Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

~~Rozdział 16~~

Staże, ah staże! Ile by Izuku dał za brak ofert... Ale nie! Oczywiście pewna "agencja" z niewiadomych powodów postanowiła takową mu dać, mimo jego zerowego udziału na festiwalu. 

"Jaka to była organizacja?"

Takie pytanie mogliście sobie zadać. Zatem odpowiem Wam na nie z czystą chęcią, powstrzymując irytacje zielonowłosego na wodzy. "Die letze Hoffnung", takie oto dźwięczne imię nosiła. 

- Chociaż niemiecka nazwa...- mruknął cicho do siebie, przeszukując czeluści internetu w poszukiwaniu jakiś informacji na temat tej dziwnej agencji. Jednak jakiekolwiek szczegóły tajemniczo znikały, za każdym razem, gdy już myślał, że coś znalazł. 

Wziął zamach telefonem, po czym miał zamiar nim rzucić, co by stało się bez żadnego 'ale', jednak jego przedmiot elektroniczny, już po wyciągnięciu ręki do tyłu został skonfiskowany, przez Shigarakiego, który bez jakichkolwiek przeciwskazań zaczął wystukiwać znaki na klawiaturze, pisząc do kogoś.

- Ej!- krzyknął pretensjonalnie niski złoczyńca, obracając się do czerwonookiego, który jakby nigdy nic wybrał jakiś numer i wstał z krzesła.- To mój telefon!- krzyk ponownie rozległ się po klasie, a aktor starał się dosięgnąć swój sprzęt, jednak jak wiemy jest na to za niski, więc nic nie wskórał.

- To masz problem.- oznajmił wychodząc z klasy. Dla Izuku był to znak rozpoczęcia wojny, ale postanowił przełożyć ją na później. Podszedł do stolika syna Endevora i znowu przywłaszczył sobie czyjeś krzesło, zabierając komórkę chłopakowi przed nim. Bliznowaty chciał odzyskać swoją własność, ale zielonowłosy się tym nie przejął i przed jego oczami po chwili wyświetlił się ekran blokady.

- Jakie masz hasło?- zadał proste pytanie, mając nadzieję na zdobycie odpowiedzi, ale zamiast tego urządzenie z jego rąk zniknęło i pojawiło się w rękach swojego prawowitego właściciela, który coś na nim naciskał, po czym podsunął na biurku już otworzoną przeglądarkę ze wspaniałym wujkiem Google.- O, danke shon.- podziękował, uśmiechając się do Todorokiego.

- Danke... Co?- mruknął jakby do siebie, ale nie uszło to uwadze niższego. Od razu wyjaśnił mu te jakże trudne słowa, a jednocześnie dalej szukał jakiś przydatnych wieści o sekretnej kurwa organizacji.

Kolorowowłosy pochylił się nad własnym telefonem, chcąc wiedzieć co takiego robi zielonooki, a gdy tylko przeczytał nagłówek, podniósł jedną brew w zdziwieniu.

- Zaskoczyła Cię nazwa, strona, czy powód mojego wyszukiwania?- zadał pytanie niższy, spoglądając na właściciela używanego przez niego w tej chwili smartfona. Oczywistym było, że pewne osoby na nowo zaczną się przysłuchiwać tej dyskusji, a dołączenie się do niej Bakugou było równie niespodziewane co [wymyśl coś].

- Ostatnio wzrasta na popularności.- oznajmił blondyn, kładąc swoje nogi na biurku syna Endevora. Jego ręce znalazły się za głową, a oczy przez chwilę patrzyły się w sufit. Tak jak Midoriya, przygarnął od jakiegoś osobnika pobliskie krzesło, ale najwyraźniej i jego nie za bardzo to obchodziło, czy należało do kogoś czy nie.- No co się tak na mnie patrzysz Deku?!- od razu skomentował wzrok niższego, dając nogi na ziemię i waląc pięściami o blat stołu. 

- Nie sądziłem, że będziesz o tym wiedział...- mruknął dalej zdziwiony, ale po chwili pokręcił głową i położył głowę na dłoń. Todoroki wzdychnął cicho, zabierając z powrotem swój telefon i odpisując na wiadomość, która nagle pojawiła się na jego wyświetlaczu.

Dzisiejszy czas przerwy zielonowłosy zmarnował na dyskusji z Katsukim, który  wybuchał krzykiem, gniewem i czym tam jeszcze mógł, a swoje trzy grosze wtrącał syn Rei.

~~~

Czarna alejka, niebezpieczna dla każdego typowego cywila, jednak otwarta dla aktywnych złoczyńców i nielegalnych handlarzy. 

W takową wszedł znany nam wszystkim już Lacheln, a przy jego boku kroczył drań jakich mało- Dabi z Ligii Złoczyńców. Większość osób po ciemnej stronie mocy i tak już łączyła agresywnego niemca z ostatnio bardzo rozpoznawalną organizacją przestępczą, więc nie pokazanie się w takim składzie nie zmieniało ich wizerunku. 

Dwójka zło czyniących skręciła w jedną z uliczek, po czym przekroczyła drzwi pewnego baru, od razu przechodząc na zaplecze. Tam znaleźli schody prowadzące niżej, z których od razu skorzystali. Gdy przedostali się do piwnic czarnego rynku, zniknęli za kilkoma zakrętami, tylko po ty by wejść do małego pomieszczenia. 

W pokoiku przesiadywała już pewna osoba. Czarne włosy wystawały lekko spod kaptura o ciemnoniebieskiej barwie, a krucza maska zasłaniała dolną część twarzy. Kurtka o kolorze nakrycia głowy, miała wiele kieszeni, a jej wnętrze wypełniał kojący błękitny kolor morza. Koszulka z golfem nie różniła się nadto od kapotki, jedynie niezidentyfikowane wzory widniały na jej przedzie. Ciemne spodnie, stapiały się z fotelem, na którym siedział jegomość, a niebieskie trampki, przykuwały swym kolorem całą uwagę obserwującego. Po dłuższym przypatrzeniu się osobnikowi, dało się zauważyć prawie, że niewidoczny mikrofon, który podłączony był do jednej słuchawki, widniejącej w uchu. 

- Dokumenty.- oznajmił pewnie Lacheln, siadając po drugiej stronie zniszczonego stolika. O dziwo, kanapa, na której posadził swoje cztery litery okazała się miękka, przez co ostatecznie zapadła decyzja, na comiesięcznie wyrównanie rachunków.

Czarnowłosy położył plik dokumentów na blat, przysuwając go w stronę dwójki swoich gości. Denerwował się co było widać, a w jego oczach widniał strach, mimo próby ukrycia swojego wzroku pod kapturem, na nic się to dało, ponieważ kapelucznik już nie takie rzeczy wychwytywał.

- Myślę, że możemy się teraz jak co miesiąc rozliczyć.- stwierdził, zakładając nogę na nogę, a osoba na przeciwko niego przełknęła tylko ślinę i skinęła głową. Na ten znak Dabi wstał z kanapy i wyszedł za drzwi, by pilnować wejścia, aby przypadkiem jakiś samobójca nie pomyślał o podsłuchu- lub co gorsza- wejściu do pomieszczenia. 

~~~

Gdy tylko Izuku przekroczył progi baru, rzucił się na niego pewien młody człowiek, który z uśmiechem powitał przybyłego. Ten za to zdjął swoje nakrycie głowy i z zawieszonym na nim dzieciakiem, przeszedł w głąb lokalu, siadając przy ladzie. Blondyn zaczął mu opowiadać o swoim dniu, a zielonooki jednym uchem tego wszystkiego słuchał a drugim wypuszczał.

- Ah! Jak mnie tu dawno nie było!- w pewnym momencie głos dorosłego człowieka rozbrzmiał w całym pomieszczeniu, a większość znajdujących się w środku spojrzała się na osobnika, który zakłócił im ten piątkowy wieczór. 

W drzwiach stał białowłosy, wysoki młody dorosły. Ściągał on akurat kremowy płaszcz, który po chwili zawieszał na stojaku, wiszącym w korytarzu. Zielonowłosy  skądś kojarzył tego mężczyznę, jednak nie umiał sobie przypomnieć skąd. Minęła chwila... Może i dwie, a naszego aktora nagle olśniło.

- Shinkarasu-sensei!- krzyknął, wstając z krzesła i pokazując palcem na złotookiego, który tylko uśmiechnął się do nastolatka. Na dźwięk tego imienia, aż Shigaraki odwrócił się w stronę drzwi wejściowych, a jego mina była równie zdziwiona co jego brata.

Reszta Ligii Złoczyńców patrzyła się to na swoich szefów, to na przybyłego, starając się porównać fakty, których było tak mało, że więcej to by Yato zarobił niż pojawiły by się kolejne. 

- Dobry wieczór moi mili.- uśmiechnął się do swoich dawnych pacjentów, zasiadając obok niższego z rodzeństwa. Niebieskooki towarzysz patrzył się swoimi ślepiami na złotookiego, a Lacheln położył głowę na blacie, ręką sięgając już po trunek dla dorosłych, ale dostał po łapie.

- Ej!- podniósł momentalnie głowę.- Gdy Cię nie było mogłem normalnie chlać!- krzyknął pretensjonalnie, a białowłosy tylko rozmierzwił mu kudły, samemu zabierając szklankę z ruskim alkoholem.

- Mocne...- mruknął odkładając, już puste szkło, którym od razu zajął się Kurogiri zaczynając pucować ją najlepiej jak potrafił, a miał wprawę do tego.- Mówisz, że gdy mnie nie było piłeś takie trunki?- zapytał się, a wokół niego roztoczyła się aura [nienawiści?], przez którą nawet mgła poczuła ten strach. 

Jednak na ratunek, skoczył nieświadomie najmłodszy z towarzystwa.

- Prze pana, prze pana!- krzyknął podekscytowany blondyn, wchodząc na kolana zielonookiego, by być bliżej pytanego.- Skąd zna pan braciszka Izu?- zapytał szczerze ciekawy, na co mężczyzna odpowiedział nie zagłębiająca w szczegóły, o które jednak wybłagał młody domownik. Takim sposobem rozpoczęła się długa, ale krótka historia o tym jak to było, gdy to było. 

~~~

Licznik słów: 1232

Data napisania: 11.03.2021

Data publikacji: 12.03.2021

Notka:

Ha! Teraz napisałam to osiem minut przed północą >:3

Jakby ktoś się zastanawiał, to agencja "Die letze Hoffnung" została stworzona przeze mnie, a jej nazwa oznacza "ostatnia nadzieja". 

W następnym rozdziale będzie... Jeszcze nie wiem co, więc lepiej nie czekać.

Dajcie komentarze, serio, albo Tsuki będzie smutna

>Tsuki już sobie idzie
-Ciao!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro