2
Alyssa nie mówiła wiele podczas jazdy, a ja nie próbowałem jej do tego zmuszać. Droga do mojego domu była cicha i na swój sposób przerażająca, przerywana jedynie odgłosami silnika i szumem wiatru. Wjeżdżając na posesję, odruchowo spojrzałem w lusterko wsteczne, upewniając się, że nikt nas nie śledził. Brama zamknęła się za nami, odcinając nas od reszty świata.
Wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi po jej stronie. Alyssa wyszła niepewnie, rozglądając się dookoła. Prowadziłem ją do domu, czując jej wzrok na sobie. Czułem, że chciała o coś zapytać, ale się powstrzymywała.
— To tutaj — powiedziałem, otwierając drzwi do przestronnego salonu. — Czuj się jak u siebie.
Alyssa skinęła głową, ale widać było, że czuje się niepewnie. Jak widać ostatnie resztki odwagi zużyła na telefon do mnie.
— Chcesz coś do picia? Woda, herbata? — zapytałem, próbując przerwać ciszę. Dopiero teraz dochodziło do mnie co się stało i co muszę zrobić dalej.
— Woda będzie w porządku, dzięki — odpowiedziała cicho.
Poszedłem do kuchni i nalałem jej szklankę wody. Kiedy wróciłem, siedziała na kanapie, trzymając ręce na kolanach i patrząc w podłogę. Podałem jej szklankę, a ona wzięła ją z lekkim drżeniem w rękach.
— Dzięki — mruknęła, popijając łyk.
Usiadłem naprzeciwko niej, zastanawiając się, jak zacząć rozmowę. W końcu to ona przerwała milczenie. Cisza potrafi być bardziej przerażająca niż niejeden krzyk.
— Ethan, nie wiem, co zrobię dalej. Uciekłam od tego szaleńca, ale nie mam dokąd wrócić. — Jej głos był pełen rozpaczy.
— Możesz zostać tutaj, tak długo jak potrzebujesz — powiedziałem bez wahania. — Jest tu bezpiecznie.
Alyssa spojrzała na mnie z wdzięcznością, ale i zaskoczeniem, które mieszało się z podejrzliwością.
— Dlaczego to robisz? — zapytała, jej oczy pełne wątpliwości.
Zastanawiałem się nad tym samym. Dlaczego? Może to była szansa, aby ostatecznie zakończyć ten rozdział życia, może wyrzuty sumienia, że zostawiłem ją samą, kiedy najbardziej mnie potrzebowała, a ja tego nie zauważyłem. Lub nie chciałem zauważyć.
— Myślę, że jesteśmy sobie coś winni — powiedziałem w końcu. — Ty byłaś przy mnie, kiedy ja tego potrzebowałem. Teraz moja kolej.
Alyssa skinęła głową, jakby akceptując moją odpowiedź. Przez chwilę siedzieliśmy w ciszy, aż w końcu zapytała:
— Co teraz zrobisz?
— Najpierw muszę się upewnić, że nikt cię nie szuka — powiedziałem, wstając. — Mam ludzi, którzy mogą się tym zająć. A potem... — zawahałem się — Nie musisz się tym na razie martwić. Zostaw to mnie. - dodałem szybko.
— Ethan... — zaczęła, ale przerwałem jej, kładąc dłoń na jej ramieniu.
— Odpocznij teraz. Jutro porozmawiamy więcej. — powiedziałem, patrząc jej w oczy. — Wszystko będzie dobrze.
Alyssa uśmiechnęła się słabo i skinęła głową. Odeszła do pokoju, który jej wskazałem, a ja udałem się do mojego gabinetu. Zamknąłem drzwi i wyciągnąłem telefon. Musiałem zadzwonić do Mike'a i dowiedzieć się, co z ciałem jej byłego chłopaka oraz upewnić się, że nikt nie będzie jej szukał.
— Mike, to ja. Sprawdziłeś już wszystko? — zapytałem, gdy tylko usłyszałem jego głos po drugiej stronie.
— Tak, szefie. Ciało zniknęło, a po dziewczynie nie ma śladu. Nikt jej nie szuka. — odpowiedział Mike.
— Dobrze. Trzymaj rękę na pulsie. Potrzebujemy spokoju przez najbliższe kilka dni. — powiedziałem stanowczo.
— Rozumiem, szefie. Wszystko pod kontrolą. — odpowiedział Mike.
Rozłączyłem się i oparłem o biurko, wpatrując się w ciemność za oknem. Alyssa była bezpieczna, przynajmniej na razie. Ale wiedziałem, że to tylko początek. Wciągnięcie jej z powrotem w moje życie mogło przynieść nieprzewidziane konsekwencje. Jednak po raz pierwszy od dawna czułem, że postępuję właściwie. Może to była szansa na odkupienie, na naprawienie części błędów z przeszłości.
Nagle usłyszałem cichy szelest za drzwiami. Otworzyłem je i zobaczyłem Alyssę, która stała tam z wyrazem niepewności na twarzy.
— Ethan, czy mogę jeszcze z tobą porozmawiać? — zapytała cicho.
— Oczywiście, wejdź. — odpowiedziałem, ustępując jej miejsca.
Alyssa weszła do gabinetu i usiadła na krześle naprzeciwko biurka.
— Chciałam tylko podziękować za wszystko, co dla mnie robisz. — zaczęła, patrząc mi prosto w oczy. — I przeprosić za to, że musiałeś mnie ratować.
— Nie masz za co przepraszać. — odpowiedziałem, siadając naprzeciwko niej. — Jesteś tutaj, bo cię zaprosiłem, pamiętasz?
— Tak, pamiętam. — uśmiechnęła się smutno. — Ale nie chcę być ciężarem. Muszę coś zrobić ze swoim życiem, a nie uciekać przed problemami.
— Najpierw musisz się uspokoić i odpocząć. Potem zastanowimy się, co dalej.
Alyssa skinęła głową, a ja poczułem, że mimo tych lat nadal potrafiliśmy ze sobą rozmawiać, dzięki więzi, którą zbudowaliśmy.
Witam po długiej nieobecności. Mam nadzieję, że te 2 rozdziały się Wam spodobały i zmotywujecie mnie do regularności. Ta historia już od jakiegoś czasu chodziła mi po głowie
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro