|| T. Zajc x A. Lanišek|| If I killed someone for You
Był młodym, utalentowanym skoczkiem narciarskim ze Słowenii, z ogromnym potencjałem i wieloma sukcesami na koncie. Nikt nie miał wątpliwości, że jeszcze więcej czekało na niego w przyszłości. Prywatnie był bardzo skromny i nieśmiały. I tylko niewielu wiedziało, czego efektem była tak cicha natura tego chłopaka.
- Anže, zostaw... - poprosił drżącym głosem, krzywiąc się przy każdym zetknięciu, nasączonej wodą utlenioną, szmatki ze swoją skórą - To nic...
- To nie jest nic, musimy to opatrzyć. - stwierdził z powagą starszy chłopak, ostrożnie ścierając zaschniętą krew z ust młodszego.
Timi wypuścił powietrze z rezygnacją i spuścił wzrok, w wyrazie kapitulacji. Cierpliwie poczekał aż Anže skończy się nim zajmować, nie mówiąc ani słowa.
- Zdejmij koszulkę. - mruknął Lanišek, gdy wszystkie rany Zajca były już opatrzone.
Ten niechętnie, lecz posłusznie wykonał polecenie, a Anže westchnął głęboko, widząc w jakim stanie znajdował się drugi Słoweniec. Choć było już dawno po zachodzie słońca, a w pomieszczeniu nie świeciło się żadne światło, widział wyraźnie wszystkie siniaki pokrywające jego skórę. Odwrócił wzrok, zaciskając dłonie w pięści. Czuł jak ze złości łzy napływają mu do oczu. Był wściekły.
Dopiero dłoń Timiego, która niepewnie dotknęła jego własną, sprawiła, że momentalnie ją rozluźnił, umożliwiając młodszemu chłopakowi chwycenie jej.
- Przestań, przecież nic się nie stało. - stwierdził, uśmiechając się lekko.
- Timi, codziennie jest gorzej. - Anže spojrzał na niego z wyrzutem - Codziennie masz ich coraz więcej, dlaczego nie odejdziesz?
- Bo nie chcę. - odparł Zajc, wzruszając ramionami - To nie jest jego wina. To dobry człowiek. Po prostu musi iść na terapię.
- Czy ty nie rozumiesz, że wcześniej połamie ci kości?! - Lanišek podniósł głos i momentalnie tego pożałował, widząc, jak Timi kuli się ze strachu.
Szybko wypuścił powietrze z płuc, uspokajając się i mocno przytulił młodszego chłopaka.
- Przepraszam... - wyszeptał, gładząc go po głowie - Mnie nie musisz się bać. Nic ci nie zrobię. Wiesz o tym.
- Wiem. - odparł Zajc, wtulając się w niego. - Ufam ci.
- A kochasz mnie?
- Kocham. Ale nie mogę odejść. Po prostu nie mogę.
Anže znów westchnął głęboko i już nic nie odpowiedział. Gdy uspokoił Timiego, położył się na łóżku, ciągnąc go za sobą. Zaczął całować każdy centymetr jego poranionej, posiniaczonej skóry. To zdawało się przynosić ulgę młodszemu Słoweńcowi. I chociaż Lanišek cieszył się, że tej nocy może mieć swojego ukochanego przy sobie, może go chronić i się nim zaopiekować, wiedział, że nigdy nie będą szczęśliwi, dopóki w ich życiu będzie ten trzeci. Ten, który nie miał żadnych skrupułów, ani wyrzutów sumienia. Który ciągle znęcał się nad tym delikatnym chłopakiem, bijąc go do krwi. Niszcząc go fizycznie i przede wszystkim psychicznie. I chociaż Anže zrobiłby wszystko, żeby raz na zawsze pozbyć się go z ich życia, rozumiał Timiego i nie zmuszał go do odejścia. Wiedział, że prędzej go straci, niż tamten zniknie.
Przez całą noc mocno trzymał go w swoich objęciach, śpiąc na tyle płytko, że był w stanie się budzić, by uspokajać Zajca, gdy we śnie znów wracały do niego wspomnienia z ostatniego wieczora, spędzonego ze swoim chłopakiem. I chociaż cierpiał za każdym razem widząc, jak ten boi się przez sen, a rano sam był daleki od wyspania, uśmiech jakim obdarzył go młodszy chłopak, gdy się obudził, wynagradzał mu wszystko.
Bo każdy jego uśmiech był dla Laniška zwycięstwem. Ciepło ciała Timiego, dotyk jego ust i dłonie splecione razem, były dla niego wszystkim. Największym szczęściem i nagrodą o najwyższej wartości. Dlatego niczego na nim nie wymuszał. Choć nie raz było mu ciężko się powstrzymać, nie powtarzał bez przerwy, że Zajc powinien odejść od mężczyzny, który tak źle go traktuje. Nie interweniował. Jedynie opatrywał jego rany, uspokajał go, pocieszał i po prostu przy nim był tak długo, jak tylko mógł. Dawał mu całego siebie i wcale nie chciał brać nic w zamian. Dawał mu szczęście, choćby chwilowe, trwające, dopóki tamten się nie pojawiał.
Zeszli na śniadanie do hotelowej stołówki, gdzie siedzieli już Peter i Jernej. Anže miał nadzieję, że odpuszczą komentarze na temat wyglądu Timiego. Ale tym razem siniaki na jego rękach i twarzy były zbyt wyraźne.
- Boże, Timi... - Prevc uniósł brwi, zszokowany, widząc w jakim stanie jest jego młodszy kolega - Znowu?
Zajc nie odpowiedział, a jedynie spuścił zawstydzony wzrok. Anže, siedzący obok niego, od razu go objął i ze smutnym spojrzeniem pocałował go w skroń.
- On cię zakatuje na śmierć. - stwierdził ponuro Jernej.
- Nie, nieprawda... - Timi zamknął oczy i wtulił się w obejmującego go chłopaka, powstrzymując płacz. - Powiedz im...
- Cicho, mały... - wyszeptał Anže, tuląc go do siebie, po czym spojrzał na pozostałych - Dajcie mu spokój.
Oni tylko pokręcili głowami i przestali się odzywać. Nie byli w stanie zrozumieć, dlaczego ich młodszy kolega wciąż tkwi w patologicznym związku i pozwala na takie traktowanie. I w przeciwieństwie do Laniška, nie szczędzili mu uwag na ten temat.
***
Wieczór spędzili razem, we dwójkę. Poszli na długi spacer, przez całą drogę wesoło rozmawiając i się śmiejąc. Trzymali się za ręce i co chwilę skradali sobie pocałunki. Było normalnie, tak jakby ta mroczna strona ich związku nigdy nie istniała. Tak jakby wyparli obecność tego trzeciego ze swojej świadomości. Ze swojego życia.
Po powrocie do hotelu pożegnali się namiętnym pocałunkiem i poszli do swoich pokoi. Nie mogli spać razem. Nie, kiedy tamten był obecny. Chociaż Anže wiedział, że Timi i tak przyjdzie do niego w środku nocy, miał nadzieję, że to się nie stanie. Długo leżał w łóżku, nasłuchując kroków swojego ukochanego. W końcu jednak uwierzył, że tej nocy wszystko będzie dobrze i zasnął.
A gdy rano obudził go płacz młodszego Słoweńca, otworzył oczy i już wiedział, że to znów się stało. Usiadł i zobaczył Zajca skulonego w kącie pokoju z kolanami podciągniętymi do schowanej w nich twarzy. Zerwał się z łóżka, by jak najszybciej znaleźć się przy nim. Gdy tylko klęknął obok i próbował go objąć, ten w panice zaczął się wyrywać.
- Spokojnie skarbie, to ja. - Anže chwycił Timiego za nadgarstki, próbując go uspokoić - Już dobrze.
Słysząc jego głos, Timi momentalnie się uspokoił i spojrzał na niego zapłakanym wzrokiem. Na rękach miał kolejne, świeże siniaki, a z jego rozbitego nosa ciekła krew. Lanišek szybko zdjął podkoszulek i przyłożył go do nosa chłopaka, siadając obok niego, obejmując go i delikatnie nim kołysząc, by przestał płakać.
- On nie chciał... - wyjąkał Zajc przez łzy - On jest chory... Musi iść na terapię...
- Wiem, kochanie, wiem. - wyszeptał Anže, całując chłopaka w głowę - Cichutko. Uspokój się, jestem przy tobie.
Timi oparł głowę na jego torsie, całkowicie bezbronny i bezsilny. Lanišek próbował zatamować krwawienie z jego nosa, jednocześnie podciągając jego koszulkę, odkrywając kolejne ślady pobicia i zadrapania w niepokojących miejscach. Zmarszczył brwi.
- Timi... - zaczął podejrzliwie - Czy on zrobił ci coś więcej?
- Nie... - odparł po chwili zawahania Zajc, pociągając nosem.
- Powiedz prawdę.
- Nie zgwałcił mnie. - stwierdził, znów płacząc bardziej - Proszę, przestań o tym mówić.
Anže westchnął z rezygnacją i nie powiedział już nic. Nie było sensu. Teraz musiał jedynie znów opatrzyć wszystkie rany Timiego. Fizyczne i psychiczne. Jeszcze raz odbudować to, co udało mu się stworzyć z takim trudem, a co tamten zniszczył w ciągu jednej nocy.
***
- Kurwa mać, czemu od niego nie odejdziesz? - warknął Peter, zatrzymując młodszego kolegę na korytarzu - Masz jakiś jebany syndrom sztokholmski? Podoba ci się to, jak cię leje co noc?
- Przestań, Peter... - wyjąkał Timi, rozglądając się za Anže. Ale Laniška nie było w pobliżu - On mnie kocha. Wiem, że tego nie chce.
- Jakby nie chciał, to by tego nie robił. A ty każdego dnia wyglądasz gorzej. Ciekawe, czy jak skończysz w szpitalu, to też go będziesz tak tłumaczył.
- Będę! - krzyknął młodszy chłopak - Odwal się od niego!
Odepchnął Prevca i poszedł w swoją stronę, a ten tylko mruknął coś pod nosem. Temu wszystkiemu przysłuchiwał się Anže, stojący za ścianą. I choć nie przyznałby tego Timiemu, wiedział, że Peter miał rację. Będzie coraz gorzej. Nie mógł znieść tej myśli, więc zaczął myśleć w jaki sposób mógłby to zakończyć raz na zawsze.
***
- Skarbie... - zaczął, chwytając Zajca za dłoń, gdy leżeli razem na łóżku w pokoju starszego chłopaka - Kochasz mnie?
- Kocham, przecież wiesz. - odparł Timi, składając na jego ustach czuły pocałunek.
- A pokochałbyś mnie bardziej, gdybym... Kogoś dla ciebie zabił?
- Co? - Zajc podniósł się na rękach i spojrzał z zaskoczeniem na drugiego Słoweńca - O czym ty mówisz?
- On nie przestanie. - stwierdził ze smutkiem Anže - Nie uwolnisz się od niego. Nie będziemy szczęśliwi. Będzie cię krzywdził, a ja zrobię wszystko, żeby cię przed tym uchronić. Jeżeli go zabiję...
- Przestań, oszalałeś?! - Timi odepchnął od siebie Laniška i usiadł na łóżku, patrząc na niego ze złością - Nie chcę więcej tego słyszeć!
- Timi...
- Nie! Nigdy więcej tak nie mów! - krzyknął, wstając i wyszedł, trzaskając drzwiami.
Wrócił dopiero wieczorem, wciąż zły, a jednak stęskniony za bliskością i poczuciem bezpieczeństwa, jakie dawał mu Anže.
***
Nigdy wcześniej nie widział na własne oczy, jak tamten krzywdził Timiego. Widział tylko efekty w postaci ran i siniaków. Tej nocy był pierwszy raz, gdy Anže był świadkiem, jak jego ukochany jest katowany. Od zwykłej sprzeczki, jednego złego słowa wypowiedzianego przez Zajca, które wcale nie było prowokacyjne, poprzez cios z otwartej dłoni w twarz, aż do okładania go pięściami po całym ciele. Strach, płacz i błaganie, by ten przestał, tylko wzbudzały jego agresję wobec młodszego chłopaka. Lanišek obserwował to, czując narastającą wściekłość, ale nie mógł zainterweniować. Nie był w stanie zrobić nic. Mógł tylko patrzeć.
Jego złość szybko zamieniła się w zaskoczenie, a później przerażenie, gdy tamten przyparł Timiego do łóżka i zaczął go rozbierać. Zajc nie miał siły protestować, a jedynym wyrazem jego sprzeciwu były łzy płynące z jego oczu. Wtedy Anže zrozumiał, że Timi go okłamał. Że był gwałcony, prawdopodobnie już wiele razy. Furia w jaką wpadł Lanišek była ogromna, a fakt, że nie był w stanie jej wyładować na sprawcy, całkowicie go złamał. Od tej chwili jakiekolwiek tłumaczenia Timiego i próby obrony jego chłopaka, nie miały znaczenia.
On musiał zginąć.
Dlatego poczekał cierpliwie, aż tamten skończy znęcać się nad Zajcem. Poczekał, aż uspokoi się na tyle, by odzyskać nad sobą kontrolę. Poczekał, aż znów spotka się z Timim, by po raz kolejny opatrzyć wszystkie nowe rany, nie przyznając się do tego, co zobaczył. Nie powiedział, że zna prawdę. Nie mówił nic na ten temat, po prostu był przy swoim ukochanym i tak jak zwykle, odbudowywał to, co tamten zniszczył.
A gdy nastała kolejna noc, wziął nóż i postanowił raz na zawsze zakończyć ten horror, w jakim trwał Zajc.
***
Timi obudził się w środku nocy. Poczuł przenikliwe zimno i tęsknotę, więc wstał i wyszedł z pokoju dzielonego z Tilenem Bartolem. Wyszedł na korytarz i podszedł do drzwi od pokoju Anže, tak jak robił to każdej nocy.
Wszedł do środka, mając nadzieję, że jego chłopak śpi i będzie mógł po prostu się do niego przytulić. Że tej nocy nic się nie stanie.
Zamknął za sobą drzwi i zamarł widząc, że Lanišek nie śpi, lecz siedzi na łóżku. W dłoni trzymał zakrwawiony nóż. Krew znajdowała się również na jego ubraniu i przedramionach. Oddychał ciężko, a głowę miał spuszczoną w dół.
- L-Luka? - wyjąkał Timi.
Starszy Słoweniec zaśmiał się w odpowiedzi.
- Nie, skarbie. - wyszeptał drżącym głosem - Anže.
- Boże, coś ty zrobił. - Zajc podszedł do drugiego chłopaka, wyrwał mu nóż z dłoni i spojrzał na jego ręce.
Widząc głęboko pocięte nadgarstki i krew, która wylewała się z nich zdecydowanie za szybko, zaczął płakać.
Anže z trudem uniósł głowę i spojrzał na niego z uśmiechem.
- Zabiłem go... Dla ciebie, kochanie... Żebyś już nigdy więcej nie cierpiał.
Po wypowiedzeniu tych słów, upadł, całkowicie tracąc siły i nie reagując na zrozpaczone krzyki Timiego. Nie reagował już na nic. Ani on, ani ten drugi, żyjący wewnątrz niego.
--------------------------
Już od dawna miałam ochotę na coś z Anže i Timim, a na ten pomysł wpadłam wczoraj.
Była już schizofrenia, dwubiegunówka, parę innych chorób, to teraz wielość osobowości 😂
Nie wiem, czy to najmroczniejszy shot jaki napisałam, ale na pewno jeden z nich.
I moim nieskromnym zdaniem, jeden z lepszych 😅😆
Na podstawie piosenki: Alec Benjamin - If I killed someone for You
No, to miłej nocki 💖😇
Ah i jeszcze co do challengu o nie powtarzaniu bohaterów w shotach... Postanowiłam, że mogą się powtarzać w parach, ale nie tych samych. Więc to ostatni shot o Lanišku i Zajcu w tym roku, ale może jakiś Pranišek się trafi? Kto wie 😁
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro