Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

||A. Insam x J. Learoyd|| Blank Memories [2/2]

Stało się. Czasu cofnąć nie mogłem. Przespaliśmy się ze sobą i... Nie. To ja go przeleciałem... Nie, też nie. Wykorzystałem go. Bezczelnie go wykorzystałem. Może nawet zaliczało się to do gwałtu, nie wiem. Może został mi ostatni dzień życia na wolności.

Nie miałem sił, ani chęci na nic. No bo co, miałbym teraz wyjść? Uciec z własnego pokoju i poczekać, aż on sam sobie pójdzie? I potem do końca życia go unikać, licząc na to, że nie powie nikomu, co się stało? Nie, już wystarczająco dużo spierdoliłem. Teraz mogłem tylko usiąść i poczekać na to, co było nieuniknione.

Wcześniej jednak wziąłem butelkę wody ze swojego plecaka. Sam wziąłem kilka łyków, a resztę zostawiłem jemu, kładąc butelkę na stoliku obok jego połowy łóżka, by mógł się napić, gdy wstanie. Tak jakby ten mały wyraz empatii miał cokolwiek zmienić.

Później poszedłem na 'swoją' część łóżka, usiadłem na nim i znów chwyciłem się za włosy, czując jak wyrzuty sumienia powoli mnie zabijają.

Spędziłem w tej pozycji kilkanaście minut, zanim Jonathan się obudził. Słysząc jego głębokie westchnięcie, poczułem jak paraliżuje mnie strach. Siedziałem nieruchomy, nawet na niego nie patrząc i zastanawiałem się, co miałbym mu teraz powiedzieć. No bo jak wyjaśnić to, co się stało? Hej, stary, pewnie się zastanawiasz o chuj chodzi. Cóż, nie wiem, czy jesteś gejem, czy nie, sam nie wiem, czy nim jestem, ale nie zmienia to faktu, że wczoraj się ostro pieprzyliśmy.

Przewrócił się na plecy, a ja kątem oka dostrzegłem jak otwiera oczy i spogląda na sufit. Następnie zmarszczył brwi i spojrzał na mnie, ale szybko odwrócił wzrok, wyraźnie zawstydzony. Podejrzane było to, że nie wydawał się być zaskoczony moim widokiem, ani w ogóle tą sytuacją. Czyli, że co? Pamiętał wszystko?

Po chwili zauważył wodę, więc sięgnął po butelkę i podniósł się ostrożnie. Widząc, jak krzywi się z bólu z wiadomego powodu, znów poczułem jak mój żołądek zaciska się z żalu i złości na samego siebie. Odkręcił butelkę i wziął kilka łyków, po czym odstawił ją z powrotem i przewrócił się na bok, plecami do mnie, sięgając po swoją bieliznę. Wyraźnie nie przejmował się tym, że jego koszulka przestała pełnić funkcję okrycia, co zmusiło mnie do odwrócenia głowy w stronę okna, tylko po to, żeby znów nie zacząć się gapić jak debil na jego nagie ciało.

Usłyszałem, że się ubrał, a później westchnął głęboko. Kolejne kilkanaście sekund siedział nieruchomo, podobnie jak ja, po czym w końcu postanowił się odezwać.

- Mam sobie iść? - spytał cicho.

- Jak chcesz - odparłem, znów na niego spoglądając. - Możesz zostać - dodałem, mając na uwadze fakt, że wypadałoby chyba porozmawiać.

Kiwnął głową i znów zamilkł. Podciągnął kolana do brody, choć tu też nie obyło się bez bólu, którego siłę zdradzał grymas na jego twarzy. Objął nogi ramionami i zaczął się rozglądać po pokoju, tylko po to, by ostatecznie zatrzymać wzrok na mnie.

- Pamiętasz coś?

- Mhm, do ósmego z rzędu kieliszka - przyznałem, zgodnie z prawdą. - Później już tylko urywki. Akurat te, które nie pozostawiają wątpliwości, że my... No wiesz...

- Przespaliśmy się - westchnął, kończąc za mnie i chwała mu za to, bo mi to stwierdzenie nie mogło przejść przez gardło.

- Posłuchaj... - zacząłem, zdenerwowanym, drżącym tonem głosu. - Nie chciałem tego, okej? Nie wiem, dlaczego tak się stało i jest mi strasznie wstyd, że do tego doprowadziłem. Nie winię cię za nic, bo gdybym się kontrolował, do niczego by nie doszło. Przepraszam, wiem jak to wygląda, ale musisz mi uwierzyć, że ja wcale taki nie jestem, nie miałem zamiaru cię wykorzystać, ani nic takiego, po prostu... - tłumaczyłem się, mówiąc bardzo szybko, praktycznie na jednym wydechu. - Naprawdę tego żałuję i obiecuję ci, że to się nigdy nie powtórzy. - dodałem, zwieszając głowę.

Podczas całych moich wyjaśnień mimika jego twarzy zmieniała się z całkowitego zaskoczenia, przez niezrozumienie, aż w końcu coś, czego do końca nie byłem w stanie zidentyfikować. Jakby... Smutek, pomieszany z żalem i lekkim rozczarowaniem.

- Żałujesz... - powtórzył za mną, a gdy przytaknąłem kiwnięciem głowy, on smutno się zaśmiał. - Dobre.

Podniósł się z łóżka i pozbierał swoje ubrania, które niedbale założył na siebie. Patrzyłem na to z zaskoczeniem, kompletnie nie rozumiejąc jego reakcji i nagłej złości, widocznej w jego oczach. Powiedziałem coś nie tak?

Dopiero, gdy zaczął iść w kierunku drzwi wyjściowych, zerwałem się na nogi i pobiegłem za nim, zatrzymując go tuż przed tym, jak sięgnął do klamki.

- Jonathan! - rzuciłem głośno, chwytając go za ramię i odwracając do siebie. - O co chodzi?

- Wiesz jak długo na to czekałem?! - warknął, patrząc na mnie oczami, w których zaczęły pojawiać się łzy. - Od jak dawna próbowałem doprowadzić do tej sytuacji, żeby w końcu chłopak, o którym nie mogę przestać myśleć, zwrócił na mnie uwagę? Wczoraj mi się udało i... Może to było złe, bo byłeś tak pijany, że nie zdawałeś sobie sprawy z tego, co z tobą robiłem, ale starałem się jak mogłem, żeby ta noc była dla ciebie wyjątkowa i żebyś dobrze ją wspominał, a ty, kurwa, żałujesz! - krzyknął, po czym zwiesił głowę, by ukryć to, że się rozpłakał.

Przez kilka kolejnych sekund po prostu stałem i patrzyłem na niego, całkowicie zszokowany, z otwartymi ustami. Puściłem jego ramię i chwyciłem go za podbródek, unosząc jego głowę z powrotem do góry.

- Czyli... - zacząłem niepewnie. - Sam do tego doprowadziłeś? Specjalnie?

- Widziałem, że dużo wypiłeś więc... - zaczął, odwracając nieśmiałe spojrzenie w drugą stronę. - Zakręciłem się koło ciebie kilka razy, a później już poszło samo. Jeżeli naprawdę tego żałujesz, to przepraszam, ale... - pociągnął nosem, nieudolnie starając się zapanować nad łamiącym się głosem. - Ja naprawdę chciałem spędzić tę noc z tobą. Chciałem, żebyś był moim pierwszym partnerem... No wiesz... W ten sposób.

Westchnąłem głęboko, nie do końca wiedząc, co o tym wszystkim myśleć. Dobre było to, że oczyściłem się ze wszystkim zarzutów, które stawiałem sobie przed wyjaśnieniem tego wszystkiego. Złe natomiast, że on i w ogóle cała ta sytuacja... To wszystko nagle przestało mnie tak przerażać, a nawet gorzej. Zaczęło mi się podobać.

Kciukiem starłem strużki łez z jego policzków i uśmiechnąłem się, gdy uniósł wzrok i popatrzył na mnie tym swoim nieśmiałym spojrzeniem.

- I co? - spytałem, już całkiem opanowany. - Było ci dobrze?

- Było idealnie - odparł, chyba mimowolnie spoglądając na moje usta.

Widząc to, przypomniałem sobie, że poprzedniego wieczora robił to samo. Kiedy tylko spoglądał na moją twarz, jego wzrok co chwilę uciekał na moje wargi, na które patrzył z niewyobrażalnym pożądaniem, co jakiś czas lekko przygryzając swoją.

Uniosłem dłoń i wplotłem palce w jego włosy, przybliżając się do niego i opierając się czołem o jego czoło. Zadrżał, biorąc nerwowy oddech i lekko rozchylił usta, czekając aż przyłożę do nich swoje. Już nawet nie silił się na spojrzenie mi w oczy, a ja, nie chcąc go dłużej męczyć, w końcu go pocałowałem. Czułem, że włożył w ten gest całe swoje uczucie i pożądanie do mnie, co cholernie mi się spodobało. Jeszcze bardziej, gdy po chwili oderwałem się od niego, a jego oczy momentalnie zdradziły rozczarowanie.

- Wróć do łóżka - mruknąłem, oddychając głęboko. - I rozbierz się z powrotem. Albo sam to zrobię.

Nie czekając ani chwili dłużej, zdjąłem z niego podkoszulek, po czym objąłem go, odwróciłem i zmusiłem do wycofania się aż do części sypialnej pokoju. Popchnąłem go w kierunku materaca, a gdy na nim usiadł, nachyliłem się nad nim i znów złączyłem nasze usta w namiętnym pocałunku, dobierając się do jego spodni. Je również zdjąłem, a kiedy obaj byliśmy już w samej bieliźnie, zasypałem jego ciało kolejnymi pocałunkami, z zadowoleniem obserwując, słysząc i czując jak na mnie reaguje.

Chciałem pozbyć się reszty naszych ubrań, ale w chwili, w której zacisnąłem dłoń na jego pośladku, on odchylił głowę do tyłu, wyrywając mi się z pocałunku i cicho sycząc z bólu. Wtedy się opamiętałem.

- Boli cię... - stwierdziłem, drżącym z podniecenia głosem, szybko oddychając.

- To nic  - wyszeptał, opierając dłoń na moim karku i całując mnie krótko. Drugą ręką sięgnął do mojego krocza, masując je powoli, ale raczej stanowczo. - Nie przejmuj się.

Chciałem się nie przejmować, nawet byłem temu bliski, ale świadomość tego, jak się czułem, kiedy jeszcze myślałem, że tej nocy naprawdę go skrzywdziłem, nie pozwoliła mi tego zlekceważyć. Wytrzymałem jeszcze kilka sekund, ostatni raz jęknąłem z przyjemności w jego usta, ale później to przerwałem.

- Nie, stop - powiedziałem, odsuwając jego rękę. - Nie mogę tak.

Podniosłem się i usiadłem na jego biodrach, biorąc głęboki oddech i przeczesując dłonią włosy. On westchnął głęboko z rozczarowania i również się podniósł, patrząc na mnie zawiedzionym wzrokiem.

- Jak? - spytał pretensjonalnie. - Na trzeźwo?

Spojrzałem na niego z ironicznym uśmiechem, po czym wierzchem dłoni zacząłem gładzić jego ramię.

- Nie chcę zrobić ci krzywdy - powiedziałem łagodnie, przyglądając się jego nagiej, umięśnionej klatce piersiowej. Był piękny. Bardzo męski, ale jednocześnie delikatny. - Powtórzymy to, kiedy już będzie w porządku, dobrze? Tym razem bez alkoholu.

- Jasne - mruknął, spuszczając wzrok. - To... Chyba powinienem już iść, czy coś...

Próbował wstać, ale nie pozwoliłem mu na to, chwytając go w pasie.

- Nigdzie nie idziesz - zaśmiałem się.

Zszedłem z niego i położyłem się na łóżku, ciągnąc go za sobą. Przytuliłem go, a gdy oparł głowę o mój tors, opuszkami palców zacząłem muskać jego plecy.

- Alex... Co ty robisz? - spytał z zaskoczeniem, choć nie wyrywał się nawet w najmniejszym stopniu.

- Mówiłem ci, że nie jestem taki - odparłem. - Nie uznaję seksu bez uczucia.

- Zaraz, to znaczy, że ty... - podniósł się na rękach i spojrzał na mnie, całkowicie zszokowany.

- Jeśli nie chcesz...

- Chcę - przerwał mi, przykładając dłoń do mojego policzka, a po chwili łącząc nasze usta w krótkim, czułym pocałunku. - Chcę od bardzo dawna.

Spojrzałem z uśmiechem w jego oczy, które teraz już nie były smutne, ani wściekłe, ani zawiedzione. Były szczęśliwe. Najszczęśliwsze i najpiękniejsze oczy, jakie dane mi było zobaczyć, należące do równie pięknego Francuza, którego od tej pory mogłem już nazywać swoim.

-----------------------------
Śmiałam się jak mówili, że małe kotki to zło, a tu znów w ten piękny dzień przyszło mi wstać o godzinie 5, bo taki właśnie mały kotek postanowił zacząć wyznawać mi miłość, poprzez niepochamowaną rządzę miziania pod groźbą użycia pazurów i zębów, jeżeli jego starania pozostałyby zignorowane 🙄

Toteż wrzucam Wam shota tak wcześnie, bo ni mam co ze sobą zrobić, to chociaż Wy miejcie 😂

Kotek kocha mnie, a Alex Jonathana, Happy End, dziękuję, dobranoc 💖

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro