Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

||A. Lanišek & C. Prevc|| A little bit place in your heart

- Nastja jest w ciąży - powiedział prawie szeptem. Głowę miał nisko spuszczoną, a wzrok wbity w powierzchnię stolika, przy którym siedział.

Nie odważył się spojrzeć na siedzącego przed nim Prevca, chociaż podejrzewał, że jego mina przybrała teraz zszokowany wyraz.

- Słucham? - spytał z niedowierzaniem.

Gdy usłyszał, że Anže koniecznie chce się z nim spotkać, był prawie pewien, że chodzi o obietnicę, którą niegdyś mu złożył. Że w końcu pozbędzie się ze swojego życia i domu kobiety, z którą już od dawna nie wiązały go żadne uczucia. Że Cene w końcu przestanie być dla niego tym drugim, namiętną odskocznią od normalnego życia, które tak naprawdę było tylko kłamstwem, a stanie się tym jedynym i najważniejszym.

Ponieważ wierzył w to tak głęboko, nie potrafił dopuścić do siebie znaczenia tego komunikatu. Rozpaczliwie szukał takiego wyjścia z sytuacji, które było dla niego dobre.

- Czyli... - zaczął, drżącym głosem. - Wyprowadza się do ojca tego dziecka? - spytał ostrożnie, choć doskonale wiedział, jak absurdalnie to brzmiało.

- Nie, Cene - zaprzeczył Anže, garbiąc się jeszcze bardziej, jakby chciał całkowicie zniknąć, opanowany przez wstyd i poczucie winy. - To moje dziecko.

Prevc przygryzł dolną wargę i spojrzał w okno przytulnej kawiarni, w której siedzieli. Ta informacja zabolała go tym bardziej, że odkąd się spotykali, Lanišek zarzekał się, że jedyne co łączy go z Nastją, to mieszkanie.

- Czyli kłamałeś - mruknął, zawiedzionym tonem. - Sypiasz z nią.

- Nie - ożywił się Anže. - Nie sypiam z nią, to był jeden raz, w dodatku oboje byliśmy pijani. I oboje tego żałowaliśmy.

Cene kiwnął głową ze zrozumieniem, wciąż nie odwracając wzroku od okna.

- Który miesiąc?

- Trzeci. Niedawno mi powiedziała.

- Nie usunie, prawda? - spytał, prawie bezgłośnie, spoglądając na Laniška ze łzami w oczach.

Wiedział, że go traci. Czuł jak ten, niczym piasek, przesypuje się przez jego palce, ucieka i Cene nie jest w stanie go zatrzymać. A mimo to, próbował. Chwytał się wszystkiego, nawet jeżeli było to nielogiczne i niezgodne z jego przekonaniami. Rozpaczliwie próbował zapobiec temu, co było nieuchronne.

- Chciała - przyznał Anže. - Ale zabroniłem jej... To znaczy poprosiłem, wręcz wybłagałem ją, żeby tego nie robiła. Zrozum, ona dla mnie mogłaby nie istnieć. Chciałbym, żeby raz na zawsze zniknęła z mojego życia, żebym mógł być z tobą, bo tylko ciebie kocham, ale kiedy ze łzami w oczach powiedziała mi o ciąży, poczułem coś... No ucieszyłem się. Cholernie się ucieszyłem. Cene, ja chcę tego dziecka.

- I co? - zaśmiał się Prevc. - Sądzisz, że uda ci się stworzyć z nią szczęśliwą rodzinkę? Do końca życia będziesz okłamywał siebie i wszystkich wokół, bawiąc się w dom?

- Jeśli będę musiał - mruknął Lanišek. - Ona też w końcu się zgodziła. Pod jednym warunkiem...

- Że ja zniknę - dokończył Cene, pustym wzrokiem wpatrując się w filiżankę po kawie. - Jasne.

- Przykro mi. Nie chciałem tego. Wiesz, że kocham tylko ciebie.

- Jak widać nie aż tak mocno - odparł, po czym wstał i zabrał swoje rzeczy. - To powodzenia na nowej drodze życia. Tylko nie pisz do mnie, jak Nastja pójdzie w cholerę, z dzieckiem albo bez niego, a jestem pewien, że tak się właśnie stanie - stwierdził wychodząc i tłumiąc w sobie kolejne łzy.

Anže był innego zdania. To prawda - oboje żałowali tamtej imprezy urodzinowej, którą spędzili razem, i na której zdecydowanie za dużo wypili. Nawet nie wiedział jak doszło do tego, że znaleźli się w łóżku. Ale odkąd dowiedział się o ciąży, wielokrotnie rozmawiał z Nastją o tym, co dalej. Chciał podjąć się tego wyzwania, ponieść konsekwencje za własną głupotę i nieodpowiedzialność. Ona w końcu się zgodziła, a on zrobił wszystko, by wykorzystać daną mu szansę. Dbał o nią i opiekował się przez kolejne miesiące, najlepiej jak potrafił. Chociaż nic do niej nie czuł, wszystko robił z myślą o dziecku, które nosiła i z każdym kolejnym miesiącem coraz bardziej wierzył, że uda im się zapewnić mu dobre życie.

Był przy niej we wszystkich trudnych chwilach, na wszystkich badaniach, interesował się, zawsze chciał wiedzieć wszystko, znać każdy szczegół. Kiedy dowiedział się, że będzie miał syna, z radości powiedział, że ją kocha, pierwszy raz od wielu lat. Drugi, gdy urodziła zdrowego, silnego i, według Anže, pięknego chłopczyka. Ale ona doskonale wiedziała, że jego wyznania nie są szczere.

Dlatego kiedy już opanowali podstawy opieki nad dzieckiem, a Anže zaczął poważnie zastanawiać się nad oświadczynami i ślubem, ona wykorzystała chwilę jego nieobecności, spakowała swoje rzeczy i wyszła zostawiając po sobie tylko list. Napisała w nim, że musiała odejść. Że nie jest gotowa na dziecko. Że to nie jest życie dla niej i że nigdy więcej jej nie zobaczą, ani Anže, ani ich synek. Ta wiadomość podcięła mu skrzydła i sprawiła, że upadł boleśnie, uderzając o twardą ziemię. Cała jego wizja przyszłości została roztrzaskana, podobnie jak serce, pełne nadziei na dobre, szczęśliwe życie. Opanował go strach, wręcz panika, obawa przed tym, co miało nastąpić. Mając Nastję u boku, był w stanie uwierzyć, że wspólnie spokojnie utrzymają tę rodzinę. Ale sam?

Oczywiście podjął próbę, ale porażkę odniósł zaskakująco szybko.

I podobnie jak wiele swoich poprzednich porażek, tę również postanowił wymazać z pamięci alkoholem, pod którego wpływem przeważnie robił głupie rzeczy. Tym razem nie było inaczej.

Anže: Zostaliśmy sami. Gratuluję. Jak zwykle miałeś rację.

***

Cene wszedł do mieszkania, które znał równie dobrze, jak swoje własne. Szybko zauważył, że niewiele się w nim zmieniło. Może oprócz pojawienia się kilku nowych elementów, jak wózek dziecięcy stojący w kącie, czy jakieś zabawki, ale poza tym było dokładnie takie, jak je zapamiętał.

Poczuł delikatne ukłucie w sercu, gdy wróciły do niego wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem. Wszystkie spędzone razem chwile, romantyczne i namiętne, wszystkie wyznania miłosne i nigdy nie spełnione obietnice.

Wszedł dalej, do salonu, gdzie od razu zauważył pustą butelkę po jakiejś taniej whisky i bałagan panujący wszędzie wokół. Nie miał jednak czasu, by się nad tym skupić i zastanawiać, gdzie znajduje się Anže, bo jego uwagę odwrócił płacz dziecka. Spojrzał w stronę, skąd dochodził odgłos i wolnym krokiem poszedł do niewielkiego pokoju, w którym znajdowało się dziecięce łóżeczko, a w nim mały chłopiec. 

Prevc oparł się o ramę łóżka i przez chwilę przyglądał się zapłakanemu dziecku, na którego widok lekko się uśmiechnął.

- Gdzieś już widziałem te oczy - stwierdził obojętnie. - Więc to ty jesteś powodem, dla którego mnie rzucił, co? 

Jego spokojny ton głosu nie przynosił żadnych efektów, jednak Cene miał w sobie wystarczająco dużo cierpliwości, by nie reagować nerwami na płaczącego syna Anže. 

- A taki był pewny swego... - zaczął i podjął próbę uspokojenia dziecka, machając mu przed oczami maskotką - Że cię wychowa, że stworzy kochającą rodzinę, i co? I teraz ty sobie tu płaczesz, a on pewnie leży gdzieś, kompletnie zalany.

Gdy kolejna zabawka nie przyniosła efektu, chłopak westchnął głęboko i wziął malca na ręce. 

- Chyba po prostu jesteś głodny - stwierdził, tuląc go do siebie i kołysząc. 

Zaczął iść powoli w stronę kuchni, a dziecko, po chwili wyciszenia, znów zaczęło płakać głośniej.

- Tak, wiem, życie jest okrutne. - mówił dalej Cene - Też bym płakał na twoim miejscu. Mama cię olała, tatuś nie podołał... Nie za dużo jak na dwa miesiące życia? 

Przez chwilę szukał wszystkiego, co było mu potrzebne, komentując każdą wykonywaną przez siebie czynność, żeby odwrócić uwagę trzymanego przez siebie chłopca. A gdy już znalazł butelkę i mleko modyfikowane, przygotował wszystko, po czym wrócił do salonu, gdzie usiadł na kanapie i dał dziecku butelkę. Z zadowoleniem stwierdził, że właśnie tego mu było trzeba. Przez chwilę obserwował jak mały spokojnie je, po czym przeniósł wzrok na butelkę po alkoholu. 

- Czy to nie ironiczne? - zaczął. - Odbiłeś mi chłopaka, a mimo to, przyszedłem tu i się tobą zajmuję. Ty jeszcze nie wiesz, czym jest ironia, co nie? W sumie niewiele wiesz. Ufasz każdemu, kto cię przytuli i da jeść. Czemu to muszę być ja? - spytał, patrząc w duże, błękitne oczy chłopca. - Wiesz, nie mam nic do ciebie. To nie twoja wina, że twoi rodzice są kretynami. Nie prosiłeś się na świat. I mam nadzieję, że ty też nie będziesz mnie za nic winił, a wręcz przeciwnie. Chciałbym, żebyś pewnego dnia, kiedy już podrośniesz i zrozumiesz wiele rzeczy, opierdolił swojego tatusia za to, że mnie zostawił. Okej? Mogę na ciebie liczyć? Powiesz mu wtedy "hej, tato, a czemu zostawiłeś Cene? Dlaczego wolałeś być z mamą, skoro nas nie kochała? A Cene zawsze bardzo, bardzo cię kochał."

- Ja też cię kochałem... I dalej kocham.

Słysząc głos Anže, Prevc jedynie uśmiechnął się pod nosem, po czym spojrzał łagodnie na drugiego Słoweńca, wyglądającego na nich zza drzwi sypialni. Lanišek podszedł bliżej i usiadł obok Cene. Nie wyglądał najlepiej. Jego podkrążone, sine oczy zdradzały wiele przepłakanych nocy.

- Jak to zrobiłeś? - spytał, wskazując na dziecko. - Próbowałem wszystkiego, żeby go uspokoić, jeść też mu dawałem.

- Jesteś zdenerwowany, on to czuje. Dlatego płacze - odparł Cene, po czym uśmiechnął się delikatnie, podając chłopca Anže. - Masz, w końcu to twoje dzieło.

Ten niepewnie przejął swojego synka, który znów zaczął wydawać z siebie ciche jęki, poprzedzające płacz. Lanišek wziął kilka głębokich oddechów i uspokoił się. A dziecko wraz z nim. Nakarmił go do końca, nie potrafiąc oderwać od niego wzroku. A później zaniósł go do łóżeczka i tam już pozostał, podczas gdy Cene posprzątał mieszkanie, wiedząc, że w razie jakiejkolwiek niezapowiedzianej wizyty, widok butelek po alkoholu i śmieci walających się po podłodze, w mieszkaniu, w którym jest małe dziecko, nie zrobi dobrego ważenia.

Gdy skończył, poszedł do pokoju, w którym był Anže i zastał go siedzącego przy łóżeczku chłopca. Trzymał go za rączkę, albo gładził po policzku, ze łzami w oczach. Cene stanął obok i zacisnął dłoń na jego ramieniu.

- I co teraz? - spytał z powagą. 

- Nie wiem... - odparł drżącym głosem Lanišek. - Nie mam pojęcia. Kocham go, jest dla mnie wszystkim i nie chcę, żeby ktoś mi go odebrał. Nie pozwolę na to. Ale... - przeniósł wzrok na Prevca. - Sam sobie nie poradzę. 

Ten westchnął głęboko i przykucnął przed nim, wyraźnie zastanawiając się nad odpowiedzią.

- Nie widzieliśmy się bardzo długo, Anže. - stwierdził w końcu, spuszczając wzrok, który po chwili przeniósł na chłopca. - Nie przyszedłem tu po to, żeby zostać jego ojcem. 

Milczał kolejną chwilę, po czym lekko się zaśmiał, delikatnie chwytając Laniška za ręce. 

- Ale jeżeli zrobi mi trochę miejsca w twoim sercu, to mogę spróbować. 

Anže nie odpowiedział, tylko przysunął się do Cene, łącząc ich usta w namiętnym pocałunku. Przekazał mu w nim wszystkie swoje emocje, których nie byłby w stanie przekazać słownie. Tęsknotę, smutek, wyrzuty sumienia i przede wszystkim miłość, jaką do niego żywił. Prevc szybko odwzajemnił gest, wplatając dłoń we włosy Laniška. Kochał go i chciał do niego wrócić. A dwumiesięczny synek w pakiecie, był żywą obietnicą tego, że tym razem im się uda.

---------------------------------
Dzień dobry 😊

Nie zabiłam Prevca! 😂

A ten shot był w planach już dawno, w sumie zaraz po tym jak przy okazji ff o Pranišku któraś z czytelniczek zaczęła podejrzewać, że Anže wpakował się w dziecko. Teraz już się wyjaśniło, że nie, ale sam pomysł tak mi się spodobał, że postanowiłam napisać w tym temacie coś osobnego.

Jak się podoba? 😊

Miłego dnia! 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro