~~Rozdział 35~~
Jego stan był stabilny, a rany już zaczęły się zasklepiać i leczyć. To wręcz wspaniała informacja dla tych, którzy widzieli z jakimi poważnymi ranami tu wylądował. Gdyby przebiło go delikatnie bardziej w lewo, dałoby się w łatwiejszy sposób go poskładać, ale nie! Po co ułatwiać chirurgowi życie? Od razu rzućmy go na głębokie wody, aby urozmaicić nieco jego życie i dodać do niego ten zastrzyk adrenaliny.
Gdy wraz ze starszym mężczyzną połatali wszystkich najlepiej jak potrafili, mogli chwilowo odpocząć, ponieważ co jak co, ale każdy z członków miał swoje własne skaleczenia i nie, nie były to tylko siniaki, czy zadrapania. Skręcone kostki, amunicje z pistoletu w ciele, poparzenia drugiego i trzeciego stopnia, złamania wszelakiego rodzaju i tak dalej. Na ich szczęście niczego nie musieli amputować, ani nikt nie stracił żadnej rzeczy. Wszystko dało się naprawić i później korzystać z tego jak przed zranieniem. Nawet rana po przebiciu na wylot.
Białowłosy lekarz popijał swoją kawkę, przeglądając jednocześnie papiery, dotyczące swojego ulubionego pacjenta, dokładnie przy łóżku najbardziej poszkodowanego. Monitorował jego stan, który może i na tą chwilę był stabilny, ale cholera wie co może się stać ca kilka minut, przecież ta koszmarna dziura dalej tam istniała i ile by dał, aby mieć tą pewność, że na pewno nic nagle się nie popierdoli i na pewno jego serce nagle nie stanie, bądź cokolwiek innego. Mogło się zdarzyć naprawdę wiele, a czasem te dwie góra trzy minuty na zjawienie się w tym pomieszczeniu mogą decydować o życiu pacjenta.
Nie miał też nic ciekawszego do roboty, a przeglądanie dokumentów nie jest niczym do czego potrzeba mu specjalnych warunków, aby móc wykonać to poprawnie. No a przy okazji ma pod okiem kolejnych dwóch członków Ligii, czyli monitoruje w jednym momencie trzech ludzi, co jest dla niego w pewnym sensie uspokajające. Widzi trójkę oddychających i żywych nastolatków, którym nie zagraża nic co sprowadzić mogłoby na nich natychmiastową śmierć.
Naprawdę pocieszające, gdy ni stąd ni zowąd dostał telefon, że za niecałą minutę pojawi się obok niego portal Kurogiriego i ma się śpieszyć, ponieważ nie Izuku leży na granicy życia. Nie zawahał się nawet na sekundę i upchnął głęboko w umyśle troskę o nich, po prostu wykonując poprawnie swoją pracę, tak aby nikt nie musiał długo cierpieć i ostatecznie skończyć na tamtym świecie.
- Mmh...- mruknięcie pochodziło od czerwonookiego lidera, który zaraz po zakończeniu operacji, znalazł się przy łóżku aktora i tak do tej pory przy nim klęczy, obecnie będąc w krainie snów i spełnionych marzeń. Wampirzyca również nie znajdowała się daleko nich, powiem więcej... siedziała na macie, opierając się o starszego, również pogrążona w głębokim śnie. Oboje naprawdę martwili się o kapelusznika, nie zaprzeczam, że darzyli go uczuciem jakie rodzeństwo darzy siebie nawzajem. To było naprawdę słodkie, jakbym sama miała oceniać. Shimura traktował go i blondynkę, jak młodszego brata i siostrę, a oni go jak starszego. Zbliżyli się do siebie na tyle blisko, że czasem- nawet jeśli całkowicie przypadkiem- zwali się po ich emocjonalnej hierarchii.
Białowłosy wydał wzdychnięcie, niby z cierpienia, a jednak czuć było tam coś na rodzaj rodzicielskiego przywiązania i troski. Wstał on z krzesła, na którym to zasiadywał, po czym odłożył papiery na półkę nocną, przechodząc do niewielkiej komody na końcu pokoju, z której to po chwili wyciągnął białe materiały, które służyły za koce. Cóż... Jest to ich "zapasowa baza", gdyby wcześniejsza została zniszczona, bądź często odwiedzana przez policję, czy też bohaterów, nic więc dziwnego, że nie znajdziesz w tym miejscu miękkich kocyków, a coś co pierwotnie mogło służyć za prześcieradła, ale lepszy rydz niż nic, prawda? I tak musieli szybko zorganizować te miejsce tak, aby osiem osób mogło spokojne położyć się do snu i wyleczyć rany. Niby nie tak wiele, a jednak.
Przeszedł do dwójki nastolatków, po czym narzucił na nich przyniesione nakrycie, aby było im choć trochę cieplej, ponieważ nie będę kłamać- w podziemiach nie jest tak ciepło jak się mogło wydawać. Tym bardziej gdy niedaleko znajduje się miejsce, które zwane jest przez niektórych jak "lodówka". Po prostu przechowywali oni tam swoje eksperymenty, które nie potrzebowały stałego monitoringu i zimnego pomieszczenia, aby przeżyć.
- Myślę, że wszyscy będą żywi, jak opuszczę ich na pięć minut.- stwierdził, wychodząc z pokoju, jednak pozostawiając otwarte drzwi, aby w razie czego mogąc zajrzeć w ruchu, czy aby na pewno wszyscy dalej znajdują się po tej stronie.
~~~
- sensei!- krzyknął podekscytowany dzieciak, który właśnie co wszedł do tej bazy i zobaczył już na starcie białowłosego mężczyznę, który na ten gest tylko przyłożył palec wskazujący do ust, dając znak, że powinien zachować większą ciszę.- Czy jest tu braciszek Izuku?- zapytał półszeptem, zdejmując z siebie kurtkę i podając ją starszemu, który wraz z nim przekroczył drzwi do tego "budynku", ponieważ sam nie zawiesi jej na wieszaku, a ciemnowłosy wydawał się skory do pomocy... Albo mu to po prostu już nie przeszkadzało.
- W tamtym pokoju, ale śpi i nie powinniśmy go jeszcze budzić.- odparł z delikatnym uśmiechem, pokazując ruchem głowy na wspomniane pomieszczenie, aby była jasność, o którym dokładnie mówi. Na te słowa blondyn pobiegł w tamtą stronę, aby móc jak najszybciej zobaczyć swojego drogiego bohatera.
W tej samej też chwili towarzysz niebieskookiego, wyglądający, jakby wyssano z niego resztę życia, opadł na wolnej, starej kanapie, umierając jeszcze bardziej. Najwyraźniej zajmowanie się dzieckiem leżało ponad jego możliwość, ale co tu się dziwić? Energiczni małolaci potrafią odebrać nam naszą własną energię życiową, samym byciem, a akurat ten przypadek jest strasznie ciekawski i potrafi zapytać o dosłownie wszystko.
- All for One został pokonany i zabrany do Tartarus, All Might pokazał swoją słabszą wersję, Bakugou został uratowany, a UA dalej daje radę utrzymać swój poziom.- streścił wszystko co przegapiła Liga podczas swojej jakże efektownej ucieczki. Pewnie nie był nawet świadomy dokonanego czynu, ale to w tej chwili nie jest ważne, ponieważ sam okularnik jakiś czas temu zastanawiał się co go ominęło.- Mam dostęp do zewnętrznych kamer tego więzienia, ale potrzebuje więcej czasu, aby dojść do tych znajdujących się głębiej, nie wspomnę już nawet o zabezpieczeniach...- co kolejne wymawiane słowo, stawało się coraz mniej wyraźne, aż ostatnie niemal nazwać można bełkotem.
Lekarz z ciekawości spojrzał na młodego dorosłego, który również wpadł w sidła Morfeusza. Zaśmiał się pod nosem, okrywając kolejnego ucznia jasnym materiałem i odchodząc, aby wznowić obserwację nad zielonowłosym... Choć w sumie jednocześnie musiał przypilnować energicznego dzieciaka, aby nic przypadkiem nie rozwalił, bądź nie był za głośno.
A i potrzebował wysłać go do łóżka, aby również jak jego poprzednicy udali się w sen.
~~~
W tym samym czasie samozwańca grupa ratowania Bakugou, znajdowała się wśród tłumu, który albo to płakał ze wzruszenia, albo krzyczał z radości, na usłyszane słowa, które płynęły z ust ich ukochanego symbolu pokoju, który w tej chwili stał w swojej słabszej formie, wskazując na kamerę, która wyświetlała ten obraz na większym bilbordzie.
Większość uważała, że All Might jest czaderski, nawet jeśli odchodzi na emeryturę. Ale była też i mniejszość, w której znajdowali się najróżniejsi złoczyńcy, oni już wiedzieli, że ich "praca" została właśnie ułatwiona, jak i poczuli się nagle bardziej wolni niż wcześniej, jakby byli w stanie zamienić się w jakiegoś ptaka i odlecieć w siną dal, jak zrobić to Ere- znaczy co? Narrator, przestań się głupić, już ostatnie 100 słów stary.
Wracając... Złoczyńcy poczuli się bardziej wolni niż wcześniej, jakby ostatni sznurek sumienia, który mówił, że mogą źle skończyć zerwał się, pokazując jacy są naprawdę. Zuchwali, nikczemni, chcący wszystkiego dla siebie, egoistyczni, samolubni. Tacy są też i po części bohaterowie. Niektórzy widząc, jak All Might przechodzi na emeryturę, poczuli swoją korzyść w tym. Jeśli ten muskularny blondyn nie jest już w stanie pokonać zło czyniących, to widzą w tym swoją szansę aby zajaśnieć i stać się bardziej popularnym.
Tak... Świat schodzi na idiotów.
~~~
Licznik Słów: 1258
Data napisania: 22.08.2021
Data publikacji: 22.08.2021
Notka:
Wah... Kolejny rozdział wlatuje, czuje się bosko puszczając go w świat.
A w ogóle jesteśmy coraz bliżej wątku, który bardzo, ale to bardzo chciała Tsuki już zacząć, ale umieściła to już w odpowiedniej strefie czasowej, aby nie pokiełbasić czegoś. Miała pomysł nad tym gdy zaczynała pisać tą książkę, naprawdę, od tamtej pory trzyma się mocno i stabilnie, a Tsuki ma coraz mniej czasu na pokazanie relacji, których wcześniej pokazywać jej się nie chciało, ale nieważne!
Przecież zawsze mogę przeznaczyć na to kilka rozdziałów, prawda?
:>
Miejsce na story time i inny komentarz, nie zapominajcie o zostawieniu znaku życia==>
~~Dzisiaj bez memów, bo Tsuki idzie spać~~
>Miłego Dnia
-Ciao
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro