Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Celine przearanżowała w swoim nowym domu każde jedno pomieszczenie, poza byłym gabinetem Victora. Bała się, że coś ważnego może zaginąć podczas jej porządków, dlatego uznała, że zrobi to dopiero po zakończeniu prac.

— XVI wiek to same nudy, a jestem dopiero na pięćdziesiątym piątym roku — jęknęła Yyvon. Siedziała za biurkiem, a nogi wyciągnięte miała na nie.

— XVII też nie lepszy — dodała Adeline. Była wampirem od pięciu miesięcy i świetnie sobie radziła pod okiem swoich wampirzych przyjaciółek.

— Czytamy te dzienniki już czwarty miesiąc i nie ma w nich nic ważnego — narzekała Theresa.

— XVIII wiek jest bogaty w opisy spotkań z kobietami. Victor był niegrzeczny, a podobno taki zakochany — Celine pokręciła głową z dezaprobatą.

— Anthony to też niezłe ziółko — zmieniła temat Yyvon, podnosząc wzrok znad kartek. — Leciał na dwa fronty. Jednego wieczoru był u mnie, drugiego u Margaret — zaczęła się śmiać. — Dacie wiarę?

— Anthony? — Adeline nie mogła uwierzyć. Tessa zaczęła chichotać.

— Może mu odbija z braku męskich kumpli — zasugerowała Celine. — Mogliby już wrócić z tego Paryża.

— A myślisz, że co oni w tym Paryżu robią? — Yyvon wymownie uniosła brwi. Adeline zbladła bardziej, niż mogła.

Eran i Crispin przebywali tam już trzy miesiące i chłopak wbrew jego słowom, ani razu nie pofatygował się do odwiedzin, a jej na to duma nie pozwalała.

— Crispin ci nie ucieknie — odezwała się Tessa.

— Nic mnie z nim nie łączy — zaprotestowała. — Skończyło się, zanim się zaczęło. — zamknęła dziennik z hukiem. — Zresztą, to nie ja sypiam w jego łóżku. — Wystawiła język.

— Oh, proszę — Theresa stuknęła się w czoło palcem. — Nie sypiam w łóżku Williama. Podlewam mu tylko kwiaty i ścieram kurze. W życiu bym tam nie zasnęła. Dziwnie bym się czuła sama.

Taka była prawda. Wciąż mieszkała u siebie, a kiedy czasem patrzyła na zniszczony fortepian, tęskniła za jego grą i ściskało jej się serce.

— A z nim?

— Celine — spiorunowała ją spojrzeniem. Ona uniosła tylko dłonie w geście obronnym i z przebiegłym uśmieszkiem wyszła z gabinetu, żeby przynieść wszystkim coś na ząb.

— Nadal go...? — zapytała niepewnie Yyvon. Adeline zamknęła swój dziennik, bo też chciała się dowiedzieć.

— Minęło pół roku, odkąd widziałam go ostatni raz, ale nie jestem pewna, czy kiedykolwiek przestanę — przyznała, gryząc nerwowo policzek.

Mówienie o nieosiągalnym było dla niej jak wbijanie osikowych wykałaczek w plecy.

Przewróciła kartkę w dzienniku i z ulgą odkryła, że z tysiąc osiemset pięćdziesiątego czwartego, przeszła na następny rok.

Przewertowała szybko miesiące, ale kiedy zobaczyła znajome nazwisko w dziesiątym dniu Maja, zamarła.

— Dziewczyny — zaczęła poważnie. Celine zdążyła wrócić.

— O! Wreszcie coś konkretnego? Bo przydałoby się wreszcie poinformować Mikela, że jest jakiś postęp — wsparła dłonie na biodrach.

— Wiecie, co się stało tego dnia? — odwróciła dziennik w ich stronę i pokazała palcem datę.

— Ja wiem — Yyvon podniosła się z miejsca. — Cała królewska rodzina popełniła wtedy samobójstwo.

— Absurd. Przecież Królowa trzyma się nieźle — Adeline zmarszczyła czoło.

— Nie o ludzką monarchię chodzi — odparła Tessa przerażona. — Mieliśmy swoją, wampirzą królową i króla od zawsze. Mieszkali w Paryżu, właśnie dlatego teraz tam się wszystko toczy.

— Nie rozumiem, co  cię tak zaniepokoiło — Celine potrząsnęła głową.

Chciałem osobiście przekonać się, że każdy Baskerville padł trupem. Idąc do pałacu wpadła na mnie młoda panna. Pojmałem ją, bo kto wypuściłby z rąk córkę królewskiej pary? Podobno ich krew może kontrolować śmierć. Czy dzięki niej uda mi się wskrzesić Deborah? — wyrecytowała.

— Brielle Bakerville żyje? — Yyvon prawie zbierała szczękę z podłogi.

— Słuchajcie tego — Theresa prawie zapomniała, jak się oddycha. — Uśpiłem ją i zamurowałem. Nakryłem swoją podobizną.

— Myślałam, że już nic mnie nie zdziwi po noworodkach, ale to przekracza moje oczekiwania — powiedziała Celine.

— Victor myślał, że królewska krew może zastąpić moją — stwierdziła Tessa. — To znaczy, że musiał to sprawdzać. — poderwała się z miejsca i odszukała dziennik z XXI wieku, a później znalazła w nim dni z potyczek z Victorem.

— I co? — zaintrygowała się Adeline.

Krew Bakerville'ów nie wskrzesza. Plotki jednak nie wzięły się znikąd. Zachowam księżniczkę dla siebie. Być może kiedyś się przyda — przeczytała.

— Ona gdzieś jest! — krzyknęła Yyvon. — Gdzie ją zamurował? Co tam było?

— Nakryłem swoją podobizną — powtórzyła Theresa. — Jego portret w głównym holu.

Wszystkie cztery zbiegły na dół, a później zaczęły się wpatrywać w miejsce, w którym niegdyś wisiał jego wizerunek. Celine pozbyła się go w pierwszej kolejności.

— Ta ściana nie wygląda, jakby była naruszana — uznała z niezadowoleniem Yyvon. — Nie wiemy, czy coś za nią jest.

— Zaraz się przekonamy — Celine zniknęła na moment w piwnicy, a kiedy wróciła, w rękach dzierżyła młot.

— Chcesz rozwalić ścianę? — Tessa nie mogła uwierzyć.

— Owszem — rzuciła im uśmiech przez ramię i uderzyła. Raz, drugi, trzeci, ale dopiero za ósmym zrobiła się dziura. Zerknęła przez nią i przerażona spostrzegła, że rzeczywiście ktoś tam jest.

Powiększyła otwór na tyle, żeby dało się przez niego wejść i wkrótce znalazły się w środku.

— Dobry Boże — wydukała Yyvon.

Na łożu leżała młoda wampirzyca o kruczoczarnych włosach. Ręce miała złożone na piersi, a oczy zamknięte.

— To ona? — Adeline czuła dreszczyk podekscytowania.

— Tak — potwierdziła Theresa. — To Brielle Baskerville.




KONIEC CZĘŚCI  I




_________________________________________




Dotarliśmy do końca, moi kochani!

Do drugiej części zapraszam już w przyszłą sobotę, pojawi się ona właśnie wtedy na profilu.

Chętnie poczytam Wasze odczucia co do końca Skażonej Krwi, może macie jakieś teorie?

Kto sobie zaskarbił miejsce w Waszych sercach? Kogo nie lubicie? Na rozwój jakiej postaci czekacie?

Wszystko mnie interesuje!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro