Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 59~~

Izuku Midoriya nigdy nie pogodził się ze stratą czegokolwiek. Zawsze odczuwał chęć zemsty, rewanżu, przywrócenia wszystkiego do wcześniejszego stanu. 

Jednaka nie zawsze pragnienia idą zgodnie z działaniami i wydarzeniami, a w jego przypadku zwykle obracały się o dziewięćdziesiąt stopni, jak nie więcej, tylko po to, aby pokazać mu, że nie ważne co zrobi- świat jest przeciwko niemu.

- Pośpiesz się dzieciaku, zaraz się zgubisz.- chłodny głos wychowawcy, zwrócił uwagę zielonookiego od młodej kobiety z koszmarną blizną na pół twarzy, która i tak niezbyt szpeciła jej wygląd. Młody aktor od razu podbiegł do starszego, trzymając się jego boku, nie mając zamiaru dostawać dzisiaj od niego opierdolu za niewykonywanie poleceń, albo gubienie się w tłumie innych uczniów, którzy- z porównaniem do niego- uczestniczyli w wydarzeniu, które miało mieć miejsce za niedługo.

Nastolatek został tutaj dzisiaj zabrany ze względu na liczne prośby i błaganie, które składał, aż kruczowłosy oparł się presji i się zgodził. Mimo wszystko nie chciał siedzieć w jednym pomieszczeniu z innymi bohaterami, którzy lampiliby się na niego przez cały Boży dzień, sprawiając, że czułby się komfortowo. 

Aizawa nie robiłby w większości inaczej, ale mimo wszystko ten nauczyciel wie gdzie leżą limity i jak nie dać się w ich szpony.  

Zielonowłosy zakaszlał, stając w miejscu i starając się pozbyć z twarzy sól, którą ktoś- nie wiadomo dlaczego- rzucił w niego, sprawiając, że wleciał nie dość że do jego ust to jeszcze po części do oczu. 

- A-Aizawa-sensei!- krzyknął za zmęczonym herosem, widząc, jak zaczyna gubić go w tłumie.- Sheiße.- cicho przeklął pod nosem, zaczynając biec między ludem, aby jak najszybciej dotrzeć do znikającemu mu z oczu dorosłemu. 

Dlaczego biegniesz?

- Nie zaczynaj...- syknął tak cicho, że trzeba było naprawdę dobrego słuchu, aby to wysłyszeć wśród szmeru i codziennego miejskiego zgiełku wokół. Jednak on nie musiał się tym przejmować, nie bez powodu głosik w jego głowie potrafi czytać jego myśli.

Po co biegniesz?

Pytanie się powtórzyło, w nieco innej formie, ale znaczenie swe zachowało. 

Młody złoczyńca nie odpowiedział, sam wiedział dlaczego to robi, dlatego nie potrzebował dawał jakiegokolwiek odzewu... Czy na pewno?

Zwolnił, po chwili zatrzymując się już całkowicie. 

- Dlaczego...?- zapytał głucho sam siebie, patrząc na coś, czego na pewno nie było w świecie materialnym. Rozczochrane zielone włosy, te puste, straszne oczy. Wychudzona sylwetka i blada karnacja, a w tym wszystkim ten wyśmiewający się, kpiący uśmiech, rozciągający się na całą szerokość tej ohydnej twarzy.

Zabij ich!

Deku kibicował na morderstwa, zawsze tak robił, chcąc... Nie wiadomo czego. 

Pojawił się nagle i od tamtej pory nie zniknął, co jakiś czas przypominając o swojej niepotrzebnej egzystencji, zmuszając Izuku do samoobrony... Przed samym sobą?

Już nie wiedział, jak ma to traktować.

To nie był on, to kompletnie inna osoba, ale jednocześnie tak bardzo podobna do niego samego.

Jednak... Czy on wie kim jest? Ciągle zakłada maski, wciąż i wciąż, więc jak może pamiętać jak wygląda, albo jak się zachowuje? Nigdy nie był sobą, bo tego już nie ma.

Zniknęło.

Wytwór jego mózgu podleciał bliżej, chwytając za szczękę swojej materialnej podobizny, podnosząc ją tak, aby ich wzrok skrzyżował się ze sobą. 

Jedne szmaragdowe tęczówki wypełnione czymś szalonym, ale też niczym. Dziwnie puste, ale rozbawione i absurdalne pod każdym względem. 

Drugie zaś zagubione, lekko przestraszone, ale ukryte za pokerową maską, która wydawała się nie dawać nikomu, ani niczemu wiadomości co przechodzi przez jego umysł w tym momencie.

Zabij

Polecenie? Prośba? Sam już nie wiedział, wszystko na raz. 

Ton bez barwy, twarz bez wyrazu. 

- Nie.- asertywność dała się we znaki, ale i ona przyszła z dziwnym zawahaniem, mimo upartości i pewności w swoim brzmieniu.- Wah!- pisk wyszedł z krtani ucznia 1A, który podskoczył, oddalając się na kilka kroków do tyłu. Jego wzrok napotkał podniesioną brew syna Endevora, a świat wokół zaczął powracać  do normy, rozjaśniać się, przychodząc ponownie ze swojej głośnej formy.

- Nie miałeś być z Aizawa'ą-sensei?- zapytał heterochromik, zdejmując dłoń z ramienia niższego. Wydawał się być lekko zmieszany, ale udało mu się dobrze zachować swoją pokerową twarz. 

- Myślę, że zgubiłem go w  tłumie po tym, jak dostałem solą w twarz.- stwierdził pytany, chwytając się ręką za kark i patrząc prosto w niepasujące do siebie oczy, podśmiewując się z sytuacji pod nosem. 

Deku rozpłynął się gdzieś za nim, nie tracąc na humorze, co trochę zdenerwowało wychowanka Shinkarasu, ale Todoroki zwalił to na sytuację, której część właśnie się dowiedział.

~~~

Po tym jak Izuku dostał pełen opierdol od kruczowłosego nauczyciela, za zgubienie się w tłumie chwilę po tym, jak kazał mu uważać, bo to zrobi. 

Widzicie jak to bywa? Jeśli coś ma się stać- stanie się, nieważne ile Midoriya by próbował. Jest tak zawsze i nic nie zapowiada zmian w tym temacie, co może iście irytować, jak i stwarzać momenty do popisu.

Oboje usiedli, przyglądając się wyczynom wszystkich uczniów, którzy przybyli tu by zdać i dostać swoją pierwszą licencję, która umożliwi im legalną pracę w terenie. Coś czego nie jeden by pragnął, ale nie każdy może zdobyć.

Trzeba wykazać się siłą, sprytem, elastycznością i dobrą oceną sytuacji. Oczywiście, niektórzy też dają radę wnieść się na wyżyny próbując i rzucając wszystko na los, z współpracuje szczęście, ale są to wyjątki, którzy nie znają strachu o to co było, jest, albo będzie. To ten wyjątek, który nie przejmuje się opinią nikogo, samemu nie oceniając się na tyle krytycznie, aby podchodziło to pod hejt. 

Rundy mijały spokojnie, bez większych emocji na twarzy, czy w głębi oglądającego ich nastolatka, zasiadającego po prawicy wychowawcy 1A z UA. 

Było tu wiele interesujących dziwactw, niektóre kreatywnie wykorzystane, ale żadne z nich nie nadawało się do Nomu, do ich idealnego kompletu.

Brakuje im czegoś z medycyną powiązanego oraz jakiegokolwiek, który umożliwi atak z dystansu, ponieważ mają wiele "stworzeń", które nadawałyby się do starcia z samym byłym Symbolem Pokoju, ale żadnego, który dałby radę z daleko zaatakować przeciwnika, robiąc za idealne wsparcie. 

Nagły wybuch zwrócił zielonowłosego do wrócenia w strony całkowitej przytomności. Przeanalizował on wzrokiem całe pole, automatycznie wyciągając notes i ołówek, zaczynając coś kreślić, jednocześnie wciąż błądząc oczami a jednego punktu do drugiego, jakby szukając czegoś specjalnego. Czegoś co właśnie wywołało całe te zamieszanie.

Spojrzenie od razu utkwił w agresywnym blondynie, z którym "zżył się" na tyle mocno, że potrafiłby przekabacić go na swoją stronę bez większych problemów. 

Nagle grafit wypadł z jego dłoni, spadając na podłogę i łamiąc się w pół. 

Zielone oczy zaś drgały, nie wiadomo czy z przerażenia, czy podekscytowania, ponieważ usta nie poruszyły się nawet na milimetr, pozostając lekko otwarte, ni to w geście mowy, ni to w geście zaskoczenia. 

- Katsuki...- odparł zielonowłosy, wyłapując postać, która jest odpowiedzialna za to zamieszanie. Świecące na czerwono ramiona było widać z tej odległości, a wielka dziura powstała na wskutek eksplozji wokół niego, nadawała mu dziwnie małego wyglądu. 

Wszystko wokół wydawało się ciemne i w większości zrównane z ziemią, pokazując tym samym siłę jego indywidualności. 

Sam "sprawca" nie wiedział co się dzieje, wydawać się mogło, że nie jest zbyt świadomy swojego otoczenia, a tym bardziej sytuacji panującej wokół, ba! Czy on w ogóle wiedział gdzie się znajduje, albo dlaczego? Prawdopodobnie nie, ale autorka dziwnie się uśmiecha, zaczynam się bać.

- Aizawa-sensei...- zwrócił się w stronę wychowawcy, obracając głowę i spojrzenie w jego stronę, chcąc wiedzieć co starszy na to zdarzenie powie, jednak na jego zaskoczenie, szukanej osoby nie było wokół, ba! Mógłby dać sobie rękę uciąć, że nie ma go nigdzie na tych grzędach dla widzów.

- Poszedł zająć się kolejnym problematycznym dzieckiem~- zanucił blondyn po drugiej jego stronie, nie spuszczając wzroku z widowiska przed nim. Młody aktor słysząc ten głos, obrócił w jednej chwili swoją łepetynę w stronę właściciela głosu, jakby chcąc jak najszybciej dowieść swojej racji.

- Remus!- odparł ze zdziwieniem zielonooki, niemal spadając z krzesła z podziwu i zaskoczenia. Nie spodziewał się go tutaj, dlaczego niby ta osobistość miałaby się tu znaleźć? Śledził tą grupę od dłuższego czasu, dbając aby bezpiecznie splątać ich ścieżki i porwać użytkownika portali dla korzyści Ligii, a tu taka niespodzianka.

- Guten Tag, Gummi.- przywitał się, spoglądając w stronę młodszego z tym rozbawionym, ale dziwnie ciepłym i miłym uśmiechem. 

~~~

Licznik Słów: 1302

Data napisania: 29.01.2022

Data publikacji: 29.01.2022

Notka:

Hej, hej, nie spodziewałam się, że coś tu napiszę. 

Btw nie planowałam tego co jest dalej, ale ni stąd ni zowąd przypomniały mi się trzy wątki, które zaczęłam i tak, zamierzam wprowadzić je w życie.

Nie wierzę, że mi się uda hshshshs

Nie zapomnijcie o komentarzach moi mili!==>

>Miłego dnia/Nocy
- Ciao!

PS. Memy kiedyś będą bardziej regularne, teraz- chce spać

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro