Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 66~~

Shigaraki Tpmura przyzwyczaił się do tego, że w przedsionku tego tygodnia brano go wszędzie, mimo iż w niektórych miejscach gotów był upaść nieprzytomny. Kogo jednak to interesowało? Podniósłby się, ponieważ nie da sobą pomiatać, nie pokaże słabości, chociażby miałoby go to uratować. 

Aż tak bardzo ceni sobie swoją dumę i honor.

Tym razem godziny późniejsze, ale nie zdziwiło to niebieskowłosego, który z figlarnym uśmiechem, ponownie poszedł, a raczej powłóczył za dwójką strażników, którzy okazali swoje jakże piękne miłosierdzie i popychali go, jak za pierwszym razem. Mogli też wynieść jakąś lekcję ze wcześniejszego takiego traktowania, albo doszli do wniosku, że krwistooki nie opierałby się AŻ tak bardzo, jakby wciąż ledwo trzymał się na własnych kończynach dolnych.

- No nie bądźcie tacy...- zamruczał pozbawiony wolności, trzeszcząc łańcuchami, w których cały czas pozostał przypięty.- Jak ja to i wy!- oznajmił, jakby postradał wszelakie zmysły - wesoły, niby pełen energii, mimo iż kolana niemal się pod nim uginały, a wzrok zamazywał przy każdym kolejnym krokiem. 

Dobra nie była długa, jednak zważając na sam stan zdrowia Tenko, można się domyślić, że ta przedłużała się z każdą kolejną chwilą, aż ostatecznie jeden ze strażników stracił cierpliwość i chwycił go, zakładając na ramię, aby przyśpieszyć ich marsz.

Czuł się na tyle bezpieczny by to zrobić, ponieważ pojmany nie miał jak się bronić, nie posiadał żadnych sił.

Nagle został zrzucony na krzesło, a przed nim metalowy, zimny stolnik, na którym już po chwili ułożył nogi, rozkładając się, jak u siebie, mimo iż w rzeczywistości daleko temu miejscu było od tego ciepłego i zwariowanego mieszkania, gdzie spotykali się z Ligą.

Podniósł brew, gdy w zobaczył wychowawcę i nauczyciela angielskiego, jednak nic na to nie powiedział, nawet nie wyglądał na zdziwionego. To nie trwało długo, ponieważ po chwili pojawił się elektryczny blondyn, którego znał aż za dobrze.

Spędzał z nim pewien czas, gdy jeszcze chodził do UA, ponieważ ten uznał, że nie integruje się wystarczająco. Nie tak, że był zły na niego za to, wręcz przeciwnie. Cieszył się z tego faktu, choć jednocześnie ta zraniona twarz bolała bardziej, niżeli powinna.

Przywiązał się.

Najgorsze gówno w jakie dał radę się wpakować w tym przezornie krótkim czasie.

Nie pozwolił, aby dało się po nim poznać, jakie myśli przeleciały przez jego umysł, a pozycja nie zmieniła się nawet na chwilę, nie wyglądał nawet na chętnego do uczynienia tego teraz, czy później.

Oni tańczą, jak on im zagra, ponieważ nie pozwalał po sobie poznać słabości. Coś z czego był szczerze dumny, ponieważ ta umiejętność ratowała mu tyłek za każdym razem, gdy wpakował się w coś szczególnie głupiego.

- Mógłbyś usiąść normalnie?- pytanie, delikatne, ale też trochę z wyrzutem, który Shigaraki wpuścił jednym uchem i wypuścił drugim, uśmiechając się figlarnie.

- Nie.- nic więcej, jedno stanowcze wystarczyło, ponieważ nikt nie odzywał się przez dłuższą chwilę w jego stronę. Było to trochę niezręczne, ale też przewidziane. O czym niby mieli rozmawiać? Wszystko obgadali.

On jest tym złym i zna karę za swoje czyny, oni nie mają więcej powodów, aby tu przychodzić i o cokolwiek go pytać. 

- Dlaczego...?- cichy głos żółtookiego, prawie złamał niebieskowłosego, jednak nie dał się, nie w tym życiu, nie ma mowy. Pytanie padło w kontekście jego przestępstw, śledzenia UA i rozwalanie go od środka. 

Łatwo się domyślić, co odpowiedział.

- A dlaczego nie?- odbił, nie odpowiadając na zapytanie, przechylając głowę na prawo, ponieważ ta za bardzo mu ciążyła, a szum w uszach uciął resztę zdania Dekniego, czym nawet się nie speszył. 

Przeżyje, kilka zdań mniej do wchłonięcia.

Krwiste tęczówki spojrzały na jedyną lampę, umieszczoną prosto na białym suficie.  Nie miał powodu, aby dłużej z nimi przebywać, jednak nie miał też jak odejść, nie chciał też opuszczać tego miejsca.

Tutaj nie ma strażników, którzy obserwują każdy jego ruch.

- Drugiego Kwietnia tego roku...- zaczął jakby od niechcenia, spoglądając kątem oka na słuchaczy, którzy wydawali się nieco zachęceni i zainteresowani.- ... Kobieta ciężarna została zabita przez okrutnego złoczyńcę, który posługuje się imieniem "Shigaraki Tomura". Nie- przerwano mu.

- To nie jest Twoja prawdziwa godność?

- Nie wiemy czy my nie będziemy następni.- zacytował słowa prezentera z wiadomości, które zapamiętał jak mantrę.- Tak mówili, po tym rzeczywiście oni stali się "kolejnymi".- oznajmił, opuszczając głowę, a jego szkarłatne tęczówki zalśniły w świetle żarówki, gdy przyglądał się trójce ludzi przed nim.- Jednak nigdy nie złapaliście tego nożownika, to nie byłem ja, ani Liga.- stwierdził, jakby omawiał najbardziej oczywistą rzecz na świecie.- Steven, ponieważ tak miał na imię, został odnaleziony przeze mnie i zamordowany, a jego zwłoki zawieszono na drzewie.- dodał po chwili, przyglądając się wyrazom twarzy "gości".

- Nie ty zabiłeś tą kobietę?- zapytał Denki, ściskając rękaw swojego swetra. W odpowiedzi dostał skinienie głowy.- Jednak zamordowałeś mężczyznę?- ponowny gest zgadzania się na te słowa.- Dlaczego?- ponownie o powód. 

- Bo tego chciałem.- odzew niezbyt jasny, ale niebieskowłosy nie kontynuował tematu, jakby wcale go nie zaczął, jakby wcale nie miał zamiaru czegoś ważnego wymówić. Nie potrzebowali tego do szczęścia, więc nie będzie się produkować skoro i tak już ledwo żyje, czy jak to tam jest.

Sam już nie wie. Dzień miesza się z nocą i na odwrót, a jedyne co utrzymuje go przy świadomości i przytomności to wyśmiewanie, żartowanie i mowa. Ni więcej, ni mniej. Tyle wystarczało, tyle mógł zrobić.

- Krwawisz.- zauważył wychowawca, wskazując na oczywistość i zmieniając temat, jakby nie mając zamiaru pozostać w ciszy, jaką uwielbiał, jakiej pragnął. Czyżby jego brak coś zmienił? Nie, nie ma bata. Często znikał, często go nie było. Wolał inne rzeczy, choć niektóre rzeczywiście niemal sprowadzały na niego śmierć.

- Ach... Znowu?- zapytał sam siebie, siadając grzeczniej i kładąc ręce na zimnym, metalowym stoliku, patrząc jak szkarłatna ciecz skapuje właśnie na niego.- Mimo to wciąż mają tutaj nieskazitelnie czystą podłogę, zastanawiam się kiedy i czym to myją...- po tym nic więcej nie oznajmił, mimo iż reszta naprawdę próbowała zmusić go do wyrzeknięcia choć słowa.

Potrzebowali informacji, jednak on ich nie da. Nie ma zamiaru im pomagać, mimo iż nie są w całej swojej klasie jego wrogami.

Nie mógł ufać nikomu, właśnie tego się nauczyć i tego trzymać się będzie, chociażby śmierć pukała prosto w jego drzwi.

Zegar tykał, uczeń UA przed nim wydawał się nie móc dłużej usiedzieć, ponieważ wstał i zaczął krążyć, a kruczowłosy nic z tym nie zrobił, pozwalając mu przeznaczyć na coś swoją uwagę.

Każdy musiał przetrawić nie tylko swoją obecność, ale też sytuacje w jakiej się znaleźli. Oboje po dwóch stronach monety, nie mogąc się w żaden sposób spotkać, mimo iż zrobili to wiele razy.

Nie zrozumieją się jednak, ponieważ zostali wychowani w dwóch innych światach, uratowani przez kompletnie dwóch innych ludzi i nic z tym faktem nie zrobisz, nie ważne, jak bardzo chcesz, czy próbujesz.

Mogą próbować, ale nie ma co marnować czasu i swoją cierpliwość.

Wszyscy nie będą przyjaciółmi, nie każdego się zrozumie. Dlatego właśnie cisza zdawała się być najlepsza, jednocześnie sprawiają, że między nimi powiększała się przepaść. Tak ciemna, głęboka i długa, że sprawiała wrażenie przekraczalnej. Niewielu nawet zdawało sobie sprawę, że tego się nie da, spadając nisko, aż na sam dół.

~~~

Licznik Słów: 1131

Data napisania: 17.03.2022

Data publikacji: 17.03.2022

Notka:

---

Miejsce na komentarz==>

>Miłego dnia/nocy
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro