesteśmy podli, najgorsi, nie zasługujemy na niego, my... - urwał Tilen, gdy Anže Semenič uderzył go w tył głowy. - Ał...

- Pomyśl, teraz jest smutny, więc później będzie się podwójnie cieszył - stwierdził Timi. - Nie jesteśmy podli, jesteśmy najlepsi.

- Timi ma rację - odparł Domen. - Trzymamy się planu, wszystko będzie dobrze.

***

Dwa dni później, Peter wracał do domu po swoim indywidualnym treningu. Pogoda, jak to w październiku, była raczej ponura i depresyjna. Od rana padał deszcz i nic nie wskazywało na to, by wkrótce ten stan rzeczy miał się zmienić. Jadąc autem, zauważył idącą chodnikiem postać. Szczupły, wysoki chłopak idący powolnym krokiem przed siebie, za ochronę przed deszczem mając jedynie kaptur klubowej bluzy. Peter od razu rozpoznał tę osobę, więc podjechał bliżej i zatrzymał się tuż obok, odsuwając szybę.

- Postanowiłeś dostrzec piękno październikowej aury, czy nagrywasz teledysk do jakiejś ballady o złamanym sercu? - spytał, uśmiechając się w kierunku całkowicie przemoczonego Jelara.

- Obydwie opcje brzmią bardzo ładnie, ale niestety prawda jest bardziej przyziemna - Žiga odwzajemnił uśmiech. - Uciekł mi autobus.

- Wsiadaj, podwiozę cię.

Młodszy Słoweniec bez chwili wahania zajął miejsce pasażera, biorąc głęboki, pełen ulgi i zadowolenia oddech. Suche i ciepłe wnętrze samochodu było znacznie przyjemniejsze, niż świat zewnętrzny.

- Skąd wracasz? - spytał Prevc.

- Od znajomych. Niedługo gramy koncert i musieliśmy jeszcze ustalić kilka rzeczy.

Peter kiwnął ze zrozumieniem głową, swoją uwagę całkowicie skupiając na drodze. Žiga, zaraz po tym jak podał mu adres swojego domu, spojrzał przez boczną szybę, nagle przypominając sobie o wszystkim, co miało miejsce w ciągu ostatnich dwóch dni. Zamilkł na chwilę, po raz kolejny starając się zrozumieć całą tą sytuację. Z jednej strony, poprzedniego dnia spędził naprawdę miły czas z Tilenem i Anže Semeničem. Byli na zakupach, poszli na pizzę, później kawę, praktycznie cały czas śmiejąc się i wygłupiając. Tak, jakby zupełnie nic się nie stało. A jednak informacja o ich planowanej wycieczce, jeszcze w tym terminie i ich zachowanie, gdy są wszyscy razem, nie dawało mu spokoju.

- Coś taki zamyślony? - Peter przerwał panującą od dłuższej chwili ciszę, spoglądając na Jelara kątem oka.

Ten uśmiechnął się lekko, nawet trochę mimowolnie, słysząc charakterystyczny, niby obojętny ton głosu kolegi. Lubił go. Pomijając już fakt, że naturalnie czuł do niego respekt ze względu na jego osiągnięcia, po prostu darzył go sympatią. Chociaż najstarszy z Prevców sprawiał wrażenie zimnego, patrzącego z góry na młodszych kolegów i odczuwającego wobec nich co najwyżej pogardę, Žiga dobrze wiedział, że w rzeczywistości, odkąd został oficjalnym kapitanem tej reprezentacji, czuł się za nich wszystkich odpowiedzialny. Dla każdego był niczym starszy brat, uważnie obserwujący ich poczynania z boku i interweniujący w razie potrzeby. Młodszy Słoweniec domyślał się, że i to pytanie nie zostało zadane bez powodu.

- Podobno w przyszłym tygodniu jedziecie w góry - stwierdził obojętnie.

Zabiję ich... - Pomyślał Peter, na szybko starając się ułożyć wersję wydarzeń zgodną z tym, co powiedział mu Domen.

- A... tak... - wyjąkał. - Tilen z Semeničem wpadli na ten pomysł. Szkoda, że nie możesz z nami jechać.

- Mam wrażenie, że wymyślili to właśnie w taki sposób, żebym nie mógł.

Wymyślili to, bo są skończonymi kretynami.

- To znaczy? - Peter zmarszczył brwi, w duszy chwaląc się za umiejętności aktorskie.

- No... - zawahał się Jelar. - Oni się chyba obrazili, bo nie organizuję nic na urodziny. To znaczy powiedziałem, że jeśli chcą, możemy się spotkać całą paczką, ale chyba spodziewali się czegoś... Więcej.

Obrazili się? No wiesz Žiga, myślałem, że jesteś trochę bystrzejszy.

Peter westchnął głęboko, dając sobie czas na przemyślenie wszystkiego. Cały ten festiwal kłamstw i knucia, chociaż był zorganizowany w szczytnym celu, zaczynał go powoli męczyć.

- Organizowanie imprez dla was, to super zabawa, serio, uwielbiam to robić - kontynuował Žiga, wykorzystując milczenie Prevca. - Ale szczerze mówiąc, ja nie lubię spędzać swoich urodzin w klubie, czy innym zatłoczonym miejscu.

Zaraz, co?

- Wolę posiedzieć w domu, z siostrą, czy najbliższymi osobami i pograć w planszówki. Właśnie to się dla mnie liczy, spędzenie tego dnia z ważnymi dla mnie ludźmi. Miałem nadzieję, że to zrozumieją.

Kurwa.

Peter z całych sił starał się ukryć swoją nerwową reakcję na słowa młodszego kolegi. Zacisnął mocniej dłonie na kierownicy i odchrząknął, powstrzymując panikę.

- Wiesz... - zaczął, przełykając ślinę. - To twoje urodziny, spędzisz je tak, jak chcesz, a nie tak, jak ktoś sobie to wymyśli.

- Z jednej strony masz rację, ale z drugiej... - Žiga westchnął głęboko. - Nie chcę nikogo rozczarować. Może powinienem jednak coś zorganizować?

Akurat podjechali pod dom Jelara, więc Prevc zatrzymał się przed bramą i spojrzał na młodszego kolegę.

- To ty masz być zadowolony, a nie ktoś inny. Jeśli masz ochotę posiedzieć w domu, to tak zrób. A nimi się nie przejmuj, nikt nie jest na ciebie o nic zły, to po prostu... Zbieg okoliczności.

Po prostu jesteśmy idiotami. Ze mną na czele.

- Jesteś pewny?

- Oczywiście, że tak - Peter wymusił na sobie uśmiech.

Žiga odwzajemnił gest, wyraźnie uspokojony zapewnieniami starszego kolegi. Podziękował za rozmowę i podwiezienie, wysiadł z samochodu i poszedł do domu. Peter jeszcze przez chwilę obserwował go uważnie, układając w głowie wszystko, czego się dowiedział, aż w końcu wyjął telefon, nerwowo wystukał numer z pamięci i zadzwonił do młodszego brata.

- Domen, zmiana planów. Odwołujemy wszystko.

***

Dwudziesty drugi października. Dwudzieste czwarte urodziny. Chociaż spędzał je dokładnie tak jak chciał, we własnym domu i wśród najbliższej rodziny, nie czuł się do końca szczęśliwy. Jego przyjaciele z kadry nie odezwali się do niego przez cały dzień. Żaden z nich nawet nie napisał jednej, głupiej wiadomości, tych dwóch durnych słów, które świadczyłyby o tym, że jednak pamiętali.

I chociaż fałszywy uśmiech i udawana radość wychodziły mu lepiej, niż zawodowemu aktorowi, wewnętrzny smutek i zawód, które nieznośnie dawały o sobie znać, były zauważalne dla tych, którzy znali go najlepiej.

- Później wychodzisz z kolegami?

Oderwał wzrok od planszy do gry i spojrzał na młodszą siostrę, siedząca na przeciw niego.

- Nie - odparł, uśmiechając się lekko. - Zostaję w domu.

- Dlaczego? Pokłóciliście się?

- Nie, nie, po prostu... - przerwał i westchnął głęboko, zastanawiając się nad odpowiedzią. - Pojechali na wycieczkę, a ja wolałem zostać.

- Pojechali na wycieczkę w twoje urodziny i nie wzięli cię ze sobą? - spytała, spoglądając na niego przenikliwie. - Tacy z nich przyjaciele?

Žiga zwiesił głowę i zaśmiał się, bardziej z bezsilności wywołanej brakiem argumentów. Nie chciał mówić źle o kolegach z kadry, wręcz przeciwnie, był gotów bronić ich przed każdym, kto próbował. Ale dobrze wiedział, że tym razem nie ma nic na ich obronę.

Zanim zdołał podjąć jeszcze jedną próbę wybielenia ich działań, usłyszał dzwonek do drzwi. Chcąc wykorzystać szansę na ucieczkę od trudnego tematu, wstał i poszedł otworzyć. Nie miał pojęcia, kto mógłby przyjść w odwiedziny, więc był dość zaskoczony tą sytuacją.

Jeszcze bardziej, gdy otworzył drzwi i jego oczom ukazali się jego przyjaciele, szeroko uśmiechnięci i z rękami pełnymi różnych rzeczy.

- Wszystkiego naj... - zaczęli równocześnie.

Nie dokończyli jednak, ponieważ Tilen wyrwał się przed szereg i z całych sił przytulił Žigę.

- Przepraszam, że tak długo to trwało, przepraszam, że myślałeś, że cię nie lubimy, przepraszam, my tylko chcieliśmy ci zrobić niespodziankę... - powiedział szybko, płaczliwym tonem.

- Co? - Žiga, trzymając Bartola w objęciach, z zaskoczeniem spojrzał na pozostałych. - Niespodziankę?

- Skoro Tilen już nie wytrzymał dłużej i wypaplał wszystko, to chyba możemy zacząć od wyjaśnień - westchnął Peter.

- Nie pojechaliśmy w góry - stwierdził Anže Lanišek. - I nawet nie mieliśmy tego w planach. Od początku chcieliśmy ci zrobić niespodziankę na urodziny, tylko nie mogliśmy się dogadać.

- Chcieliśmy to zrobić po swojemu i nawet przez chwilę nie pomyśleliśmy o tym, że ty mógłbyś chcieć spędzić ten dzień inaczej, niż my - Domen wzruszył ramionami. - I gdyby nie Peter, dalej byśmy nie wiedzieli.

- Spanikowaliśmy i już w ogóle nie wiedzieliśmy co robić - dodał Timi. - Więc postanowiliśmy po prostu do ciebie przyjść.

- Mamy tort i dużo gier - Anže Semenič uśmiechnął się szeroko. - Nie chcieliśmy pakować ci się do domu całą kadrą, ale każdy przygotował ci prezent.

- Naprawdę nam na tobie zależy i chcieliśmy ci zrobić najfajniejsze urodziny -  stwierdził Tilen, odsuwając się od Jelara. - Nie będziesz już chodził smutny?

- Nie - odparł Žiga, dopiero teraz przyjmując do wiadomości całą tę sytuację. Uśmiechnął się szeroko, tym razem już całkowicie szczerze. - Z takimi przyjaciółmi jestem najszczęśliwszy na świecie. I to są najlepsze urodziny, jakie kiedykolwiek miałem.

I rzeczywiście, cały wieczór spędzili na graniu w planszówki, świetnie się przy tym bawiąc.

I żyli długo i szczęśliwie, a siła ich przyjaźni pozwoliła im wygrać drużynowe złoto olimpijskie w Pekinie.

***
Przepraszam za to zakończenie 😂

Przepraszam za długość tego shota 🤦‍♀️

Przepraszam za tak długą nieobecność 🤷‍♀️

Tęskniłam ❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro