~~Rozdział 45~~
Tydzień minął i mówiąc szczerze... Wiele się działo. Ogromna ilość rzeczy wartych uwagi, takich jak pogłębianie relacji, nowe ataki, dzieje Ligii, kolejne kłótnie rodzeństwa, poprawy charakteru, zdobywanie znajomych, nowi sprzymierzeńcy, nielegalne imprezy z alkoholem itd. itd.
Dużo by wymieniać, ale... Ta książka miała mieć początkowo do 6 rozdziałów, ni więcej ni mniej, a patrzcie jak to już. Niefajnie.
Dzwonek na lekcję i już jakby każdy z przyzwyczajenia udał się do szatni, aby przebrać się w swoje bohaterskie stroje. To nie tak, że mieli zamiar robić coś ciekawszego... Aizawa jasno przekazał, co będą czynić przez ostały czas do egzaminów, więc nie potrzebowali dodatkowych upomnień, czy słów wytłumaczenia, ponieważ, można by tak rzec, stało się to ich tymczasową rutyną, której trzymać się mają do co najmniej zdania licencji bohaterskich.
Zielonowłosy nastolatek jak zawsze był w centrum uwagi, a jego niebieskowłosy towarzysz trzymał się ubocza. Żadnemu z nich to nie przeszkadzało, ponieważ przyzwyczaili się do takiego przebiegu zdarzeń. Mówiąc szczerze to nawet jeśli gdzieś chcieli zrobić coś innego, to najzwyczajniej w świecie wracali do tej "formacji", ilekroć zrzucali pilnowanie się na boczny plan.
- Ne, Minoru.- zaczepił fioletowowłosego Kaminari, uderzając go jednocześnie łokciem w ramię. "Klasowy zboczeniec" spojrzał się pytająco na swojego znajomego, który tylko skinął głową w kierunku szatynki, zajętej jednostronną konwersacją z czerwonookim.
Mineta z zaciekawieniem powędrował wzrokiem na osobę, którą wskazał blondyn, ciekawy co takiego w tej osobie zainteresowało jego kolegę.
Podwinięta spódniczka.
Na nieszczęście na tyle, że widać część bielizny nieświadomej dziewczyny.
Nastolatek przez kilka pierwszych chwil przypatrywał się temu, starając się zrozumieć co właśnie widzi, po czym uderzył dłońmi o swoje poliki, zamykając oczy i zdobywając kilka zdziwionych spojrzeń od niektórych uczniów klasy 1A.
- To jest niemiłe względem Uraraki-san, Denki.- stwierdził, otwierając swój narząd wzroku, spoglądając prosto na rozmówcę.- Zamiast mówić o tym mi, powinieneś raczej wyszeptać to Urarace.- dodał, starając się nie patrzeć w kierunku tematu ich konwersacji. Obiecał, że się zmieni i tego słowa dotrzyma, nawet jeśli po tym zacznie tego żałować.
To jedna z wielu rzeczy, nad którymi pracował, aby stać się lepszym człowiekiem i naprawdę nie zamierzał wracać do tej części starego siebie.
On się zmienił i nie zamierza znowu błądzić, tak.
Żółtooki przyznał mu rację i przeprosił za swój czyn, po czym ruszył wykonać słowa, które zalecił mu zmieniający się nastolatek.
- No, no.- odparł dziwnym tonem głosu Izuku, który nie wiadomo jak i kiedy znalazł się przy niegdyś niskim dzieciakiem.- Czyżby ktoś tu właśnie zaczął stosować się do moich rad?- zapytał, chcąc zapewne podsycić swoje ego, ponieważ dawno tego nie robił, a odchodzenie od tego jednak jest niefajne.
- Oczywiście!- mimo wszelakich oczekiwań aktor nie spodziewał się tego odzewu. Raczej przyzwyczajony był do ignorowania jego wypowiedzi, albo słów zaprzeczających jego stwierdzeniu, a tutaj takie miłe zaskoczenie. Nawet na jedną niewielką sekundę patrzył zdziwiony na rozmówcę.- Jeszcze raz bardzo dziękuje Ci za te słowa.- fioletowowłosy nawet przystanął pochylając się, chcąc pokazać jak mocno jest wdzięczny chłopakowi.
- Jasne, nie ma za co.- odrzekł na to, po chwili poganiając wyższego, aby ten pośpieszył się, ponieważ Aizawa nie lubił spóźnień, a oni za bardzo oddalili się od grupy, zwanej również jako "znajomych z klasy".
~~~
Uczniowie ćwiczyli na wiele sposobów. Jedni szukali swojego ostatecznego ruchu, drudzy woleli skupić się na szlifowaniu już zdobytych umiejętności, a kolejni po prostu ze sobą rywalizowali, jednocześnie polepszając się we wszystkim czym tylko chcieli.
Mieli dowolność. To od nich zależało jak wykorzystają ten czas i ile się nauczą, jak bardzo urosną w siłę. Profesorowie są tu tylko po to, aby doradzić, poprawić oraz zadbać o bezpieczeństwo, ni więcej ni mniej.
Och... Właśnie stary Symbol Pokoju wszedł do pomieszczenia chcąc zapewne zalewać starających się nastolatków znanymi już wszystkim formułkami, czy innymi takimi badziewiami. Midoriya do tej pory zastanawia się po jaką rzodkiew on tu chodzi, skoro widocznie niewiele może zrobić. Niby taki idealny, a jednak na pozór trochę głupiutki, ale my nie mamy nic do głupiutkich postaci. One mają swój cudowny urok i to się liczy.
Blondyn wzdrygnął się gdy kilka centymetrów od jego twarzy przeleciał ostry nóż, który po wbiciu się w ziemię, zaczął znikać, jak nadzieja Tsuki na skończenie tej książki szybko. Ofiara spojrzała się na zmęczonego nauczyciela, który nic sobie z tego nie zrobił i najzwyczajniej w świecie patrzył się swoim matowym wzrokiem na walczących ze sobą, aby w razie czego móc zatrzymać ich obu od ostatniego śmiertelnego ciosu. Wierzył bowiem, że oni nie mają do siebie na tyle miłości i powstrzymania wraz z moralnością, że będą w stanie się nawzajem pozabijać, a przy okazji zamordować wszystkich naokoło.
- Oni tak już od początku.- stwierdził jakby od niechcenia kruczowłosy, nawet nie spoglądając na emerytowanego bohatera. Najwyraźniej mało go obchodziło to, że gumowy nastolatek użył go jako tymczasowej tarczy, aby nie zostać zbyt bardzo rannym od latających noży, czy cokolwiek to już ma być.
- I ty nic?- All Might aż uniósł brwi w zdziwieniu, ale nigdy też nie dostał na to odpowiedzi. Zwyczajni zignorowany i pozostawiony ze swoimi pytaniami, sam jak palec. Trochę smutne, ale nikogo to teraz nie obchodzi.
- DEKU TY GUMOWY DUPKU!- krzyk Bakugou i już wszyscy wiemy, w którą stronę przeniosło swoją walkę rodzeństwo. Kilka wybuchów, uderzeń, łamań kości, ale jak wcześniej tak i teraz Shota nie zareagował. Przyzwyczaił się do takich dźwięków.
Ich trening trwał dalej, a Cementos zaczął nie wyrabiać się z dorabianiem ścian przez szalejącą dwójkę, która chyba nie wiedziała co to zmęczenie, zważając na to, że już od godziny leją się nawzajem po mordach i innych częściach ciała. Ranni krwawili, ale to nie był ich pierwszy raz, błagam was! Jak już się bić to na serio!
No ale zachowywać dalej pozory, że nie walczyło się jeden na jednego z samym Symbolem Pokoju, gdy ten wykorzystywał o wiele więcej siły. To nie tak, że mogą być jeszcze zdradzeni. Jest za wcześnie. O wiele za wcześnie.
- Uważaj!- krzyk Uraraki powiadomił Todorokiego o niebezpieczeństwie i dzięki temu zdołał uniknąć kolizji.
Krok w tył.
Prawa noga mocno uderzyła o podłoże.
Góra lodu.
Czas jakby stanął w miejscu.
Nie każdy bowiem czyn jest czymś co skończy się dobrze, mimo wszelakich dobrych intencji. Czasem właśnie nadchodzi czas, aby zebrać swoje żniwa, które nie zawsze są piękne i cudowne. Są bowiem i takie, które wolimy zostawić i nigdy do nich nie wracać, ale one zawsze będą czekać. Wciąż i wciąż, aż nie pochwycisz ich w swoje ręce- bardziej zmarnowane.
Nieszczęśliwy wypadek.
Wszystkim się może zdarzyć. Jesteśmy ludźmi, popełniamy błędu wszelkiego rodzaju. Od tych łatwych, jeszcze do odratowania do całkowitych nieodwracalnych porażek. Jednak każde z nich nas kształtuje, pokazuje jak się dalej rozwijać, uczy, zakazuje.
Nawet najgorsze zbiory mogą nas czegoś nauczyć, ale trzeba potrafić wyciągać wnioski. Bez tego ciągle i ciągle będziemy popełniać te same gafy i nigdy nie dojdziemy do udanego skutku, co tylko bardziej i bardziej nas zniechęci.
Nie o to chodzi.
Krzyk, zduszony, zdruzgotany, pełen przerażenia.
Może ten kto go wydał zdarł sobie gardło. Zapewne niepotrzebnie, ponieważ czasem nawet najgłośniejsze i najszczersze słowa nie są w stanie zatrzymać jakiegoś koła sytuacji, ponieważ wszystko ma swój skutek, który później staje się przyczyną kolejnego działania.
Mimo wiedzy o takim stanie rzeczy często wykonujemy coś co nie a sensu i zdarzy się tylko za pomocą cudów. Czyżby nasza nadzieja? Wiara? Niewinność? A może łatwowierność?
Ruch lewą ręką.
Za późno.
Był i czyn, ale on nie zawsze się udaje. Niekiedy to wina w czasie, który za szybko leciał, albo w samej sile tego. W przerażeniu nie myślimy trzeźwo. Nasze żyły wypełnia panika, może też adrenalina, ale coś nas napędza. Karze wykonać cokolwiek, a nóż może się uda?
Zły wybór.
Nieprzyjemny zapach.
Każdy ma prawo do popełniania błędów, złych decyzji, ponieważ to czyni nas człowiekiem. Mamy wolną wolę, ale nie zawsze wiemy co jest tak naprawdę właściwe. W tedy już sami nie potrafimy określić, czy jesteśmy dobrzy. Z jednej strony nie wiedzieliśmy, z drugiej mieliśmy sporo czasu, aby się tego nauczyć.
Skąd jednak mogliśmy wiedzieć, że coś takiego się wydarzy?
Nikt nie zdążył.
Krew się lała.
Części skóry odpadały.
Miał to być jego nowy początek... Miał.
~~~
Licznik słów: 1310
Data napisania: 10.10.2021
Data publikacji: 10.10.2021
Notka:
Jeszcze tak niewiele pozostało do końca. Tak mało.... No kurna dalej nie widzę zakończenia, ale nieważne! Kiedyś dojdziemy... Chyba-
Miejsce na story time i ocenę tego rozdziału, i wszystko inne co chcecie, z chęcią posłucham Waszych zażaleń dotyczących szkoły, czy czegokolwiek innego==>
~~Jeszcze kiedyś wrócą memy, nie traćmy nadziei~~
>Miłego dnia/nocy
-Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro