~~rozdział 11~~
Ah... Weekend. To było coś, na czym każdemu zależało. Chwila odpoczynku, czas by poukładać myśli, nachlać się w trzy dupy, na kacu obrabować bank, uchlać się jeszcze raz, wytrzeźwieć i wrócić do szkoły w poniedziałek.
W sumie tak to mniej więcej zazwyczaj wyglądało u dwójki rodzeństwa. Bar w piątkowy wieczór po dwudziestej pierwszej musiał już zostać zamknięty, by ktoś przypadkiem nie dowiedział się smaczków, płynących wraz z potokiem słów śpiewanych przez schlanego Dabsona na karaoke. Do tego dochodziły dzikie tańce Togi i Twice, agresywna gra w UNO aktorów, sztuczki Mr. Compressa i dosyć... Ciekawa rozmowa na temat polityki Mange i Spinnera. No tak to +/- wyglądało.
- POKER KRÓLEWSKI!- krzyknął Izuku, kładąc agresywnie karty na podłogę.
- TAK SIĘ NIE GRA W PAJĄKA!- wrzasnął Shigaraki, który rzucił prostokątnymi papierami w górę.
- A to my nie graliśmy w piotrusia?
- A to nie była wojna?
- Nie, nie, nie. To było Makao!
- Mi to bardziej przypominało remika...
- Bo to był Brydż.
- Graliście w UNO niedorozwinięte krewetki.- oznajmił Spinner, który siedział na kanapie obok nich, popijając jakiś bliżej nieokreślony trunek. Magne obok niego jak nic miała coś w rodzaju whisky, ale kto by się tam bardziej w to zagłębiał.
- Zabieram to miasto!- krzyknął nagle Midoriya, a przed nimi z dupy nagle pojawiło się monopoly i jakby się tak przyjrzeć to był jak na razie remis. Takim sposobem zaczęła się kolejna kłótnia, a rodzeństwo uchlane zwykłym piccolo pomieszanym z pomarańczowym soczkiem. Nie picie alkoholu szkodzi im bardziej, niż spożywanie go. No cóż za pojebana akcja.
Gdy dochodziła pierwsza nad ranem Izuku zakładał na siebie swoją maskę i kapelusz, a Shigaraki ojca, zapinając przy tym kurtkę. Wychodzili gdzieś i to na pewno nie była zwykła przechadzka do sklepu i z powrotem.
- Gdzie idziecie??- zapytała uchlana Toga, która jako jedyna- nie licząc rodzeństwa i Kurogiriego- jeszcze trzymała się na nogach. Ci odpowiedzieli zgodnie z prawą, czyli że idą robić rozróbę w jakimś banku, bo dawno nic nie odjaniepawlali. Blondynka błagała by wzięli ją ze sobą, ale skończyła robiąc Magne warkoczyki.
- Ne, braciszku...- zaczął dziecięcy głos, któremu towarzyszyło szarpanie za rękaw kurtki, którą miał na sobie zielonowłosy. Ten spojrzał się na niego, zdejmując maskę, dając mu do zrozumienia, że słucha.- Mogę iść z Wami??- te pytanie było bez sensu, bo odpowiedź była natychmiastowa.
- Nie, jutro gdzieś z Tobą wyjdziemy.- po tym blondynek został sam wraz ze schlaną ligą i Kurogirim, który akurat pucował szklanki.
~~~
- Tenko jest chory?- szatynka zapytała zielonowłosego, który tylko skinął głową na potwierdzenie tych słów.
- Midobro! Męsko walczyłeś w piątek.- stwierdził czerwonowłosy, który w jednej chwili pojawił się koło wspomnianego. Ah... Dzisiaj to on nie będzie miał spokoju...
Tak jak obstawiał, tak i się stało. Przez całe pięć minut co druga osoba domagała się jego atencji, co nie było łatwe zważając na to, iż jest dwadzieścia (łącznie z nim) osób teraz w klasie, więc jakieś dziesięć osób w pięć minut chciało uwagi biednego aktora, który miał zakaz wszczynania bójek.
Po tym czasie do klasy wszedł czarnowłosy nauczyciel i ogłosił, że mają wybrać przewodniczącego. W międzyczasie, gdy klasa przekrzykiwała się nawzajem, o to kto powinien przejąć te funkcję, niski chłopak chwycił za kredę i zapisał coś na tablicy. Wychowawca- mówiąc szczerze- już spał gdzieś w kącie między ścianą, na której wisi tablica, a tą skąd magicznym sposobem pojawiają się walizki ze strojami bohaterskimi.
- Czym szybciej zaczniemy, tym szybciej skończymy.- ogłosił stojąc przy tablicy, strzepując drobinki kredy z rąk. Takim sposobem niemalże każda osoba zwróciła na niego uwagę, przestając się przekrzykiwać. Takim sposobem nastała cisza, na którą tak bardzo liczył zielonooki.- Kto chce zostać przewodniczącym, ręka w górę.- ogłosił na spokojnie złoczyńca, a kilkanaście osób wykonało polecenie chłopaka.- Ci co nie mają doświadczenia w zarządzaniu klasom, opuścić rękę.- ostały się tylko trzy ręce.
Izuku chwycił ponownie za kredę i zapisał na tablicy następujące imiona: "Tenya Iida", "Yaorozou Momo" i "Mina Ashido". Obrócił się do klasy i ponownie zabrał głos.
- Każdy ma prawo oddać głos na osoby, zapisane na tablicy.- w tedy na nowo zaczął się harmider. Wyrywanie karteczek, dźwięk pstrykania długopisem i szepty do kolegów z ławki. Gdy każdy już położył swój głos na biurku nauczyciela, przy którym stacjonował teraz Izuku, zaczęła się niecierpliwa i zapewne najdłuższa chwila w życiu połowy klasy.
Biały przedmiot ponownie pojawił się w ręce zielonowłosego, tylko po to by zapisać przy następujących imiona ilość głosów.
>Tenya Iida: 10
>Yaorozou Momo: 7
>Mina Ashido: 2
- Tenya Iida przewodniczącym męskiej części, jakieś głosy przeciw?- zapytał, a kilka rąk uniosło się ku górze.- Z sensownymi argumentami.- dodał, a po chwili już nikt nie podnosił swojej kończyny.- Przewodniczącą żeńskiej części Yaorozou Momo, tak samo: ktoś przeciw?- tym razem nikt nie podniósł ręki.- Zatem zapraszam naszych przewodniczących na środek i proszę o wybór trzech osób do komitetu.- dokończył swoją wypowiedź siadając na swoim miejscu i posyłając blondynowi przed sobą zwycięski uśmiech.
Z resztą poszło już z górki. Tsuyu Asui, Kirishima Eijiro i Ochako Uraraka, takie osoby będą współpracować z przewodniczącymi. Oczywiście Izuku też dostał taką propozycję, ale szybko ją odrzucił.
Po tym nadeszła pora obiadowa, którą każdy jak zwykle się cieszył. Jedzenie jak zwykle było wspaniałe, a jego ceny nie były jakieś z kosmosu wzięte. Na stołówce były dosłownie wszystkie klasy, a co śmieszne- nikomu miejsca nie brakowało, wręcz było jeszcze wiele wolnego!
Izuku usiadł obok zielonowłosej żabki, która siedziała niedaleko rekinozębnego nastolatka. Po drugiej stronie stołu, swe miejsce zajmowała Ochako, Bakugo i Mina. Wszyscy mieli różnorodne potrawy, różnej wielkości, takie jakie same se wybrali.
Zielonooki właśnie miał wziąć do ust pierwszy kęs swojego jedzenia, aż tu nagle rozbrzmiał alarm. Chłopak z upragnieniem spojrzał na swój niemalże nienaruszony posiłek, po czym po prostu zaczął go jeść, ignorując rozkaz skierowany do wszystkich uczniów z głośników.
- Midoriya-kun, a ty nie idziesz, kero?- zapytała pani żabka, siedząc obok nieprzejętego niczym aktora. Ten spojrzał się na nią, po czym wziął swój najwyraźniej ostatni kęs żarełka.
- Sądziłem, że to po prostu jednemu z reportaży, stojących przed szkołą, udało się wejść.- stwierdził nastolatek, odchylając się trochę na krześle.- Ale chyba jednak dobrze by było iść za resztą ludzi...- dokończył i wraz z dziewczyną zaczęli kierować się w stronę, w którą każdy zmierzał. Trwała między nimi trochę niezręczna cisza, jakby oboje chcieli o coś zapytać, ale nie wiedzieli, czy warto. Tak więc po prostu szli przed siebie, a nawet nie doszli do wielkiego tłumu uczniów, a usłyszeli kolejny komunikat.
"Sytuacja pod kontrolą. Prosimy udać się do klas"
Zielonowłosi towarzysze spojrzeli na siebie, po czym zmienili swój kierunek i zaczęli kierować się do wspomnianego miejsca, zostawiając niedokończone jedzenie za sobą.
- A taką miałem ochotę, by zjeść tego kurczaka...- mruknął pod nosem Izuku, wchodząc już do środka pomieszczenia, wraz z Tsuyu. Usiedli na swoich miejscach, czekając na resztę, która musiała najpierw wydostać się spomiędzy ludzi.
Po jakiś pięciu minutach, zaczęli się zbierać, a każdy pierdolił coś o Tenyi i jego naśladownictwie znaku, czy coś. W sumie to niezbyt interesowało to zielonookiego, którego głowa wypełniona była tylko myślą o jedzeniu.
"Shigaraki będzie musiał postawić mi żarcie z Macu za to"
Z taką myślą zasnął, ponieważ wybór przewodniczącego i komitetu klasowego został już ustalony na wcześniejszej lekcji, więc mieli wolną lekcję, choć tak było w teorii. W praktyce Aizawa coś tam przedstawiał klasie, jednak jakoś niezbyt miał za złe gdy kilkoro uczniów sobie spało, przecież sam by to zrobił.
~tym czasem gdzieś zupełnie indziej~
- Matko Przenajświętsza!- krzyknął niebieskowłosy.- Ja tam prawie umarłem!- próbował uspokoić oddech nastolatek, który miał tylko jedną "misje", która polegała na pomocy paparazzi, prasie, dziennikarzom itp. przedostać się do UA. Takim sposobem "zamknięta" brama została zamieniona w proch.
- Ale jednak żyjesz, więc nie jęcz.- skwitował Dabi, popijając whisky. Był starszy od naszego czerwonookiego anorektyka o jakieś dwa trzy lata, przez co Kurogiri bez jakiś zbędnych ceregieli po prostu dawał temu spalonemu tostu takie dobre trunki.
Takim sposobem rozpoczęła się kolejna kłótnia, pod nieobecnością Izuku.
~~~
Licznik słów: 13001
Data napisania: 07.01.2021
Data publikacji: 9.01.2021
Notka:
>Rozdział krótki, nudny i w chuj do dupy, ale Tsu chciała go opublikować '^'
>Tsu nie wie ile rozdziałów jeszcze wstawi w tym miesiącu
>Tsu idzie umierać
-Ciao!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro