~~Rozdział 23~~
Nadszedł długo wyczekiwany dzień obozu (przetrwania). Każdy z klas 1A i 1B zebrany na placu podjazdowym przed UA, był podekscytowany i czekał na przyjście osób odpowiedzialnych za nich na tej letniej wycieczce.
- Gdzie jest Mineta?- zapytał Denki, patrząc jeszcze raz na wyświetlacz telefonu, szukając nieistniejącej wiadomości od jego zboczonego przyjaciela. No cóż... Większość albo zignorowała pytanie, albo wzruszyła ramionami, jednak nikt nie wiedział nic o zaginionym winogronie.
Po dłuższej chwili zaczęli wsiadać do autobusu, który podobno miał ich zawieść na miejsce, w którym przez pełen tydzień będą wzmacniać swoje zdolności ( nadnaturalne jak i przyziemne nawet dla Quirkless).
Aizawa chciał coś przekazać swojej klasie, ale zrezygnował, nawet nie siląc się na uspokojenie rozwrzeszczanej klasy. Jedynymi, którzy jako tako się zachowywali można uznać Shigarakiego (był zajęty wygrywaniem kolejnej rundy i ignorowaniem natrętnego elektrycznego blondyna), trzech muszkieterów (Bakugou, Todoroki, Uraraka) i naszego, jakże wspaniałego Judasza. Ostatnia czwórka po prostu ze sobą rozmawiała, dyskutując na różne tematy, jak i podawać swoje przypuszczenia na temat ściśle związany z obozem.
~~~
Po półtoragodzinnej jeździe zrobili sobie samozwańczy postój przy urwisku. Niektórzy prostowali kości, inni zabierali potrzebne rześkie powietrze do płuc, a kolejni nawet nie zauważyli, że stoją na zewnątrz i dalej pykali w swoje gierki.
- Skakałem z wyższych miejsc.- stwierdził Izuku, wychylając się zza barierki, patrząc w dół na rozpościerający się bezgraniczny las.
- Na bungee?- zapytał Kirishima podchodząc do swojego znajomego, wraz z Katsukim kłócącym się o coś z wiecznie spokojnym Todorokim.
- Pff... Bez liny.- zaśmiał się, obracając w stronę przybyłych. Eijiro przez chwilę patrzył się na niego, po czym roześmiał się, przypominając sobie dziwactwo przyjaciela.- Ej, do innego samobójcy też się tak śmiejesz?- zapytał wyczuwalnie fałszywie zielonowłosy, nie przejmując się jakimikolwiek normami w swoim dziwnym i niepojętym humorze. Jednak mimo wszystko sam mógł siebie takim nazwać, no nie ukrywajmy. Jak ktoś nie pamięta, polecam ogarnąć na nowo prolog.
Tymczasem czerwonooki złoczyńca podśmiewał się pod nosem z nieudolności Kaminariego z grami video. Mimo wszystko, elektryczny nastolatek nie potrafił przejść jednego levelu na konsoli niebieskowłosego, ale chociaż mu ją ładował, więc chyba nie jest tak źle- Czekaj. Co ja znowu mówię? Jeny... A później się dziwię, że to ja nie jestem narratorem, pomieszałem coś. Ajajaj... Jeszcze raz.
Czerwonooki podśmiewywał się pod nosem, patrząc na nieudolne próby elektrycznego chłopaka. Mimo wszelakich jego zdolności, blondyn nie był w stanie przejść tego jednego poziomu, a za każdą kolejną przegraną, wyładowywał waty w stronę konsoli, dzięki czemu ta ładnie się ładowała.
Nagle w pewnym nieoczekiwanym przez nikogo (no może wychowawca to robił) momencie przed całą klasą pojawiła się dwójka proherosów i jakiś młody dzieciak w zajebistej czerwonej czapce. Aizawa oznajmił, że to oni będą z nimi współpracować podczas tego jakże ciekawego obozu (przetrwania, rzecz jasna). Przedstawiono im ich pierwsze wyzwanie, które polegało na... Dostaniu się do obozu, przez nieznane terytoria ogromnego lasu. Całe szczęście wskazano im, gdzie mają się spotkać, dzięki czemu, nie jest tak źle, jak się wydaje, ponieważ zawsze mogło być gorzej.
Gdy to większa część klasy zamierzała w szybkim tempie dostać się do pojazdu, którym tu przyjechali, bojąc się tego co może ich spotkać między drzewami, Izuku wciągał swoje ochraniacze na łokcie, aby nie musieć martwić się o późniejsze przypadkowe zdarcia, które w jego przypadku i szczęściu miały łatwą do tego drogę. Nie potrzeba mu przecież kolejnych ran, akurat po tym, jak dostał lanie od mamy, przez swoje przygody pod wpływem alkoholu.
- Niemiec, ni- zanim Shimura zdążył dokończyć myśl, został złapany przez rozciągnięte ramię, po czym razem już leciał nad urwiskiem, tylko po to, aby zielonooki (który na szczęście dalej go trzymał) mógł uczepić się jednego z drzew i szybko przefrunąć nad pierwszymi przeszkodami, podczas gdy biedny towarzysz, nie posiadał nawet możliwości, wyciągnięcia papierosów z kieszeni, aby w razie czego móc obronić się przed... Czymkolwiek co zamieszkuje ten podejrzany (nie tylko w wyglądzie) las.
- Szybcy są.- odparła z uśmiechem kocia szatynka, widząc pierwszych śmiałków, którzy podjęli się wyzwania. Nie żeby była możliwość nie brania w nim udziału... Po chwili każdy z 1A znalazł się na samym dnie urwiska, przez dziwactwo drugiej heroski. Jak myślicie? Kto tym razem nie przetrwa bliskiego spotkania z żyjątkami tu istniejącymi?
~~~
- Pierwszy!- krzyknął młody aktor, puszczając na ziemię, zmęczonego życiem niebieskowłosego towarzysza. Znajdowali się oni aktualnie przed domkiem kempingowym, w którym to mieli spędzić najbliższy czas.
- Obiecuje, że rzucę Cię do pobliskiego jeziora...-mruknął Tenko, wstając z trawy i otrzepując swoje brudne i poszarpane ubranie. Mówił, żeby tego nie robił, ale nie! Pan Lächeln wie lepiej! No oczywiście, a później "O cholera, on nie żyje?". Gdyby nie to, że doktor przeprowadzał na nim różne eksperymenty itp. prawdopodobnie już dawno żegnałby się z tym światem i ogrywał w piekle demony w UNO.
- Obiecujesz to już któryś raz.- stwierdził, niezbyt przejęty nastolatek, rozglądając się w poszukiwaniu, jakiejś żywej duszy. Jednak na jego nieszczęście, które kroczy z nim ramię w ramie, ani widu ani słychu po takowej.
- Tym razem się to spełni...- oznajmił, a po plecach niższego przebiegł niekontrolowany dreszcz. Z zawahaniem spojrzał na swojego brata, modląc się, aby tylko żartował... Cóż... Sadyzm w czerwonych oczach widoczny był nawet dla niewidomego człowieka, a aura, która z niego ulatywała mogła równać się z wkurzonym już na wszystkie możliwe sposoby AFO, planującego czyjąś śmierć w męczarniach.
- Tenko... Wiesz... Jesteśmy bra- nie dokończył nawet swojego monologu, ponieważ zmuszony był do uniknięcia ataku, ze strony niebieskowłosego. Napędzany adrenaliną zaczął uciekać, jednak na nic jego starania przy wyższym, który w tym momencie nie zawaha się zabić najbliższej jego sercu osobie.
Anorektyk powalił gumowego chłopca i oboje uderzali się po twarzach, żebrach i wszystkim innym. Ofiara- aby się bronić, napastnik- aby ukarać.
Niby miał go wrzucić do pobliskiego zbiornika z wodą, ale pobicie młodszego też brzmi kusząco. Nawet nad to.
~~~
Jakiś czas później na miejscu pojawił się pojazd, z którego wyszedł wychowawca, wraz z dwoma super bohaterkami. Przez ich twarze przeleciało zdziwienie, gdy zauważyli już dwójkę problematycznych dzieci, czekających przy głazie i... Grających w... Dobra, oni sami nie wiedzą w co grają. Jeden sądzi, że to poker, drugi, że UNO, kolejno oboje myślą, że remik, a ostatecznie, że chyba to brydż.
Jednak rzeczywistość sprawia, że to Piotruś grany kartami z wizerunkiem Kubusia Puchatka.
- Guten Tag!- przywitał się gumowy chłopak, kładąc na stosik pięć kart.- POKER!- ach... Chyba i autorka się pomyliła, lepiej już nie wspominajmy o narratorze, który popadł w doła.- I co zrobisz teraz, anorektyku?!- zapytał, nastolatka przed nim, a ten rzucił na jego talię swoją własną, składającą się z tylu samych prostokątnych kawałków mocniejszego papieru.
- Poker Królewski.- oznajmił ze zwycięskim uśmiechem, ścierając spływającą z policzka krew. No cóż... Walka była bardzo zaciekła, a żaden z nich nie zamierzał się poddać, na nasze szczęście, postanowili resztę tej wojny przenieść na karcianki.
- ... Nie graliście przypadkiem w... Piotrusia?- zapytała jedna z herosek, podchodząc do tej dwójki. Oni spojrzeli się na nią nie rozumiejąc o co jej chodzi. W rzeczywistości nigdy nie dało się odgadnąć w co tak naprawdę bawi się to rodzeństwo. Niby jest to zwykła gra karciana dla dzieci, ale gdy dłużej w to się przypatrujesz tym bardziej, zaczynasz zastanawiać się nad sensem tego mieszanego stylu. Oni chyba pomieszali wszystko co jest możliwe i zrobili z tego jedność!
- Jesteśmy święcie przekonani, że to jednak szachy...- odpowiedzieli zgodnie, patrząc na szachownicę przed nimi. Wszyscy dorośli zamrugali kilka razy, starając się pojąć, czego właśnie są świadkami. Nawet sam narrator nie wytrzymał tego dziwnego zjawiska i zwolnił się, przez co dalszą historię, zmuszona jest prowadzić autorka z zerową umiejętnością opowiadania.
- Nie ważne...- odparł wychowawca, dochodząc do wniosku, że nawet najmniejsza próba nie ma sensu powstać, aby rozszyfrować tą... Grę.- Chodźcie ze mną, trzeba Wam te rany opatrzyć.- mruknął niezbyt chętny do tej roboty. Choć tak można było przyjąć, w rzeczywistości po prostu nie chciał, aby ta dwójka chodziła z takimi... Ranami jak po jakiejś bójce, na cały czas obozu. A niezbyt ufał klasie w sprawach medycznych, więc postanowił sam się tym zając.
Rodzeństwo wstało z miejsca, chowając... Monopoly (kurwa, co jest?) i zaczęli zmierzać w kierunku, w którym szedł i Pan Gąsienica. Dwie super bohaterki zostały, mówiąc coś o czekaniu na resztę klasy 1A.
~~~
Licznik słów: 1339
Data napisania: 21.05.2021 (22:26)
Data publikacji: 21.05.2021 (22:42)
Notka:
Napisałam! Ha! Znaczy... Miałabym wcześniej, ale mi się nie podobał i napisałam nowy, kopiując niektóre akapity/kwestie ze wcześniejszego, haha.
Wszystko i nic, czyli chwalicie się Tsuki swoją opinią na temat wszystkiego i/bądź mówicie co jedliście, bądź co ciekawego/przykrego/cringe'oego/ i innego, przytrafiło Wam się dzisiaj ==>
>Miłego życia
-Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro