You are sweet when you..
Wróciłam do rzeczywistości obudzona przez pielęgniarkę która poinformowałamnie że dzisiaj już wychodzę. Po obudzeniu Byłam pewna iż zobaczę tu Karola jednak się przeliczyłam. Nawet dobrze że sięnie przywiązałam aż tak mocno. Chociaż wróć jakie przywiązanie ja po prostu się już zaczęłam przyzwyczajać. Cholerna natura..nienawidzę u sobie tej cechy. Tak szybko się przyzwyczajam,przywiązuje zawsze to było wykorzystywane przeciwko mnie.
*A i twój chłopak zostaje tu jeszcze przez jakiś czas bo jego ranysą gorsze i głębsze. - usłyszałam głos pielęgniarki dochodzącyod strony drzwi.
Szybko podniosłam się do pionu ispojrzałam zdziwiona na kobietę.
* co mu jest? -zapytałam. Jak tu siedział wyglądał w porządku może tylko miałjakieś siniaki na twarzy. Po za tym po co miałby tu do mnieprzychodzić? Jeżeli by go coś bolało to by tu raczej nieprzychodził.
W ogóle skąd pomysł że on jest moimchłopakiem? Człowieka znam może jeden dzień, zniszczyłam mudeskę i przeze mnie leży w szpitalu prócz tego że przynoszę mupecha to nic mnie z nim nie łączy.
* Ma złamane dwa żebrai prawą rękę niestety złamanie było otwarte więc musieliśmyzakładać szwy oraz ma lekkie wstrząśnienie mózgu. Dziwi mniejednak jedno. - powiedziała zamyślona patrząc się na swojenotatki. Miałam wielką ochotę krzyknąć żeby powiedziała co jądziwi a nie robiła pauzy jak Polsat.
* co takiego?- Mówiąc tospecjalnie dałam nacisk żeby pospieszyła z wytłumaczeniem co jejchodzi po głowie bo przecież Wycierusem nie jestem żeby wiedziećco myśli.
* Kiedy go tu przywieźliśmy za chiny nie chciałleżeć w łóżku i cały czas prosił żeby go puścić choć na 20minut. Moje koleżanki które się nim zajmowały uznały że gopuszczą na te 20 bo myślały że chciał iść do toalety jak siętłumaczył ale jak go zobaczyłam siedzącego na krzesełku iwpatrującego się w ciebie od razu zrozumiałam że to twójchłopak. Wypytywał się o twój stan zdrowia. Widać że mu natobie zależy. - Słysząc to mimowolnie się zarumieniłam. Jak jamam teraz tej kobiecie powiedzieć że nie znam tego człowieka?Kobita myśli że Karol to mój chłopak i wszystko mu powiedziała omoim stanie. Hello! Każdy może powiedzieć że to mój chłopak ata baba tego nie sprawdza. Mimo wszystko to czemu go to tak bardzointeresowało? Powinien chcieć hajs za deskę i złamania a niemartwić o mnie.
* Przepraszam ale to nie jest mój chłopak.On mnie wtedy uratował. Ja go nie znam. Naprawdę bardzo mi przykroże została pani wprowadzona w błąd. - powiedziałam cicho patrzącsię na moją biała brzydką kołdrę która miętoliłam w ręce.
*och.. naprawdę? Bardzo mi przykro nie wiedziałam że on.. - wpadław zakłopotanie nie dziwię się jej podała moje informację obcejosobie. Spojrzałam na nią a ta zmieszana wyszła z mojejsali.
Położyłam głowę na poduszce i zaczęłammyśleć.
Oczywiście sama siebie potrafię tak zanudzić żezasnęłam.
Kiedy ponownie się obudziłam nad moim łóżkiemstał Karol. Miałam ochotę na niego krzyczeć, przeprosić iprzytulić. Normalnie jakbym miała okres naprawdę.. krzyczeć bojest ranny i nie powinno go tu być, przeprosić bo mojej zachowanienie było zbyt miłe a przytulić bo jednak mi pomógł i się o mniemartwi co jest co najmniej dziwne.
* Karol co ty tu robisz?Jesteś ranny I to nawet dość ciężko ! Powinieneś leżeć terazw łóżku i zdr...- podszedł do mnie bliżej położył rękę namoich ustach i się cicho zaśmiał. Zdziwiona patrzyłam na niegonie rozumiejąc po co to zarobił. * mówił ci ktoś kiedyś żedużo gadasz? - zaśmiał się jeszcze bardziej i usiadł na skrajumojego łóżka. Widziałam na jego twarzy grymas byłam pewna że toz powodu bólu wywoływanego przez żebra. Patrzyłam na niegozastanawiając się czemu tu przyszedł.
* Słodko wyglądaszjak jesteś zamyślona - wypalił po chwili patrzenia na mnie.Widziałam jego chwilowe zmieszanie i poczułam ciepło którerozwaliło moje policzki. Odwróciłam wzrok i dość szybko złapałamnowy cel na którym zawiesiłam wzrok. Był to bukiet kwiatówstojący w szklance na moim stoliku. Były to piękne białe różę.Zdziwiona sięgnęłam po jedną. Powąchałam . Tak pachnie tak samopięknie jak za każdym razem kiedy dostawałam je od taty.Uśmiechnęłam się na wspomnienia z tym związane i wstawiłamkwiatek powrotem do wazonu. Odzyskałam trochę pewności siebie więcspojrzałam ponownie w stronę Karola. Cały czas mi się przyglądałna jego twarzy cały czas widniał uśmiech.
*Dlaczegoprzyszedłeś? - Zapytałam. - Jesteś ciężko ranny naprawdępowinieneś iść odpocząć. - dodałam Jednak on cały czas patrzyłsię na mnie. Bez żadnych słów , po prostu siedział i patrzyłsię na mnie z uśmiechem. Jego oczy były lekko zamglone a pod nimimiał lekkie wory. Musiał nie spać jakiś czas albo przynajmniejsię nie wysypiać.
* Chciałem cię zobaczyć i sprawdzićjak się czujesz. A właśnie pielęgniarki wzięły mnie chyba zatwojego chłopaka. Przepraszam nie chciałem żeby tak wyszło-podrapał się po karku po czym kontynuował. - Mam nadzieję żetwój chłopak nie ma mi tego za złe ani nic. - spojrzał na mniesmutnym wzrokiem choć jego twarz zdobił uśmiech.
*Nie..znaczy nie mam chłopaka - powiedziałam i znowu spojrzałam na Różę-wiesz kto to przyniósł? - zapytałam i wskazałam palcem na mójulubiony kwiat. Chłopak powędrował za moim palcem i dotarłwzrokiem na różę. Patrzył na nie chwilę uśmiechnął się ispojrzał na mnie.
* tak wiem - uśmiechnął się szerzej -ja je przyniosłem - powiedział i znowu spojrzał na bukiet kwiatów.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro