Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 25~~

Wszyscy cieszyli się posiłkiem, a Ci, którzy wcześniej polegli, magicznie zmartwychwstali czując zapach ukończonej potrawy, która swym zapachem wręcz przyciągała niedźwiedzi z lasu. Jednak spokojnie, moi mili! Od czego Katsuki ma swoje eksplozje, jak nie od straszenia tych włochatych stworzeń? 

O dziwo- ostał się jeden, który stanął na dwie tylne kończyny i założył rękę na rękę (choć raczej tutaj wypadałoby powiedzieć "łapę na łapę"), nie bojąc się wybuchów z dłoni Bakugou. Jednak po dostaniu z laczka od Shigarakiego, uspokoił się i usiadł wraz z nimi do stołu, zajadając się potrawą i rywalizując z Eijiro o to, kto pochłonie więcej żywności. 

Midoriya po dostaniu odpowiedniej pomocy medycznej (mimo wszystko dostał zagubionym nożem), wyszedł z budynku, kierując się w stronę stołów z postawionym na nim jedzeniem. Kątem oka zauważył czarnowłosego dzieciaka, idącego w przeciwnym kierunku. Podniósł na to jedną z brwi, chwytając za dwa talerze curry i zmierzając z nimi za młodym człowiekiem. Każdy najwyraźniej był zajęty swoimi rzeczami, ponieważ nawet nie zareagowali na pojawienie się i zniknięcie ich gumowego kumpla.

Po dłuższej drodze za młodym użytkownikiem wodnej mocy, zatrzymali się na wzgórzu z jakąś jaskinią. Mieli wręcz wspaniały widok na las, pełen niebezpiecznych istot, czyhających na czyjeś życie, aby to oni mogli przeżyć w tym bezlitosnym i okrutnym świecie.

- Przyniosłem dla Ciebie najlepsze Curry, jakie w życiu mogłeś zjeść!- oznajmił zielonowłosy ujawniając swoją postać. Na jego ustach widniał uśmiech, a z jednej z kieszeni widoczna była talia kart z wizerunkiem Kubusia Puchatka, jak nic Piotruś.

- Nie jestem głodny.- odparł młodziak z gniewnym spojrzeniem, które mogło rywalizować z tym Katsukiego.- Powiedziałem Ci już, nie? Nie mam zamiaru się kolegować.- dodał z jadem w głosie, co w żadnym stopniu nie zraziło niskiego nastolatka.

- Tak, tak.- machnął lekceważąco ręką na te słowa, rozglądając się wokół.- Niezła kryjówka.- pochwalił, wciskając młodemu talerz do rąk, samemu siadając na zboczu. Chwycił za pałeczki, po czym włożył sobie porcję posiłku do ust, zachwycając się smakiem, jaki poczuł. Może i nie był zbytnim fanem ostrych potraw, ale ta może robić za wyjątek.

- Tak bardzo wciągacie się w to ulepszanie tych swoich zdolności...- zaczął Kota, samemu przyglądając się sceptycznie jedzeniu.- To ohydne.- dokończył swoją wcześniejszą myśl. Po chwili stwierdził, że nie ma co stracić i samemu spróbował curry. W momencie, gdy te znalazło się na jego języku, wydał niekontrolowany okrzyk zachwytu, wciskając w siebie więcej.- Aż tak bardzo chcecie się popisywać swoją mocą?- zapytał z mniejszym jadem, ponieważ potrawa zbyt mocno przypadła mu do gustu, że nie potrafił zmusić się do wcześniejszego tonu głosu.

- Popisywać się?- zapytał aktor, obracając się w stronę dzieciaka.- Przecież nie mam niczego wartego uwagi.- zaśmiał się, zamykając swoje zielone tęczówki.- Jestem tylko gumowym człowiekiem.- na udowodnienie swoich słów, pociągnął za policzek, rozciągając go, przez co wyglądał nawet śmieszne.- A samo ulepszanie zdolności jest zabawne, powinieneś kiedyś spróbować.- dodał, otwierając swoje oczy i przyglądając się mimice twarzy młodszego.

Zapadła między nimi chwilowa cisza, w której to złoczyńca na spokojnie wpakował do swoich ust kolejny kęs potrawy.

- Naszą ostatnią rozgrywkę wygrałem ja...- zaczął, wyciągając talię kart z kieszeni, aby położyć ją między młodą istotą, a nim samym.- Zostawiasz to tak?- zapytał, odkładając już pusty talerz na bok. Nie musiał długo czekać na reakcję, ponieważ Kota od razu złapał za haczyk, mając nadzieję na przegraną przeciwnika. 

Szybko rozdzielili UNO z wizerunkiem Kubusia Puchatka, po czym zaczęła się rzeź, o której głosiły legendy. 

~~~

Trzeci dzień obozu nadszedł z całą swoją siłą, a i tak nie można było liczyć na taryfę ulgową. Nie żeby takowa jakkolwiek przeleciała przez młode, zmęczone umysły, jednak naprawdę zależy nam na nabiciu licznika słów. To nie jest takie proste, zważając na ten brak wspaniałej i jedynej w swoim rodzaju weny. 

- Ha?! Tylko na tyle Cię stać?!- zapytał Tomura, uderzając w gumowe ciało czymś w rodzaju metalowego kija z dymu. Zielonowłosy na te słowa tylko wystawił język, wpadając na kamienną ścianę, przy której ukucnął, omijając tym samym kolejny atak ze strony wyższego. Broń, którą do tej pory używał, wykrzywiła się w kąt dziewięćdziesięciu stopni, ale nie na długo, ponieważ jakby wyćwiczonym ruchem, użytkownik przejechał po niej dłonią, a ta wróciła do poprzedniego stanu. 

- Co tak słabo? Myślałem, że masz więcej tej siły, anorektyku!- krzyknął w jego stronę niski aktor, cudem omijając wystrzelonej strzały z kuszy. Cóż... Niebieskowłosy wykorzystał dany mu czas na rozwijanie się i w tym kierunku. Skoro naboje dają radę przetrwać, to co w takim razie z mniejszymi podróbami włóczni? Najwyraźniej- dopóty ich nie dotknie, nie powinno to stanowić problemu. 

- Uważaj na stoją brzydką twarz marna kopio słomianego!- odparł czerwonooki, zamachując się ostrym chińskim nożem, niedaleko oka swojego brata. Na szczęście (bądź i nie) Midoriya zdążył na czas pochylić się do tyłu, tworząc mostek. Stanął na rękach, chcąc nogami uderzyć Tenko, jednak i mu nie udało się dojść do celu, ponieważ trafił w pustkę. W szybkim tempie odbił się dłońmi od podłoża, wyskakując w idealnym momencie, unikając tym samym przecięcia górnej pary kończyn. 

- Uważałbym, gdybyś umiał lepiej celować!- stwierdził zielonooki, czując jak coś wbija się w brzeg jego ramienia i leci gdzieś dalej, pozostawiając ranę samą sobie. Wściekłe tęczówki zwróciły się do Shigarakiego, który miał na swoich ustach uśmiech, wykazujący większość. 

- Mógłbyś jeszcze raz powtórzyć swoje słowa?- zapytał z wyczuwalnym śmiechem, trzymając w rękach kolejną stworzoną przez siebie broń. Gumowy człowiek zmrużył na niego oczy, stojąc w ciszy przez chwilę. W jednym momencie znalazł się za wyższym, uderzając go pięścią w plecy, posyłając tym samym na kamienną ścianę.

- Gear second.- oznajmił z uśmiechem zielonowłosy, a z jego ciała wylatywała para. Samo ono było bardziej różowe? A może jednak ten kolor podchodził pod czerwień? 

Tomura nie tracił swojego czasu, na jęczenie o bolących plecach i prawdopodobnie obitych żebrach. Odwrócił się szybko w stronę przeciwnika, ustawiając się w pozycji bojowej, czekając na ruch ze strony niższego, który (jak przewidywał) nadszedł niecałą minutę później. Sprawnie zablokował uderzenie, wbijając mocniej stopy w podłoże, aby nie przejechać dalej w tył. Wykręcił trzonem, wprawiając młodszego w obrót wokół siebie, po czym posłał go prosto na ziemię. 

Gdy to miał zadać ostateczny atak, został kopnięty brutalnie w brzuch, przez co jego ciało zrobiło wgłębienie w kamiennej ścianie. Nie chcąc zostać pokonanym tu i teraz, wyszedł z kamieni, przyglądając się otoczeniu, jednocześnie tworząc z kolejnej porcji wydmuchniętego dymu, entą już broń, ponieważ wcześniejsza wypadła mu z ręki. 

Wyczuł zbliżające się uderzenie z powietrza. Tam właśnie samemu nakierowując wytworzone narzędzie. Gdy ataki miały się ze sobą zderzyć, oboje nagle skończyli związani szarawym materiałem, a ich umiejętności w jednej sekundzie zniknęły, jakoby nigdy ich nie było. 

- Co wy do diabła robicie?- zapytał mrożący krew w żyłach głos ich wychowawcy. Oboje z wahaniem obrócili głowę w jego stronę, a na ich twarzach malowało się prawdziwe przerażenie. Przełknęli ślinę, modląc się w duchu do wszystkich znanych im bóstw.

- Chyba... Trochę przesadziliśmy...- odparł niższy aktor, starając się zepchnąć zmęczenie na drugi plan. Pierwszy raz w całym swoim życiu, postanowił skopiować (jak Kakashi) technikę postaci z anime, której umiejętność była rażąco podobna do jego.

- Chyba? Trochę?- głos czarnowłosego mężczyzny nawet w najmniejszym stopniu nie zachęcał do zgadzania się z podanymi ilościami.

- ... Mocno przesadziliśmy.- poprawił Shigaraki, patrząc kątem oka na młodszego brata, aby upewnić się, że ten jeszcze żyje. Po prostu oboje byli pewni, że tym razem zielonooki przeskoczył trochę za bardzo swoje ograniczenia. 

- Przepra- zielonowłosy aktor nie dokończył swojego zdania, ponieważ poczuł jak coś niemal wyrywa go z jego ciała. Oczy poleciały wysoko w górę, przez co nie dało się zauważyć tych pięknych tęczówek. Ciało przechyliło się niebezpiecznie do przodu i gdyby nie materiał, który ich trzymał, upadłby na ziemię.

- ... Jednak przesadziliśmy bardziej niż mocno.- zawyrokował czerwonooki, upuszczając własny wzrok na ziemię. Cóż... Teraz już na pewno nie wywiną się tak dobrze, jak planowali, ale chociaż przesunął swój ochrzan w przedziale czasowym. 

~~~

- Wah!- krzyknął były piegowaty, wstając do siadu, strasząc tym swoim nagłym ruchem jedną z pro bohaterek.- Myślałem, że umarłem! Szkoda, że tylko na tym się skończyło.- odparł zielonooki, tarmosząc własne włosy. Dopiero po tej czynności, postanowił przyjrzeć się swojej sytuacji, ale po ujrzeniu swojego wychowawcy, zamarł na kilka sekund.- Przepraszam za moje wcześniejsze zachowanie.- starał się szybko wyjść ze swojej niekorzystnej sytuacji, wstając z posłania i pochylając się do przodu, w geście skruchy. W sumie to głową właśnie dotknął kolan, więc było z czego się później pośmiać. 

Jednak na nic się to jego sytuacji zdało, ponieważ ochrzan i tak czy siak był, choć z tego wszystkiego złego to jego grzechy zostały przebaczone.

Wyszedł na zewnątrz, aby "pomóc" swojej klasie w przygotowaniu posiłku. Jego wzrok powędrował stronę anorektyka i agresywnego blondyna, którzy kroili warzywa w zatrważająco szybkim tempie, jakby ze sobą rywalizując. Sam jednak pokierował swój chód w stronę drewna, aby przynieść go na opał, przecież bez tego ogień nie będzie się ładnie palił, gotując im mięso. 

ˏˋ°•*⁀➷

Licznik Słów: 1450

Data napisania: 13.06.2021

Data publikacji: 13.06.2021

Notka:

Miało być więcej napisane, ale nie potrafię się zmusić do kolejnych zdań, a z doświadczenia na siłę już wolę nie pisać. W sumie to mnie ostatnio olśniło kogo by tu zabić w "najbliższym" czasie, choć nie wiem czy będą to plany do wykonania... Głównie to boję się śmierci z Waszych rąk, więc się jeszcze nad tym zastanawiam...

^Czekajcie na to, czekajcie... To będzie najlepszy wątek, który tu zobaczycie, haha

Dajcie jakiś Story Time, bo Tsuki uwielbia takie czytać, możecie się też pożalić, zapytać, wypytać i wszystko co chcecie==>

>Miłego dnia
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro