Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 2~~

Rozdział ani razu nie sprawdzany! Przepraszam za wszystkie błędy (te w logice też)

|3-os|

Na tronie z czaszek siedział nagannie niski nastolatek. Ręce miał założone w stylu złoczyńcy, a uśmiech psychopaty widniał na jego twarzy.

Chłopak ten miał włosy białe, niczym śnieg, a na nich korona z lodu. Cera jego była nieskazitelnie biała, jednak po prawej stronie pod okiem widniały trzy szarawe trójkąciki, skoro już o patrzałkach mowa, miał je koloru niebieskiego z czarną tarczą zegarową. Kły miał wyraźnie ostre, a na języku znajdował się srebrny kolczyk.

Miał na sobie koszulę koloru błękitu pruskiego, na którym spoczywał biały krawat. Rękawy wspomnianej części ubioru były długie, a jego końce alabastrowe. Na ramionach spoczywał długi śnieżny płaszcz, którego miękkie futerko umieszczone przy szyi miało kolor denimu. 

Białe szelki, wyglądające jak te z Attack on Tytan podpięte były do spodenek, których kolor również podchodził pod błękit pruski. Nie były one długie, kończyły się w połowie ud. Za kolanami za to widniały kolejne paski, tym razem czarne, podpięte do skarpetek na 2/3 łydki. Na nogach widniały buty, koloru denimu, które zdobił połyskujący się metal, przypominający kołnierz z krawatem. 

Całość dokańczała biżuteria, która widniała głównie na rękach. Na obu nadgarstkach szerokie metalowe bransolety, a na każdym palcu to samo, jednak w mniejszej wielkości, by pasowały. Skoro już mowa o naszych kochanych dodatkach, nie można zapomnieć o malutkim błyszczącym kolczyku na lewym uchu.

- Wzywałeś Shin-sama?- do wielkiej sali tronowej wszedł wysoki nastolatek i pochylił się do przodu, kładąc swoją prawą rękę po swojej lewej stronie klatki piersiowej. 

Mężczyzna włosy miał koloru krwi, a związane one były, złotą grubą bransoletą na końcu niskiego kucyka. Jego cera nie była ciemna, ale na pewno nie tak jasna, jak wcześniej wymienionego chłopaka, jednak trzeba było przyznać, że wyglądała na zadbaną. Dwukolorowe oczy, wypełnione spokojem, o dwóch różnych, a jednak kojarzonych razem kolorach, złoty i srebrny, jak jing i jang, jak słońce i księżyc.

Ubrany był w białą koszulę ze złotymi zdobieniami na jej rękawach, a na to dosyć starannie wyprasowaną kamizelkę podchodzącą pod błękit Turnbulla, z kanarkowymi frędzlami na ramionach. Po lewej stronie, gdzieś na wysokości serca znajdowała się srebrna odznaka na niebieskim tle. Przypominała coś na wzór fenixa- majestatycznego płomiennego ptaka, który podobno odradza się za każdym razem.

Na nogach mężczyzna ten miał eleganckie, wyprasowane spodnie koloru błękitu Turnbulla. Pasek był koloru cynamonowego, a sprzączka mieniąca się srebrem księżycowym, była najbardziej wyróżniona. Buty wypastowane, czarne, idealnie grające ze spodniami. Nie miał żadnej biżuterii, nie licząc małego nic nie znaczącego wisiorka, który ukrywał pod koszulą.

- Kazuo...- chłopak na tronie, spojrzał na swojego głównego lokaja.- Uporałeś się już z tym zadaniem?- zapytał iście królewskim tonem, dalej patrząc z wyższością na wspomnianego.

- Oczywiście Shin-sama- odparł kamerdyner, podnosząc głowę, by spojrzeć w oczy swojego pana.- Jak mówiłem, kwadrans to wystarczająca ilość czasu, by uporać się z wrogami.- i jego ton nie był jakiś stricte pokorny. Mimo ich stanowisk każdy z nich próbował wywyższyć się nad drugiego. Czerwonowłosy uśmiechnął się zwycięsko, gdy to jego pan zrobił typową dla siebie minę przegranego. Wzrok skierowany był gdzieś na lewo, a warga delikatnie przygryzana, przez ostrego kła. 

- Przynieś mi herbaty Kazuo, ale migusiem- machnął na niego ręką, by pośpieszył się. Spojrzenie dalej skierowane, było na obraz, przedstawiający jego już na nieszczęście zmarłych rodziców. Nastolatek wyprostował się, dalej mając na ustach zwycięski uśmiech.

- Hai, Shin-sama- obrócił się na pięcie i wyszedł z pomieszczenia. Dzieciak rozłożył się wygodniej na tronie, zakładając nogi za podręcznik tronu. Patrzył się w sufit, a jego włosy niemal idealnie, ułożyły się na jego czole i drugim podłokietniku. 

- To już pięć lat, odkąd zajmuje się tym królestwem, a ty się bałeś zostawić mi go na dzień... Ojcze.- wystawił prawą rękę przed siebie patrząc na bransolety z rozbawionym wzrokiem.- Pokonałem Ciebie jednym ruchem i ty miałeś niby być nadzieją tego narodu? Nie rozśmieszaj mnie!- zaczął się mimo wszystko śmiać. Brzmiało to trochę psychicznie.- Szkoda tylko, że matka była tak wierna Tobie, że zginęła chwilę przed Tobą, myśląc, że powstrzyma mój atak... Głupia...- pokręcił głową z politowaniem. Ręka już jakiś czas ułożona była na brzuchu. Zamknął oczy rozkoszując się chwilą spokoju. 

~~~

- To było świetne Izu-chan!- krzyknął młody reżyser do młodego nastolatka, który właśnie zmywał cały makijaż z twarzy. Wspomniany pokazał tylko kciuk w górę, dalej próbując pozbyć się Make-upu.- Nie można też zapomnieć też o Twojej wspaniałej grze Tomura.- zwrócił się do czerwonookiego, który popijał sobie kubusia, siedząc na stole. Był w swoim świecie, planując kolejną jakąś szybką akcję, więc nie usłyszał pochwały swojego pracodawcy. 

Trochę czasu minęło do zmycia całej tapety z twarzy, a został jeszcze kolczyk w języku i soczewki. Z ostatnim uporał się o wiele szybciej niż z makijażem, a nawet jeszcze wyciągnął kolczyk, który przeszkadzał mu za wsze czasy. Już miał zacząć wychodzić ze studia, kiedy to Shiggy położył na jego jeszcze białe włosy cylinder, zabierając gdzieś na bok. 

Nastolatkowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, co teraz planują zrobić. Rozróba w centrum handlowym, gdzie zebrali się herosi, by pozdobywać trochę sławy. Nie minęło nawet pięciu minut, a oboje byli gotowi na szybką akcje. 

Miętowowłosy podał dokładną lokalizację Kurogiriemu, wraz z godziną i miejscem gdzie ma ich po akcji odebrać. Nie musieli czekać długo na odpowiedź i nie długo po tym znajdowali się na kilku metalowych prętach ozdabiających środek centrum, co jak co, ale bohaterzy, którzy się tu dzisiaj zebrali byli młodzi i dopiero startowali, ale sławy im mało nie było.

Rodzeństwo spojrzało na siebie, dając sobie tym znak, że oboje są gotowi na zabawę. 

Shigaraki szybkim ruchem sproszkował metal, na którym stali, by po chwili złapać do swojej dłoni twarz Saimin. Dziewczyna mogła zahipnotyzować każdego kogo, tylko chciała. Quirk dosyć niezłe, Afo na pewno chciałby go mieć w swojej kolekcji. 

Chwilę za nim pojawił się gotowy portal Kuro, do którego bez zbędnych ociągań, wrzucił nieprzytomną dziewczynę. Jej twarz była prawie, że cała skruszona przez Quirk Tomury. Jakby nie patrzeć na początku chciał ją zabić, a że jego mistrz lubi zbierać takie moce to zrobi dziś dzień dobroci dla zwierząt i mu ją odda.

Nie ociągając się handyman puścił w popiół innych herosów ze słabymi dziwactwami, kilka sklepów i z... Pięciu przypadkowych gapiów.

W tym czasie Izuku, w swojej masce na całą twarz zaczął pozbywać się ludzi stojących mu na drodze do sceny, na której to zamierzał przedstawić się jeszcze raz. Dwóch policjantów skończyło ogłuszonych, bo jakby nie patrzeć chcieli tylko, zapewnić bezpieczeństwo ludziom. Midoriya szanował takich, to oni byli w stanie na jego łasce dożyć jutra, reszta mogła się za przeproszeniem pieprzyć. 

Zielonowłosy- gdyż zmył białą farbę- chwycił za mikrofon, podnosząc jeden palec do góry.

- Hallo?- udał dziecięcy głosik, a wszyscy spojrzeli się w jego stronę.- Jestem Lächeln, okej?- uśmiechnął się do nich za maską, czego nie zobaczyli, z dość logicznego powodu. Tłum zaczął krzyczeć coś, że nie. Dla nich jest tylko Shinem nie zasługującym na własne przezwisko.- Czyli chcemy ofiar, tak?- jego głos zmienił się diametralnie. Był mroczny, ale jednocześnie sztuczny. Jednak to nie było teraz ważne, Lächeln skinął głową do miętowowłosego, dając mu kod nr.3. 

Było to za szybkie. W jednej chwili wszystkie wyjścia zostały zablokowane przez ogień okrążający już całe centrum. 

"Czyli Dabson już na miejscu" przeszło przez myśl Izuku, ale nie zatrzymało się na długo. Szef Ligii złoczyńców zaczął proszkować ważniejsze filary, które powstrzymywały dach od zawalenia się, a w tym czasie zielonooki podszedł do jednego dzieciaka. Znał go. 

Miał on cztery lata i nikt z herosów nie chciał mu pomóc odnaleźć się w tym świecie. Trafił do sierocińca, gdzie dobrze nie miał. Jego qurik było podobne do mocny diabelskiego owocu gomu gomu z One Piece. Jak to się stało? Kto tam wie. Chłopak jednak nie cieszył się z tego powodu, wolał być quirklessem, a te życzenie spełni Izuku. On z chęcią przyjmie moc tego nierozumnego dzieciaka. On ma już pomysł jak je wykorzystać.

Zielonowłosy chwycił chłopaka za usta, by nie krzyczał i pod ramiona, by łatwo było mu przedostać się do bazy. 

Zostały trzy minuty.

Shiggy sproszkował ostatni filar i szybko dostał się do niskiego złoczyńcy. Złapał go trzema palcami za kołnierz i wskoczył do portalu. Nie miał on być za trzy minuty?

Tomura wylądował na podłodze, a na niego spadł plecami Izuku, trzymając mocno w rękach dzieciaka. Może go adoptują? Taki bachor byłby idealnym szpiegiem dla nich! Nowa generacja ma bardzo ciekawe moce, a właśnie takich poszukuje Afo, a skoro już o nim mowa, to odezwał się w telewizorze, a po chwili zamiast niego wyświetliły się wiadomości, relacjonujące prosto z centrum handlowego. 

Dach zawalił się momentalnie i zabił wszystkich, którzy znajdowali się w środku. Na taki efekt właśnie czekało rodzeństwo. Z uśmiechami patrzyli się w ekran, na którym prezenterka mówiła, że czegoś takiego Japonia nie widziała przez kilkanaście dobrych lat. To była katastrofa, Zginęło w niej 573 cywili, 12 policjantów, 5 młodych herosów i 3 tych starszych, razem wychodzi że nie żyje 593 osoby. Dwie zostały porwane na oczach jedynego żyjącego świadka. Jak świetnie... Jeden dureń się ostał.

- Ta afera została spowodowana, przez obudzenie mieszczan na przezwisko, którym przedstawił się złoczyńca Shin, brzmiało ono Lächeln. Tak wielka katastrofa wykonana przez taką błahostkę, to- właśnie w tym momencie Izuku wyłączył telewizor. 

- Że niby moje przezwisko to BŁAHOSTKA?!- uniósł głos zdenerwowany aktor.- Ja ja tą dziwkę zajebie, to inaczej bę--

- Po co przyprowadziłeś do Nas dzieciaka?- zapytał Kurogiri wskazując na wspomnianego, który stał przy tym wszystkim nie wiedząc co ma zrobić. Bał się słysząc kim jest chłopak przed nim. Zielonowłosy chwycił blondyna za rękę i pociągnął do siebie, przytulając od tyłu. 

- Jak mogłem przejść obojętnie obok jego zranionego serduszka?! Nie chciał mieć swojego quirk, a ja mając możliwość zamiany mu mocy, na taką, którą będzie chciał zabrałem go do nas!- zielonooki był, albo udawał wielce poruszonego. Nigdy nie wiadomo jak to jest z tymi aktorami. Kuro już o nic nie pytał tylko grzecznie otworzył kolejny portal dzisiejszego dnia, który miał skierować nastolatka do biura ich mistrza.

Nastolatek jednak nie przeszedł przez dziwactwo swojej matki, a jedynie kucnął i obrócił dzieciaka, tak by stał do niego przodem.

- Jesteś pewien, że nie chcesz mieć swojej teraźniejszej mocy?- zapytał, by się upewnić. Bachor kiwnął z zawahaniem głową, a złoczyńca ściągnął swoją maskę i się do niego uśmiechnął.- Tak więc zapraszam do krainy spełnionych marzeń.- wyciągnął przed siebie rękę, wstając i czekając na reakcję młodego. Tak jak się spodziewał niebieskooki chwycił za jego dłoń i oboje razem przeszli do biura AFO.

~~~

- Wróciliśmy~~- powiedział śpiewająco Izuku, przekraczając ponownie próg baru. Był ubrany w zwykłe czarne spodnie, białą koszulę, na którą nałożony był różowy sweterek i ciemnych męskich traperach. Za rękę prowadził blondyna, który miał na sobie żółtą bluzę, której kaptur ozdobiony był kocimi uszkami. Na nogach dzieciak miał zwykłe dresy, a a nogach skarpety w spongeboba.- Dzieciak zostaje z nami!

- To zmieniliście wreszcie te quirk?- zapytał Tomura pijąc soczek ze słomki i grając na swojej konsoli w jakąś grę. Zielonowłosy zaczął wyjaśniać na czym polega, jakie ma słabości i co muszą zrobić, by bachor na spokojnie mógł im pomagać. Miętowowłosego nie za bardzo to obchodziło. Jak widać zapytał tylko od niechcenia, a gra była zbyt wciągająca. 

Dwójka dzieciaków usiadła obok czerwonookiego na kanapie i puściła Spongeboba, bo to dobra bajka. Tak dobra, że Shiggy odłożył swoją świętą konsolę i patrzył zaciekawiony na dalszy bieg wydarzeń z tej jednej bajki. 

Ostatecznie odbył się maraton tak długi, że zasnęli wtuleni w siebie. Kuro jedynie rozłożył kanapę, by mieli wygodniej, po czym okrył każdego kocem zostawiając jeszcze jeden na oparciu mebla. 

~~~~

Licznik słów: 1879

Data napisania: 1.10.2020

Data publikacji: 2.10.2020

Notka od autora:

Dobra. Słów nie jest dużo, ale wolałam nie zaczynać nowego wątku, by przypadkiem nie podniecać Waszej ciekawości. Postanowiłam tak na spontanie dodać jakiegoś bachora do opowiadania. Nie będzie on jakoś szczególnie ważny, ale niech będzie. 
Jakby ktoś się zastanawiał to tak. Izuku wraz z Shiggy są aktorami, bo kto mi zabroni? 
Moim zdaniem rozdział jest nudny, ale no... Muszę rozkręcić wątek, by móc lepiej manewrować tym wszystkim, bo nie chce od razu wszystkiego ukazywać.
I jak każdy mógł się domyślić, jak to w prawilnym V!Deku Izuś idzie do UA, ale nie sam. Tutaj postanowiłam wystawić się na głębokie wody.
No i ten no... Gomu Gomu jest zbyt zajebiste, by go nie było w moim ff, więc... Zostanie z nami na dłużej.

Coś jeszcze chciałam powiedzieć? Ano tak:

Tu, właśnie tu. Zostaw po sobie jakiś znak, bym wiedziała kto to w ogóle czyta-->>

~Tsu-chan

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro