||Forfang|| List do C.
Kochanie,
Nawet nie wiesz jak tęsknię. Jak wiele oddałbym, żeby znów Cię zobaczyć. Móc dotknąć Twojej delikatnej skóry, poczuć Twój zapach i smak Twoich ust. Jak bardzo chciałbym znów być fundamentalnym elementem Twojego życia. Żebyś znów była ze mną i tylko dla mnie. Żebyś znów była tą Celiną, dla której poświęciłbym własne życie. Tą sprzed mojego upadku...
Ponieważ to właśnie po nim stałaś się dla mnie nic nie wartą dziwką. Właśnie wtedy, kiedy przez dwa tygodnie leżałem w śpiączce, a Ty każdego dnia siedziałaś przy moim łóżku i trzymałaś mnie za rękę. Mówiłaś do mnie ze łzami w oczach i płakałaś, błagając, żebym się obudził.
Czasem nie przychodziłaś. Ale nigdy nie byłem samotny. Zamiast Ciebie, przychodził Daniel. Mój najlepszy przyjaciel. Przychodził i tłumaczył, że jesteś w domu. Że odpoczywasz. Że bardzo cierpisz i że powinienem się obudzić, aby oszczędzić Ci tego cierpienia. Bardzo Cię wspierał podczas kiedy ja leżałem nieprzytomny.
Za bardzo.
Kiedy się obudziłem, potwierdziliście to, co wiedziałem od dawna, będąc w śpiączce. Zakochałaś się w nim. A on w Tobie. Mój najlepszy przyjaciel wykorzystał chwilę mojej niedyspozycji i odebrał mi wszystko co miałem. Odebrał mi Ciebie.
Po kolejnych tygodniach rehabilitacji i walczenia z depresją, wróciłem do skoków. Ale nic już nie było takie samo. Ty nie chciałaś mnie znać. Dlaczego? Czy to przez upadek? Czy wystraszyłaś się, że pewnego dnia nie skończy się to śpiączką, a śmiercią? Nie chciałaś poczuć jak to jest stracić kogoś, kogo się kocha? Więc dlaczego poszłaś do niego? Do chłopaka z lękiem wysokości, dla którego każdy kolejny skok był walką z ogromnym strachem i z samym sobą?
Teraz Cię rozumiem. Zajęło mi to bardzo dużo czasu ale byłem w stanie Cię zrozumieć. Zaakceptować. I znienawidzić. Tak kochanie. Nienawidzę Cię z całego serca. Ale wtedy jeszcze o tym nie wiedziałem. Wtedy, kiedy miały miejsce te wydarzenia, jeszcze coś do Ciebie czułem. I chciałem, abyś była szczęśliwa. A jak inaczej mogłem zapewnić Ci szczęście, jeśli nie poprzez pomaganie Danielowi w przełamaniu strachu? Przecież był moim przyjacielem, nie chciałem, żeby coś mu się stało. Ty też nie chciałaś.
Nie wiesz co się wtedy stało, prawda? Zaraz Ci wszystko wytłumaczę.
Kiedy tylko wróciłem na zgrupowanie, dużo rozmawiałem z Danielem. Nie mówił Ci o tym? Zapewne nie chciał, żebyś miała wyrzuty sumienia, że mnie zostawiłaś. Oh skarbie, zawsze miałaś takie dobre serce. Serce, które mam ochotę wyrwać z Twojej piersi, a następnie patrzeć jak w bólu i przerażeniu umierasz, leżąc w powiększającej się kałuży gorącej krwi.
Daniel bardzo się cieszył, że nie jestem na niego zły. Jak mógłbym! Przecież był moim najlepszym przyjacielem! Wiem, że nie chciał mnie skrzywdzić. Ja również nie chciałem go skrzywdzić.
Wbrew temu co Ci powiedziano, co powiedział Halvor, nic nie zrobiłem.
Halvor... Mój kochany Halvor... Jest takim dobrym człowiekiem. Tak bardzo mi pomógł. Pomógł mi poradzić sobie z depresją. A następnie razem ze mną pomógł Danielowi przezwyciężyć jego lęk. Nie, nie miał w tym czynnego udziału. Po prostu go do mnie przyprowadził. Wiem, że Daniel nie ufał mi do końca. Nie rozumiałem dlaczego, ale zaakceptowałem to.
Celino, napisałem, że nic nie zrobiłem.
Skłamałem. Tak jak Wy mnie okłamywaliście.
Gdy tylko Daniel stanął przede mną, mając niepewny wyraz twarzy, najpierw z nim porozmawiałem. Wyjaśniłem mu dlaczego chciałem się z nim spotkać. Ostrożnie dobierał słowa, odpowiadając mi. Wyjaśnił, że to Ty go uwiodłaś. A on nie mógł się oprzeć. Zdenerwował mnie tym. Jak śmiał Cię oczerniać? Jak śmiał mówić do mnie takie rzeczy? Jak mógł powiedzieć coś takiego o kobiecie, którą podobno kocha? Czy była to samoobrona? Próba ratowania naszej przyjaźni? To nie miało znaczenia. Nikomu nigdy nie pozwolę mówić o Tobie w ten sposób.
To dlatego go pobiłem. Rzuciłem się na niego i zanim zdążył zareagować, pobiłem go tak bardzo, że sam nie mogłem znieść bólu moich pięści. Przestałem, gdy on przestał się bronić. Wciąż był przytomny, ale nie miał sił, żeby zrobić cokolwiek. Wtedy zrozumiałem, że właśnie skrzywdziłem przyjaciela. Byłem przerażony Celino. Jak nigdy wcześniej. I jak nigdy później.
Przeprosiłem go oczywiście! Spytałem, czy wciąż jestem jego przyjacielem. Nie odpowiedział. Uznałem to za potwierdzenie, dlatego z uśmiechem na twarzy postanowiłem przejść do dalszej części mojego planu. Powiedziałem "Chodź Daniel. pomogę Ci. Celina będzie szczęśliwa, zobaczysz." Nie był w stanie iść sam, więc musiałem mu pomóc. Ale najpierw zawiązałem mu oczy, ponieważ to była niespodzianka. Kochanie, gdybyś tylko widziała wyraz jego twarzy, gdy pokazałem mu tę niespodziankę!
Był przerażony.
Ponieważ staliśmy na dachu bardzo wysokiego budynku.
Daniel zaczął płakać. Wiedział już co chcę zrobić i nie był w stanie się opanować. Drżał z przerażenia. Ciężko było mu złapać oddech. W połączeniu z widokiem jego zakrwawionej, zmasakrowanej twarzy, było to bardzo nieprzyjemne doświadczenie. Dlatego bardzo się cieszyłem, że mu pomogę.
Nie Celino, nie zepchnąłem go z dachu. Nigdy nie zrobiłbym czegoś takiego! Przecież to mój przyjaciel! Ale zmusiłem go do tego. Wiem, że normalnie nigdy by czegoś takiego nie zrobił. Nawet nie podszedł by do krawędzi. Stałby sparaliżowany na środku, czekając aż ktoś zabierze go na dół. Ale tym razem zrobił kilka kroków naprzód. O jeden za dużo jak dla niego. A wiesz dlaczego się na to odważył?
Przez Ciebie.
Tak Celino. Przez Ciebie. Powiedziałem mu, że będziesz szczęśliwa kiedy skoczy. Kiedy przełamie swój lęk do wysokości. Że to wszystko jest dla Was. Dla Ciebie i dla niego. I że jeśli tego nie zrobi, zabiję Cię. Bo nie pozwolę, żebyś żyła w strachu przed utratą ukochanego. A skoro nie ma możliwości byś mogła żyć bez tego strachu, nie będziesz żyła wcale.
Płakał. Bardzo płakał. Błagał mnie, żebym go do tego nie zmuszał. Ale przecież to wszystko było dla Waszego dobra! Dlatego po kolejnych negocjacjach, kiedy już trzymałem telefon z wykręconym do Ciebie numerem, by podać Ci adres pod który miałabyś do nas przyjechać, skoczył. Skoczył, ponieważ nie chciał widzieć jak się wykrwawiasz. Nie rozumiem. Ja marzę o tym widoku.
W ten sposób przełamałem strach Daniela. Nauczyłem tego chłopca latać. Jak się później okazało, przełamałem mu również kręgosłup. Ten upadek nie skończył się dla niego tak dobrze jak mój dla mnie. Ale byłem szczęśliwy. Ponieważ już nie musiałaś bać się o utratę ukochanego. Ponieważ Daniela już nie ma.
Gdyby nie Halvor, wszyscy myśleli by że Daniel popełnił samobójstwo. Nikt mnie o nic nie podejrzewał. Ale Halvor się wygadał. Nie wytrzymał psychicznie. Zawsze był słaby. A mimo to pocieszny. Dlatego nie przyznałem mu racji i do samego końca utrzymywałem, że on nie miał z tym nic wspólnego. Uwierzyli. I całe szczęście. Nie chciałbym, żeby trafił do więzienia! Ponieważ on również potrzebuje mojej pomocy. I otrzyma ją kiedy tylko stąd wyjdę.
Ale nieco później. A wiesz dlaczego, kochanie?
Bo następna jesteś Ty.
~ Twój Johann. Na zawsze, aż do końca Twych dni.
-------------------------------------------------------------------------
Hyhyhy, jestę psychopatę ^__^ Tak, pomysł na tego shocika powstał podczas zbierania się na imprezę xD Susząc włosy doznaję olśnienia i wpadam na pomysł fabuły o psychopatycznym mordercy. Cała ja xD Przy okazji wymyśliłam kilka nowych shotów, które pojawią się wkrótce.
Generalnie historia ta miała pojawić się w troszkę bardziej rozbudowanej i innej formie. Nie jako list, a opowiadanie z perspektywy Forfiego, ale uznałam, że w ten sposób będzie bardziej... klimatycznie? Tak, to chyba dobre słowo.
Obiecuję skończyć historię z Cene! Kiedyś...
Generalnie licencjat oddany, za tydzień egzaminy i obrona i będzie baaaaardzo dużo czasu na pisanie, i baaaaardzo dobrze, ponieważ zdarza mi się pisać po 3 długie opowiadania na raz i żadnego nie mogę skończyć.
Jestem dumna, że wracam i że wracam z czymś innym niż Prevce :3
Miłego czytania!
~ Kurolilly
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro