~~Rozdział 52~~
Nastała chwila ciszy, nikt nie spodziewał się, że w rzeczywistości heros wciśnie w złoczyńcę jakieś podejrzane tabletki. To nie coś co się zwykle dzieje. Oczywiście niekiedy wychodzi na to, że przy zaciętej walce jedna ze stron umiera, ale to wciąż nie... Coś takiego. Ba! Jedna z bohaterek kazała tego nie dawać! Coś musi być na rzeczy, prawda?
Starszy puścił niebieskowłosego, a ten upadł na brudną ziemię, zaczynając szaleńczo kaszleć, jakby się czymś zakrztusił. Może chciał jeszcze jakoś wyrzucić z siebie niebezpieczne tabletki? Nie wiem, autorka nie chce mi powiedzieć :(.
Jednak odpowiedź na pytanie przyszła szybciej niż moglibyśmy się spodziewać. Już po chwili pierwsze krople krwi wypadły z jego gardła, plamiąc ulicę szkarłatną cieczą. To właśnie jej chciał się pozbyć, aby móc normalnie oddychać co mu za Chiny (które po części zniszczył) nie wychodziło.
Przypomniało mu to choróbsko, które pewnego dnia złapał...
~~~
To była udana noc gier, do tego cała Liga dała się namówić! Podwójny sukces.
Jednak poranek też musiał kiedyś nadejść. Niebieskowłosy resztką swoich nieistniejących sił, próbował wytargać się spod kilku ciepłych ciał, którym przysnęło się na nim. Sam nie był bezkarny, on również spoczywał na dwójce filarów, którzy na pewno nie mogli pochwalić się wygodą, przygniatani przez piątkę ludzi w tym jednego anorektyka, gumowca i dosyć lekkiego dzieciaka.
Czerwonooki podparł się dłonią o odkryty brzuch bliznowatego, na co dostał jęki bólu i jakiegoś sprzeciwu. Jakby go to w ogóle obchodziło. Chciał wyjść i to zrobi. Kac wciąż mu nie przeszedł, więc nie miał chęci na użeranie się z "idiotami". Ręka mu się jednak ześlizgnęła, przez co uderzył łokciem tors kruczowłosego, na co wspomniany otworzył swoje oczy.
Lazurowe tęczówki wpatrywały się w wijącego się lidera, który wszystkimi możliwymi sposobami starał się wyjść spod górki dalej śpiącej rodziny. Nie potrzebował wiele czasu, aby zorientować się w sytuacji i gdyby nie to, że oni wszyscy przygniatali go w głąb rozkładanej kanapy, z chęcią zaśmiałby się z nieudolnych prób jego szefa.
Widząc jednak jak tik nerwowy niebieskowłosego wkracza do gry, postanowił chwycić go za nadgarstek i zwrócić jego uwagę. Oboje zmrużyli oczy na siebie, po czym nastała chwila ciszy. Przerywana jakimiś pomrukami sennymi Himiko. Najwyraźniej śniła o tym, że pije krew swojej ukochanej, czy coś w tym stylu. Autorka dziwnie się pod nosem śmieje, ona coś wie, mówię Wam.
- Wcześniej mnie zgnieciesz niż wyjdziesz.- stwierdził Dabi, jako pierwszy (nie licząc blondynki) przemawiając po krótkim czasie walki na spojrzenia. Jego głos wciąż zaspany i na pewno powróciłby do krainy snów, ale w tej chwili odczuwa zbyt wielki nacisk na jego spalone w niektórych miejscach ciało. Ile by dał, aby móc również wydostać się spod sterty ciał i wrócić do swojego pokoju, aby zanurzyć się w bardziej wygodnym łóżku.
- Brzmi kusząco.- oznajmił zirytowany czerwonooki, który starał się wyrwać swój biedny nadgarstek, aby móc ponowić swoje próby wydostania się na wolność. Gdyby nie to, że "przydadzą mu się jeszcze" (czyt. Kocha swoją rodzinę) sproszkowałby ich wszystkich, wychodząc do kuchni.
Widząc brak cierpliwości u swojego lidera, niebieskooki postanowił wziąć sprawy w swoje ręce, nim wszyscy tu razem wzięci nabawią się siniaków, czy innych tego typu ran.
Dzięki temu, już po chwili oboje wyczołgali się spod kupki żywych istot, mogąc na spokojnie rozprostować nogi i rozejść się w przeciwne strony. Jednak- co dziwne- skończyli w tym samym miejscu, czyli w barze przy ladzie z różnymi potrawami.
Niebieskowłosy jadł płatki z mlekiem, zaś drugi z nich zajadał się jajecznicą. Siedzieli w ciszy, nie mając chęci na konwersację, czy innego tego typu wymianę zdań. Nawet jeśli co jakiś czas kruczowłosy zadawał randomowe pytania na temat ich przyszłej misji, w zamian dostawał odpowiedzi w stylu pojedynczego, albo podwójnego pomruku. Zależy czy chciał przekazać "tak", czy raczej "nie". Rzadziej przychodziło dłuższe podwójne mruknięcia, oznaczające "nie wiem".
Nie powinienem jednak Was zdziwić, gdy powiem, że oboje bardzo dobrze się rozumieli.
W pewnym momencie niebieskooki zauważył plamę z mleko w okolicach ust anorektyka, który się nią nie przejmował i jadł dalej, jako gentelman, nie mógł pozwolić sobie, aby to zignorować, a prowadzony braterskimi instynktami, chwycił za chusteczkę i wytarł brud na jego szefie. Niebieskowłosy zdawał się tym niezbyt przejmować, po prostu mając dziwne uczucie, że tak powinno być i że to nic nowego.
W pewnym momencie ich konsumpcji śniadania, niebieskooki wpadł na "genialny pomysł".
- Ruszaj swoje stare dupsko, anorektyku.- rozkazał użytkownik kreacji, kopiąc w krzesło, na którym siedział jego przełożony. Ten tylko podniósł leniwie wzrok na szukającego atencji bliznowatego i zmrużył na niego oczy.- Nie patrz się tak na mnie dziwnie, a zbieraj się. Za kwadrans widzimy się tutaj.- stwierdził, samemu podnosząc się z siedzenia i odchodząc w tylko sobie znaną stronę.
Pozostały w tym pokoju ścisnął łyżkę, skazując ją na działanie jego umiejętności, samemu podnosząc głowę, aby spojrzeć w sufit. Jeny... Był zbyt zmęczony by słownie zaprotestować, ale nie ma też sił, aby wstać z miejsca. Płomienny dupek ma pecha, on się nie ruszy.
Zamknął oczy, odpływając do krainy snów, raju Morfeusza.
Nie mógł się jednak długo naczekać błogim snem, ponieważ niecałe dziesięć minut po zaśnięciu, został brutalnie obudzony przez inicjatora ich wyjścia.
- Budzimy się śpiąca królewno, nie będę wychodził ze śmierdzącym człowiekiem, więc rusz swoje dupsko pod prysznic.- zarządził, na co niebieskowłosy wydał jakiś bliżej nieokreślony jęk protestu, nie podnosząc się z brudnej podłogi. Muszą tu kiedyś odkurzyć, bo już pająki zaczęły się tutaj zadomawiać.- Obiecuje, że Ci się to spodoba, więc chodź.- na te słowa zyskał spojrzenie tych krwistych tęczówek.
- Jeśli łgarz, to skończysz martwy.- odparł niechętnie lider Ligii Złoczyńców, wyciągając dłoń w rękawiczce w stronę Dabiego. Ten bez zawahania ją chwycił i szybko podniósł na nogi wciąż niezbyt przekonanego szefa. Odszedł w swoją stronę, zapewne do pomieszczenia, w którym reszta jeszcze słodko przebywała w swojej podświadomości, czy innym gównie.
Po dziesięciu minutach Shigaraki zszedł ponownie do przedsionku. Przywdział na siebie proste ciemne spodnie i tego samego koloru golf. Na to nałożono brązowy sweter w coś, co przypominało jaśniejszego odcienia łaty. Na brodzie spoczywała czarna maseczka, a włosy zostały wprowadzone do niskiego kucyka, związanego czerwoną gumką, pozostawiając jednak kilka pasemek, które okalały jego bladą twarz, która posiadała teraz delikatnie rumianą barwę, z powodu dalszego kaca, a raczej zwalił to na kaca.
- Ciągle zastanawia mnie, czy w Twojej szafie znajdę naprawdę wszystko, czy tylko mi się zdaje.- powiedział na głos Dabi, podchodząc do swojego towarzysza. On ubrał się tak jak zwykle, czyli jakby szedł na stypę. Ciemne spodnie, posiadające wiele kieszeni, zostały spięte niejasnym paskiem o srebrnej klamrze w kształcie płomienia oraz kilku dłuższych łańcuchach dla wizerunku. Jego klatkę okalał ciepły golf w odcieniu khaki, na który nałożony został kruczy płaszcz dochodzący lekko za kolana. Stopy mogły pochwalić się glanami koloru nakrycia. Tak jak w przypadku swojego kompana i on już miał przy sobie niewyróżniającą się od jego outfitu maseczkę, a na umytych włosach spoczywały jeszcze okulary przeciwsłoneczne.
- Znajdziesz jeśli dobrze poszukasz.- odpowiedział, mimo iż w rzeczywistości nie musiał, ale wiecie, to go nie zabije, a ubije, bądź wzmocni ciekawość niebieskookiego. Sam nie był pewien po co mu tyle ubrań, ani dlaczego dzisiaj ubrał się tak, a nie inaczej, ale nigdy nie przykładał do tego większej uwagi, wybierając mniej więcej na ślepo to co na siebie przywdzieje.
- Czyli strój pokojówki też się znajdzie?- spytał żartem starszy, starając się powstrzymać rozbawienie we własnym głosie, co z ledwością mu się udało.
- Tak, zainteresowany?- tego się nie spodziewał, ale niższy nie kłamał. W rzeczywistości trzymał tam wspomniane odzienie o swoim rozmiarze. Kiedyś na planie grał kobietę, a to zostało mu "na pamiątkę", jak upierał się jego szef, czy coś w tym stylu. Trudno określić, ponieważ mężczyzna ten uwielbia się nad nim pastwić w pewnych momentach. Nigdy mu nie przeszkadzały te wszystkie spódniczki, czy szpilki, bo zawsze mógł powiedzieć Himiko, gdyby narzekała, że nie ma co ubrać, żeby sprawdziła w jego szafie, choć jest to na swój sposób niebezpieczne, ze względu na utratę cennych bluz.
W miłej atmosferze żartu i typowych dla rodzeństwa przekomarzanek wyruszyli w swoją podróż, na którą nagle wpadł kruczowłosy, nie zdając sobie sprawy, że całej tej sytuacji przygląda się ich hacker, który ma dostęp do wszystkich kamer w siedzibie Ligii i nie tylko. Pracował on w tym czasie nad zleceniem od Izuku, a akurat zrobił sobie krótszą przerwę, nie sądząc, ze zobaczy coś ciekawego, a jednak.
Do baru Shigaraki i Dabi wrócili, gdy było już dobrze po pierwszej nad ranem, śmiejąc się pod nosem i prawie przewracając jedyny różowy wazon, który został postawiony, na którymś ze stolików. W całej ich przygodzie tylko raz, zaraz po przekroczeniu progów tajnej, nie tajnej siedziby złoczyńców, napisali do reszty filarów, że wyszli i nie wiedzą kiedy wrócą, a dokładniej to niebieskowłosy wysłał zielonookiemu wspomnianą wiadomość, ponieważ wolał mieć dobre usprawiedliwienie, dla którego nie będzie go dziś w pracy na nagrywkach. Wczoraj zrobił więcej niż w planie miał, więc jutro też tak zrobi i nadrobi zaległości, nic niewykonalnego.
Wracając do historii, oboje byli mokrzy co do ostatniej nitki, a z niektórych ran leciała jeszcze krew. Zapytacie pewnie, co takiego robili i gdzie byli? Otóż nie wiem, autorka znowu nie chce zdradzić, ale ponownie podejrzanie śmieje się pod nosem :(.
Kurogiri pracował za ladą, ale nic nie powiedział na przyjście dwójki "braci", których łączy coś innego niż więzy krwi, albowiem są to więzy relacji, które wciąż i wciąż porastają, zwiększając swoją wytrzymałość, wielkość i długość.
Zachował ciszę na co czerwona lampka zapaliła się w umyśle młodego przestępcy, ale nic na to nie powiedział, nie chcąc niszczyć sobie humoru. Nie wierzył, że tak dobrze można bawić się ze spalonym tostem, nie upijając ani mililitra procentowego napoju.
Usiedli na kanapie, dalej przyciszonymi głosami gawędząc o jakiś sytuacjach, które ich spotkały dzisiejszego dnia oraz dodając do nich własne przemyślenia, czy inne anegdoty, które w takich chwilach się dopowiada.
Nie wiedząc kiedy, oddali się w ramiona Morfeusza, zapadając w miły sen, dalej w wilgotnych ubiorach, co mimo sytuacji i ich dziwnego stylu bycia, wciąż mogło się źle skończyć i to zrobiło. Następnego poranka krwistooki obudził się z gorączką, co próbował ukryć i mimo początkowego sukcesu, z biegiem godzin zaczęło się to pogarszać, aż do momentu, w którym wychwycił to kruczowłosy od razu przechodząc do rzeczy. Nie będzie owijać w bawełnę, ani bawić się w podchody, a tym bardziej nie ma chęci na kłócenie się z upartym liderem.
Dlatego też chwytając chorego za talię, zarzucił go na ramię i poszedł z nim do pokoju niebieskowłosego, ignorując krzyki i jęki protestu nastolatka, które z każdą chwilą słabło, a gdy Dabi ułożył młodszego w łóżku, pozostały tylko zmrużone oczy w irytacji, choć i one pozostały jakby za mgłą.
- I na co Ci były te wszystkie eksperymenty, skoro tak łatwo łapiesz przeziębienie?- spytał użytkownik kreacji, na co zapytany tylko syknął i coś wymruczał, ale za szybko schował głowę w poduszce, żeby niebieskooki mógł wychwycić o co dokładniej mu chodzi. Mimo to zignorował jego słowa i nakrył lepiej swojego przełożonego, obracając się na pięcie, aby zajść po odpowiednie rzeczy do zmniejszenia temperatury.- Rusz się tylko z tego łóżka, a obiecuje, że już nigdzie Cię nie zabiorę.- zagroził, wychodząc z pomieszczenia i zamykając za sobą drzwi.
Może i w normalnych okolicznościach odkrzyknął coś na te słowa, albo złamał warunek, ale teraz nic nie pozostawało normalne. Czuł się przymulony, jak gówno, a co gorsza było mu ciepło, za ciepło, ale jednocześnie zimno, piekielnie zimno. Ta sprzeczność mieszała mu w głowie, dodając swoje ziarenka do i tak już przejmującego jego umysł bólu, przez który czuł, że zaraz mu zgniecie czaszkę. Zamknął oczy, aby choć na chwilę się uspokoić, ale nim zauważył, już wkroczył za bramy świadomości, oddając swój organizm do regeneracji.
Gdy kruczowłosy ponownie zjawił się w pokoju chorego, zastał właściciela śpiącego i wykrzywiającego twarz co jakiś czas w bólu, czy czymkolwiek innym o czym śni. Trudno określić, w cholerę trudno.
- Naważyłem piwa, to teraz muszę je wypić...- mruknął do siebie niebieskooki, przeczesując niebieskie loki Shigarakiego, na co dostał coś pomiędzy pomrukiem zadowolenia, a niechęci do dotyku, jakby obdarowywany tą czułością był jednocześnie w dwóch światach.
Po chwili jego rękę zastąpiła zamoczona w zimnej wodzie szmatka, ale kruczowłosy pozostał przy niebieskowłosym do końca, samego końca. Dbając i chroniąc od wszelakiego niebezpieczeństwa na tym świecie.
Skłamałbym, gdybym powiedział, że mu się to nie podobało.
~~~
Tomura prawie wykrztusił swoje płuca, starając się odzyskać umiejętność oddychania, ale jak nie umiał, tak nie potrafił i mimo wszelakich chęci, wciąż ponosił porażkę. Wiedział, że coś było nie tak w tych tabletkach, że złamane żebra nie pomagają w sytuacji, że może nie wygrać.
Nagle został chwycony za kołnierz i podniesiony. Wydawało mu się, że jego przeciwnik mówi coś do Izuku, na co ten marszczy brwi i wygląda, jakby w każdej chwili miał zaatakować.
Czerwonookiemu się to nie podoba. Tylko on może sprawiać, że jego młodszy braciszek staje się zirytowany do tego stopnia, że przestaje zakładać jakąkolwiek maskę i jest sobą. Tylko i wyłącznie on może go denerwować i tylko on może być jego przeciwnikiem, którego będzie chciał szczerze zabić.
Jego drżące cztery palce coś chwyciły, coś co było ciałem i w jednym momencie został puszczony, a z braku jakichkolwiek sił na pozostanie w pozycji stojącej, poleciał do przodu.
Nie chciał przegrać. Nigdy tego nie robił, tym razem nie będzie wyjątku.
Dajcie mu tylko chwilę, jedną niewielką...
Wystający głaz napotkał jego głowę, a wyczerpane ciało szkarłatnookiego stwierdziło, że więcej już nie napędzi adrenaliną, że to już koniec.
Świadomość zaczęła zanikać, a ostatnim co zobaczył to plama krwi, tworząca się wokół jego głowy oraz strach w zielonych tęczówkach gumowego idioty.
Będzie musiał mu to w najbliższym czasie wypomnieć, tak... Wypomnieć...
~~~
Licznik słów: 2222
Data napisania: 19.12.2021
Data publikacji: 24.12.2021
Notka:
Szczęśliwego Bożego Narodzenia!
Och... Rozdział miał być krótszy, ale wspomnienia mi się rozciągnęły na więcej i śpieszyłam się pod koniec, ciekawe czy zrobię maraton z tych rozdziałów... To chyba zależy od tego ile zdążę napisać do 24, prawda?
Miejsce na story time i wszystko inne, serio, dajcie jakiś znak życia==>
>Miłego dnia/nocy
- 1:46 rano, pozdrawiam
1/3
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro