Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 31~~

Gdy to groźny przestępca miał już wprowadzić płyn do żył blondyna, rozległo się pukanie. Każdy członek znajdujący się w pomieszczeniu znieruchomiał na chwilę, przenosząc swój wzrok na drzwi, zza których to właśnie dobiegł wspomniany dźwięk. Lekkie kiwnięcie, niemal niezauważalne, a jeden ze znajdujących się w tym pomieszczeniu ludzi- stojący najbliżej innego wejścia- prześliznął się przez nie bezgłośnie, znikając w ciemnym korytarzu.

Zanim jednak mogliby wykonać coś dalej, ściana z drogimi alkoholami Kurogiriego została roztrzaskana na wiele kawałków, a Spinner (który akurat stał przed nią) został popchnięty w głąb pomieszczenia, ledwo unikając spadających gruzów i szkła.

Nie byli zaskoczeni ich przyjściem, jeśli chcesz oszukać wroga, musisz najpierw sam siebie oszukać. Coś w rodzaju kłamstwa... Łatwo je wypowiedzieć, nie dając się na nim złapać, gdy w rzeczywistości sami w nie wierzymy, ponieważ my "nie będziemy łgać, tylko powiemy prawdę istniejącą dla nas".

Można to też powiązać do "antyszczepionkowców", którzy wierzą w te swoje przekonania. Nie nazwiemy ich "kłamcami", a raczej "niedoinformowanymi", bądź bardziej niegrzecznie- zależy od poziomu kultury jaki w sobie mamy i cierpliwości.

Zielonowłosy złoczyńca poprawił swój kapelusz, a w tej samej chwili każdego przestępcę w tym pomieszczeniu otoczyło drewno, co w żadnym stopniu go nie poruszyło. Puścił swoje nakrycie głowy i delikatnie uniósł głowę, a każdy znajdujący się w tym miejscu, mógł stwierdzić, że widzi uśmiech ukryty za dwukolorową maską. 

- Ara, ara, zobaczmy kto nam się tutaj zjawił!- zaczął rozbawiony, jakby nie zdawał sobie sprawy z tego, że w tej chwili jest solidnie trzymany w miejscu- Nalałbym Wam po kieliszku, ale właśnie rozwaliliście nasz cenny towar, trochę niegrze- nigdy nie był w stanie zakończyć tego zdania, ponieważ symbol pokoju wycelował pięść w jego twarz, na co chłopak w cylindrze nie zareagował znacząco. Po prostu podniósł głowę, niewzruszony tym, że przed nim widnieje pięść gotowa go uderzyć. Tak, blondyn zatrzymał się tuż przed dotknięciem jego twarzy, choć w sumie to lepszym określeniem byłoby "maski".- Mógłbym Ci jeszcze nalać wódki spod lady, ale nie wiem, czy akurat TY byłbyś chętny do takiego alkoholu z "niskiej półki".- stwierdził, jakby cała ta sytuacja rozegrała się tylko i wyłącznie z powodu braku dobrych procentów. 

Nie spodobało się to najwyraźniej niebieskookiemu, ponieważ swoją dużą ręką już sięgał po zakrycie twarzy, które wiecznie nosił ten groźny przestępca. Wyglądało na to, że umięśniony goryl nie miał zamiaru odpowiedzieć na jego komentarz, czyżby zawstydził się przed tłumem? 

Plask.

Dłoń ósmego użytkownika One for All zawisła w powietrzu trochę dalej od celu niż początkowo, a sam właściciel dwukolorowego przedmiotu trzymał prawą dłoń na równi ze swoją głową, która pochylona została w lewo. Był całkowicie wolny od jakichkolwiek gałęzi, czy innego skrępowania, ale pozostał w miejscu, wypalając dziurę wzrokiem w blondynie.

- Kto Ci pozwolił dotknąć mojej maski?- zapytał, a głos tak chłody i daleki od typowego rozbawienia, że mimowolnie dreszcz przeszedł po plecach nie tylko znajdujących się tu bohaterów, ale też i tych po jego stronie. Wszystko dalej trwało w ciszy i paraliżu od odgłosu uderzenia, nikt nie ruszył się w jakikolwiek inny sposób, jakby nie wiedząc, bądź nie wierząc co się właśnie stało. 

- I się kurwa zaczyna...- mruknął niemal niesłyszalnie niebieskowłosy lider, dotykając wszystkimi palcami drewna na sobie, co wywołało natychmiastową reakcję Kamui Wood na zabranie w swoją stronę własną kończynę.

Niedługo po tym, ponieważ niecałą sekundę, Ligę Złoczyńców i uprowadzonego ucznia UA zaczął pochłaniać czarny dym, znikając wraz z nimi w nieznane dla reszty miejsce.

~~~

Zdyszany nastolatek w kapturze przystanął gdzieś w jednej uliczce, gdzie wystarczyły dwa kroki, aby znaleźć się na bardziej zatłoczonej ulicy. Opierał się o ścianę, zmęczony całym biegiem, dalej wytrwale trzymając rękę dzieciaka. Aj... Mało brakowało, naprawdę mało, aby zostać złapanym.

Już w chwili gdy zamknął za sobą drzwi, biegnąc w dal ciemnym korytarzem, usłyszał rozwalaną ścianę i jakieś szkło, ale nie obejrzał się za siebie, znając prawdziwą siłę swoich sprzymierzeńców. Po prostu zaczął wyznaczone dla niego zadanie, aby ukryć swoją przynależność, jak i wyciągnąć nieświadomego bachora z budynku. 

Mówiąc prawdę, łapały go niekiedy wątpliwość nad Lächelnem, ponieważ to właśnie ten przestępca zapomniał, że w pokoju po drugiej stronie korytarza znajduje się ich niespełna świadomy swojej roli- szpieg wśród młodych istnień.

Musiał działać szybko i bez zawahania, ponieważ wystarczył jeden błąd, aby wszystko spieprzyć.

Jednak w chwili teraźniejszej starał się wziąć porządniejsze wdechy, aby unormować oddech, w czym na pewno nie pomagała ciemna maseczka, w dalszym stopniu zasłaniając jego twarz. Mimo wszystko nie panikował, musiał po prostu chwilę przecierpieć i za chwilę będzie dobrze, tak. A nawet jeśli nie, to już i tak jest w miarę bezpieczny, ponieważ udało mu się przebiec bezgłośnie podziemnymi tunelami i ominąć wszelakie patrole bohaterów. 

- Ne, braciszku!- zawołał jakiś głos, ciągnąc go za materiał kurtki. Młody dorosły kucnął, klękając na jednym kolanie i zrównując tym samym twarz z niższym, dając znak, że go słucha i może kontynuować.- Dlaczego wyszliśmy z baru?- zapytał niewinnie, a jego oczy błysnęły w świetle okolicznej latarni. 

- Twój braciszek stwierdził, że to odpowiedni moment, aby pokazać Ci wyjście ewakuacyjne.- wymyślił coś na poczekaniu, zwalając wszystko na Izuku, robiąc z niego kozła ofiarnego, ale w sumie... Czy na pewno? Jakby... To dalej wina tego idioty, że tak się dzieje.- A skoro już tu jesteśmy... Co powiesz na zjedzenie kolacji? Jeszcze jej nie jadłeś, prawda?- nie musiał długo czekać na odpowiedź, ponieważ od razu dostał potwierdzające energiczne potrząśnięcia głową. Cóż... Dzieciak będzie zajęty przez jakiś czas, więc dopóki zielonooki idiota nie skończy swojego, powinien sobie poradzić... Miejmy nadzieję.

Starszy ściągnął maseczkę i kaptur, jednocześnie zapinając się pod samą szyję. Cóż... Teraz mógł iść. Wyciągnął w stronę młodszego rękę, którą ten przyjął od razu, zaczynając zmierzać przed siebie, a ten który zaproponował tą inicjatywę, został pociągnięty. 

Niech sam coś znajdzie, może zejść im więcej czasu, a im więcej zmarnują na szukanie jedzenia, tak łatwiej będzie później sobie poradzić z opieką nad kilkulatkiem. 

Naprawdę nie spodziewał się, że jego praca jako hackera skończy się zajmowaniem blondyna, ale to było spoko. Puki mógł nie uczestniczyć w tych wszystkich przerażających bitwach jego sprzymierzeńców, pasowało mu to, co musiał robić. Czym mniej pokazywania się z Ligą, tym mniejsze prawdopodobieństwo, że ktoś połączy fakty i oficjalnie nazwie go jej członkiem, albo czymś takim.

Wzdychnięcie wypadło z jego ust w chwili, gdy dostrzegł w tłumie znajomą osobę. Oj nie, nie, nie, tłumaczenie się ze swoich czynów nie leży na jego liście chętnych. Spojrzał na nieświadome dziecko, po czym kolejny raz odetchnął z cierpieniem, dając się dalej ciągnąć. Miejmy po prostu nadzieję, że oni go nie zauważą i wszystko będzie git. 

Z tą myślą dreptał i wysłuchiwał każdego słowa, jakie padło ze strony jego towarzysza, po prostu kiwając co jakiś czas, aby nie wyszło, że w rzeczywistości jednym uchem słucha, a drugim wypuszcza. 

Gdy myślał, że udało mu się uniknąć wcześniejszej osoby, usłyszał swoje imię, wypadające z ust jego "najlepszego przyjaciela". Tak, właśnie tego mu teraz brakowało, więc udał, że nie słyszy i starał się zniknąć w tłumie, ale kim właśnie była ta znajoma osobistość, aby poddać się od razu. 

W chwili gdy poczuł rękę na swoim ramieniu, wiedział, że to już kaplica. Niechętnie zatrzymał się, stopując i jednocześnie zaciekawiając chwilowego podopiecznego. Obrócił głowę w stronę rówieśnika, udając pełne zdziwienie i zaskoczenie tą sytuacją, jednocześnie stresując się, jakby początkowo myśląc, że to jednak nie jego kolega z klasy, a jakiś inny nieznajomy, których w rzeczywistości mocno się bał.

Czasem naprawdę chciałby rzucić to wszystko w pierony, ale jak już miał zamiar to robić, to bez dowodów, które zmusiłyby go do szybszego popełnienia samobójstwa, zanim utraciłby wolność, czy cokolwiek. Może wyjazd w Bieszczady by się nadał? Na polskim zadupiu mogą go nie znaleźć, więc nie powinno być z tym problemu.

"Dobra, spokojnie, znowu odlatujesz myślami."

Uspokoił harmider zdań wytworzonych w jego głowie, wracając  do pełnego zainteresowania do bodźców zewnętrznych, później zacznie planować ucieczkę gdzieś, gdzie zdoła się porządnie ukryć przed światem.

Teraz tylko poradzić sobie z Mirio, tak.

~~~

Licznik słów: 1293

Data napisania: 15.08.2021

Data publikacji: 20.08.2021

Notka:

Nareszcie! Napisałam! Weee, jeszcze tylko utrzymać tą wenę i może uda mi się dokończyć ten znienawidzony przeze mnie wątek. W sensie... Nie lubię tego pisać, a tym bardziej opisywać walki, więc chyba będę lać teraz wodę o jegomościu, który przejął jakąś połowę rozdziału, tak.

Naprawdę wybaczcie, ale Tsuki nie umie i tyle, a zjebać nie chce.

Zostawcie swój Story Time i resztę tym podobnych, czy jakiegokolwiek znaku życia (albo nieżycia)==>

Dzisiaj bez memów, wybaczcie

>Miłego Dnia
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro