Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 71~~

Szeroki rozległy korytarz, zimny jak lochy, przestronny jak piwnice. Mimo całego chłodu zewsząd unosił się zapach chemii użytej do zachowania tego miejsca w pedantycznej czystości, jakoby Jezusek przychodził tutaj co kilka sekund, aby sprawdzić, czy okna na pewno umyto, mimo iż do Wielkanocy jeszcze ho ho.

Niski złoczyńca szedł zaraz za wysokim mężczyzną, przywdzianym w maskę ptaka, wierząc, że to czyni z niego przystojną dupę, choć - nie zaprzeczajmy prawdzie w oczy - w rzeczywistości prezentował się gorzej od Pana Edzia, menela spod monopolowego, nie obrażając przy tym wspomnianego jegomościa, żul ten to naprawdę dobry przyjaciel, choć uśmiecha się równie podejrzanie co autorka.  Od zawsze wiedziałem, że żyje wśród pojebów, ale aby dla jednego pracować? Upadłem dość nisko.

Zaraz za zielonowłosym maszerował Dabi i Mr.Compress, którzy gotowi na gniew Shinkarasu, zgodzili się z nim uczestniczyć w tej dyskusji, dotyczącej ich (możliwego) przyszłego sojuszu. To nie tak, że Lächeln im w ogóle podziękował, nie miał na to tak naprawdę czasu, choć od pewnego wydarzenia zdaje się, że w ogóle go nie posiada, co irytuje nie tylko ludzi go otaczających, ale też samą jego osobę. 

Nie może zwolnić, nawet na chwilę, nawet niewiele. MUSI się wyrobić, nie ważne jaką cenę zapłaci, nie ma przecież nic do stracenia, prawda? Dokładnie, więc leci na żywioł, tak jak mu zagrają, mimo iż nie do tego ta muzyka zostaje wygrywana. 

Wokoło tej części Ligii szli pracownicy Overhaula, przyodziany w białe szaty i równie idiotyczne maski, jakby nie mogli wymyślić niczego bardziej kreatywnego, jak dla przykładu osioł. W sensie... Ma to sens, ale dla młodego aktora to nudne. 

A z resztą... Co takie nie jest? Wyblakłe, bez kolorów, nie pozostawiające po sobie żadnego dobrego wrażenia. Może kiedyś, ale nie teraz. 

- Schowaj broń jeśli Ci życie miłe.- powiedział tymczasowy lider Ligii ostro, lecz nie unosząc głosu, jakoby sycząc na niego, ale nie zmieniając tonu. To mogło przerazić bardziej niż polecenie, czy groźba, której użył. Nie miał zamiaru iść, gdy ktoś celował w niego bez wyraźnego powodu. Nie wykazał żadnej agresywnej postawy, wręcz inaczej - cały czas szedł potulnie, jak baranek, nie rzucając ani jednym nieprzychylnym komentarzem, co w jego przypadku wydawało się dość dziwne, ale nie niebezpieczne.

Ten, któremu polecenie rzucono, zawahał się przez chwilę, ale upuścił broń palną, jednak wciąż trzymając ją w obu rękach. Odwrócił też wzrok, jakby przestraszony i zawstydzony jednocześnie, ale wciąż próbujący pozostać odważnym i wyższym w tym niesprawiedliwym świecie.

- Powiedziałem schowaj.- nawet nie odwrócił mrożącego krew w żyłach wzroku, a mężczyzna od razu schował broń tam, gdzie była je miejsce, drgając na początku, ale nie czekając ani chwili. Nawet jeśli to nie jest jego szef, który jednym ruchem ręki może go uśmiercić, to sam głos ich "gościa" przeraził go do granic możliwości, ponieważ ten niósł ze sobą dziwny chłod i chęć mordu, która nie szczególnie pochodziła od niego.

Powiedz, by się zastrzelił.

Rozkazał Deku, cały czas opierając się na ramieniu swojej starszej podobizny, jednak nie dostał na to żadnej odpowiedzi, jakoby osoba, do której skierowano te słowa, nie słyszała ich, całkowicie ignorując świat między nimi.

Nawet gdy nagle pojawiła się czerń, tak bardzo znana mu, chociażby z  niespodziewanych porwań gimnazjalisty do jego własnej podświadomości. Szedł dalej przed siebie, ufając swoim nogom bardziej, niż normalnie by pozwolił. Po chwili i tak wyszedł z pustki, skręcając w prawo, nim uderzył w ścianę, jak niektórzy mieli zamiar ujrzeć.

- Lächeln...- usłyszał cichy szept Dabiego przy swoim uchu, na co dał niezauważalny ruch głową, aby kontynuował swoje słowa. To nie mogło być coś głupiego, wiedział, że bliznowaty w takiej okoliczności nie pozwoliłby sobie na żarty.- Trzecie drzwi po lewej, drugie po prawej.- nie potrzebował więcej, aby zebrać wszystko do kupy i skinąć ze zgodą na pomysł vice-szefa. Nie znał wszystkich szczegółów, jednak sama informacja gdzie pójdą oraz gdzie on w tym czasie będzie przebywał, wystarcza, aby udzielił pozytywnego odzewu, zezwalając na nieznany ruch.

Nie obchodziło go też za bardzo co planują, dopóki nie wejdą mu w drogę, albo nie narażą siebie na niebezpieczeństwo, ponieważ powrót całym i zdrowym to priorytet, gdy mają na ogonie lekarza, zdolnego do zatrzymania w łóżku na cały miesiąc tylko i wyłącznie dzięki jednemu spojrzeniu, które trafiło na nich.

Oczywiście, teraz też na pewno nie mają najłatwiej, ponieważ Izuku za dobrze znał swojego opiekuna, aby zakładać odwrotnie, ale na pewno powrót bez zadrapania mógłby zostać bardziej pozytywnie odebrany niż powrót z.

Pojedyncze kaszlnięcie, a Overhaul zatrzymał się przed jednymi z drzwi ustawionymi pod prawą ścianą. Nie mając zamiaru wpaść na dorosłego, wykonał tą samą czynność, cały czas mając ręce za sobą, jakby to on tutaj rządził, nie tamten. Tak też niektórzy mogliby się czuć, gdyby nie podeszli wystarczająco blisko. Jego aura władzy - rozciągała się niemal na kilometr, zaś jego - choć niezaprzeczalnie silna - nie wystarczała, aby zataić tą swojego "gościa".

Nie potrzebowali wiele czasu, aby przedostać się do wnętrza pomieszczenia i zasiąść na ciemnych kanapach dość dobrze zadbanych, jednocześnie zbyt bardzo wygodnych, aby poczuł się jak w barze, jak kiedyś, co mu pasowało. Nie miał czasu na wspomnienia. 

- Przejdźmy od razu do interesów, Chisaki.- oznajmił zielonowłosy, od razu pokazując swoją znajomość przeciwnika i brak strachu przed osobą, znajdującą się przed nim, mimo iż wyraźnie był młodszy od niego.- Czego potrzebujesz od Ligii, a co oczekujesz w zamian?- odchylił się na kanapie do tyłu, pokazując mową ciała, że jest skłonny do wysłuchania i przedyskutowania wszystkich możliwych ofert.

- Potrzebowałby dwoje Twoich ludzi, a-

- Nie.- od razu przerwał, a uśmiech nie schodził z jego twarzy, choć nie dało się tego zauważyć przez dwukolorową maską. Przez niedługą chwilę negocjator wydawał się zbity z tropu, ale szybko powrócił do swojej normalnej posady, choć tym razem zdążył tylko otworzyć usta.- Nie oddam żadnego z filarów Ligii.- jego głos nie zmienił się w żadnym calu, ale widoczna zmiana atmosfery zrobiła swoje.

Gesty, ruchy i ogólna mowa ciała była całkowicie sprzeczna z odpowiedziami chłopaka. Mimo iż otwarty na dyskusje - nie pozwolił dokończyć nawet propozycji. Miał całą tą sytuację w swoich rękach, znając pozycje organizacji, której szefem był jego przyszywany brat.

- Mogę Ci jednak zaoferować trzydniową wymianę.- odparł zielonooki, siadając bardziej prosto niż dotychczas.- Toga i Twice za tamtych dwoje.- stwierdził, wskazując ruchem głowy na odzianych w biel postaci, których maski wydawały się z lekka inne. Bez śmiesznego dzioba, ciemne i chirurgiczne. Lächeln odważyłby się nawet rzec, że nowi w tej pracy.- Dodatkowo, jestem skłonny ofiarować Ci trochę moich rad, dotyczących wymazywania umiejętności.- dodał nie czekając na reakcje rozmówcy, który tylko uniósł brew, nie spodziewając się tylu za dwójkę żółtodziobów.

- Gdzie jest haczyk?- uważał, nie pchał się w nieznane. Za to właśnie szanował go zielonowłosy. Znał wielu ludzi, ale Ci ostrożni, cisi, myślący, zdobyli jego uznanie, co mimo wszystko prostym procesem nie można nazwać z wielu względów.

- Tylko trzy dni, później chce ich bez żadnego uszczerbku na zdrowiu.- wyraził się jasno i stanowczo, ponieważ nie przyzwyczaił się, aby owijać takie sprawy w bawełnę. Już wcześniej przegadał to z dwójką filarów, którzy zgodzili się bez zawahania, zapytania, czy czegokolwiek innego, ślepo ufając mu i podążając za każdą decyzją, jaką postanowił wybrać.

- Haczyk, Lächeln.- ostrość tonu Overhaula nie wywołała w niższym żadnej reakcji, przyzwyczajony do tego. Może i to niebieskowłosy częściej zajmował się takimi sprawami, on nie był całkowicie obcy w takich sytuacjach. Mimo to - miał nadzieję, że mężczyzna posiada choć trochę więcej oleju w głowie, choć nie zaprzecza temu, że ciemnowłosy wydał mu się interesujący i m y ś l ą c y, o co w tych bezmózgich czasach trudno.

- Nie ma, Chisaki.- spokój głosu, sam zadziwił właściciela, ale atmosfera wokoło się nie zmieniła, wciąż irytująco chłodna, ale do przeżycia, gdy pracowało się w gorszych warunkach. A zdolni jesteście pewnie do zauważenia, że obu stronom nie obce są te rejony.- Ja potrzebuje nowych tego pokroju, ty dwójki filarów Ligii.- stwierdził, jakby wyjaśniał pięciolatkowi, że dwa plus dwa to cztery.- Akceptujesz takie warunki?- pytanie widoczne potrzebne, ponieważ przez dość długi okres czasu nie nadchodziła żadna reakcja.

- Naprawdę jesteś dziwny, Lächeln.- przyznał wreszcie Overhaul, chwytając za wyciągniętą rękę, zgadzając się tym samym na tą niecodzienną wymianę, mimo iż sam zielonowłosy osobiście nie robił jeszcze za żadnego przywódcę organizacji, która już z nazwy posiada określoną "stronę" wielkiego na świat konfliktu.

Herosi vs Złoczyńcy

Nikt nie wie kto wygra, jeśli rzeczywiście znajdzie się jakiś wygrany, ponieważ od wieków wiadomo, że ludzie zbyt mocno przywiązali się do bójki, wojny, konfliktów. Nie odejdą teraz od niego i każdy to wie, choć nie wszyscy to akceptują, rzucając świadomość tego gdzieś w dal.

Zabij ich

Deku cały ten czas wisiał nad ramieniem swojej starsze wersji, nie dając mu nawet chwili wytchnienia. Dlaczego niby by miał? To nie jego świat, on chce tylko zemsty.

~~~

Licznik Słów: 1415

Data napisania: 06.04.2022

Data publikacji: 06.04.2022

Notka:

---

Miejsce na wszystko i nic, dajcie jakiś znak życia, czy coś==>

>Miłego Dnia/Nocy
-Ciao!

~kiedyś skończymy te opowiadanie, naprawdę~

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro