~~rozdzial 4~~
|3-os|
W głośnikach rozległ się głos Present Mic'a, głośno (nawet za głośno) i wyraźnie (dla tych co jeszcze nie ogłuchli) informujący, że egzamin zostaje rozpoczęty. Życzył im również powodzenia, by po chwili ucichnąć w akompaniamencie głośnych uderzeń butów o powierzchnie makiety.
Dwójka rodzeństwa uśmiechnęła się do siebie, po czym wbiegli na makietę, zostawiając za sobą lekko zdziwionych innych uczestników.
Zielonowłosy oplótł talię brata, po czym rozciągnął rękę, zarzucając ją na dach wieżowca mierzącego gdzieś coś koło najmniejszego tytana, by po chwili w szybkim czasie znaleźć się na wspomnianym miejscu, co wywołało nie małe zainteresowanie ich osobami.
Jednak Ci mieli zadanie do wykonania, więc nie za bardzo się tym przejęli. Od razu przedostawali się z jednego dachu na drugi, w poszukiwaniu wielkich machin, których mieli się pozbyć. Pierwszą ich ofiarą okazał się za największą pulę punktów. Bez większego jakiegokolwiek biadolenia, czy zawahania. Niebieskowłosy- bądź co bądź niechętnie- zaciągnął się dymem z niedawno zapalonego papierosa, by wraz z wypuszczeniem go z płuc powstał średnich rodzajów pistolet. Nie czekając na jakąkolwiek reakcję kogokolwiek pociągnął za spust, kierując zabójczy nabój wprost na miejsce gdzie znajdował się rdzeń energii robota.
Zielonooki w tym czasie szybkim ruchem ręki rozwalił z dwa roboty po jeden punkt. Ponownie złapał swojego brata, rzucając nim o kolejnego trzypunktowca, a sam zajął się kolejnymi trzema po jednym.
Nie można nie wspomnieć, że czerwonooki był gotowy na taki obrót spraw. Kilkanaście miesięcy treningu z małym złoczyńcą robią swoje. W równie szybkim tempie co wcześniej upuścił pistolet, a z wydychanego dymu stworzył nie za wielki nożyk, którym od razu zniszczył rdzeń.
Nie mógł jednak długo cieszyć się pokonanym i niedługo po tym został ponownie złapany przez zielonowłosego. Tym razem wraz z nim znalazł się przy innych robotach. Było ich wiele, ale dało się zauważyć wiele luk w ich projektach.
Na przykład w takim po jednym punkcie, które znowu zaczął rozwalać Izuku, było od razu widać ich "serce", a do tego ich samoobrona, która miała zapewnić trudność uczestników, była na słabym poziomie.
W dwupunktowcu, którym zajął się Tomura, pozbywając się go o wiele szybciej niż jakiś inny nie za bardzo doświadczony chłopak, dało się niemal od razu pokonać. Wystarczyło tylko wystarczająco dobrze skierować swój atak.
Trzy punktowca najlepiej było atakować z zaskoczenia i tym kierowało się rodzeństwo, przecież nawet oni nie mieli pewności, czy któryś z nich nie rzuci nim w innego, czy w ogóle zrobi coś dziwnego. Działali by się ich pozbyć jak głosiło zadanie.
Minęło niewiele minut od rozpoczęcia, a dwójka złoczyńców miała już ze sobą 23 pełne punkty, w czym jakaś połowa była za jeden. Jednak oni dopiero się rozgrzewali.
- Na wschód teraz, czy zachód?- zapytał miętowowłosy, trzymając między palcami zapalonego papierosa. Mówiąc szczerze to zapytał tylko dla trzymania 'pozorów', bo tak naprawdę od początku rozpoczęcia tego testu, że nawet jeśli sam wybierze kierunek, zostanie złapany i rzucony w tym, w którym chciał iść niższy.
Na odpowiedź nie czekał długo, bo nawet nie zdążył spojrzeć na swojego brata, a został rzucony o jakiś zbiorowisko robotów na północ, czyli w ogóle inny kierunek niż wolał. Jednak co on miał teraz do mówienia? Wziął w powietrzu papierosa do ust, by nie przeszkadzał mu w pozbyciu się kilku przeszkód jednym marnym nożykiem, bo bądź co bądź stworzyć jakiś bardziej skomplikowany, czy dłuższy nóż trzeba by było po pierwsze więcej czasu, a po drugie wydychanego dymu.
Życie nie jest idealne, a dziwactwa nie wykształtujesz od tak w przedsionku 12 miesięcy. Nie ważne jakbyś się starał, zawsze będzie czegoś brakować, a to coś może odnaleźć nam ktoś w ogóle obcy. Nigdy nie jesteśmy pewni, czy to jest nasz limit, czy quirk, bo w tym przypadku problem może leżeć tylko po jednej stronie.
Zdolność Izuku była na tyle łatwa do ogarnięcia, dzięki jednemu shounen'owi gdzie protagonista miał dosłownie tą samą umiejętność. Co śmieszne, z niewiadomych przyczyn był ten sam skutek uboczny- był kotwicą. Jak do tego doszło? Kto tam wie.
Tomura manewrował między maszynami, przecinając ich jedyny rdzeń mocy. Jakby nastolatek miał sam coś takiego konstruować, dodałby kilka ostatecznych punktów schowanych i jeden główny najgłębiej jak to możliwe. Do tego trochę poddrasowałby ich reakcję na szybszą plus na pewno zwiększył ich pole do samoobrony, dodając jakąś broń białą.
Oczywiście wyszłoby to drożej niż te, z których są zbudowane teraz, ale szanujmy się... To jest najbardziej prestiżowa szkoła w całej Japonii!
Czerwonooki znów nie miał chwili wytchnienia, ponieważ został szybko przechwycony, przez zielonookiego i wyrzucony gdzieś w górę. Niski złoczyńca, który wyrzucił swojego brata w powietrze, zajął się kilkunastoma przeciwnikami, którzy zdążyli okrążyć go ze wszystkich sił.
Rzecz jasna, Shigaraki nie przejmował się swoim młodszym braciszkiem. Stanął lekko na dwóch nogach na dachu jednego z wyższych wieżowców, po czym wytwarzając pistolet z wydmuchniętego dymu, rozejrzał się za potencjalną ofiarą. W międzyczasie gdy to wyszukiwał jakiejkolwiek maszyny, jego podświadomość stworzyła monokl, który miał pełnić tymczasowo funkcję lornetki.
Maszyna znalazła się po chwili sama, jednak już ktoś się nią zajmował. Jednak to nie przeszkodziło miętowowłosemu na wykonanie strzału. Nabój przeleciał dosłownie obok żeber chłopaka, po czym wleciał w rdzeń, rozwalając go na miliony kawałków.
Szesnastolatek naładował ponownie broń i skierował ją tym razem w innego robota, którym również ktoś się zajmował, ale i tym razem nie przeszkodziło to na wykonanie zagrażającego życiu drugiego człowieka ruchu. Tym razem pocisk przeleciał obok polika dziewczyny uderzając tak jak jego poprzednik prosto w ostateczny punkt.
Taką taktyką kierował się przez dobre kilkanaście minut chłopak, postrzeliwując co jakiś czas inną ofiarę. Nie było to trudne zważając na to, że chłopak przez miesiące ograniczał się do walki daleko i średnio dystansowej, by przypadkiem nie użyć swojego pierworodnego daru, którym był rozpad. To by go zdradziło od razu, jednak na szczęście to co wytworzył z dymu, było odporne na jego rozpad, więc mógł trzymać to we wszystkich palcach, nie przejmując się w cale zdradzeniu.
Gdy zbliżał się koniec egzaminu, rodzeństwo miało razem (bo nie dało się rozróżnić, którego to była zasługa) 223 punkty, a osobno zaczynając od wyższego 21 i 26. Tak naprawdę jak nic przeszli ten łatwy i mało wymagający (dla nich) test.
Nagle podłożem zatrzęsło, przez co rodzeństwu na jednym z dachów, trudno było ustać. Spojrzeli na winowajcę tego zamieszania, którym okazała się machina po 0 punktów. Wszyscy uczestnicy uciekali gdzie pieprz rośnie, byleby nie zostać zgniecionym przez ich wroga. Jednak jednej brunetce, która najwyraźniej przeciążyła swoje dziwactwo nie udało się do tej pory wygrzebać z kamieni.
Złoczyńcy w pierwszej chwili chcieli zostać na ich miejscu, ale widząc w tym jakąś podpuchę postanowili załatwić ustrojstwo raz a dobrze. Wystarczyło im spojrzenie i dwa słowa wyższego.
- Plan G- odparł on, a zielonowłosy szybkimi i sprawnymi ruchami przedostał się jak najbliżej poszkodowanej zawisając na jednym z wystających prętów, niemalże przy dachu wyższego budynku. Drugą rękę pokierował w stronę debilki- jak to określił.- i oplótł ją wokoło jej talii, pociągając w swoją stronę i przeskakując jednocześnie gdzieś dalej od wielgachnej machiny.
W tym czasie czerwonooki zeskoczył z budynku wystawiając rękę z naładowanym pistoletem w stronę rdzenia robota. Spadał w dół, ale jedyne na czym się teraz skupił to na tym, żeby w idealnym momencie pociągnąć za spust.
Mijały sekundy, a niektórym zdawać się mogło, że nawet godziny!
Strzał, który dało się usłyszeć z trzy razy w jednej chwili.
Maszyna padła rozwalając kilka budynków za sobą, a w tym czasie miętowowłosego uratował ten, który najbardziej pragnął jego śmierci- Izuku.
- Po chuj skaczesz! Mogłeś się zabić!- krzyknął obrażony stojąc na dachu, a niedaleko nich leżała nieprzytomna dziewczyna. Niższy był zły na starszego, a co jakby nie zdążył, hm?!
- Byłem pewny, że mnie złapiesz- odparł ze spokojem maniak gier na konsolę. Nastolatek ten bowiem nie widział problemu w skoczeniu z kilkunastometrowego budynku, tylko po to, by zastrzelić ustrojstwo, bo tak mu się zachciało. Czerwonooki po prostu musiał być na idealnym poziomie, by kąt padania strzału na pewno przedarł się przez prowizoryczną powłokę.
~~~
Licznik słów; 1293
Data napisania 26.10.2020
Data publikacji: 30.10.2020
Notka od autora:
No więc tak, em... Słów znowu nie jest dużo, ale stwierdziłam, że w tym rozdziale tyle wystarczy, no i no... Nie umiem w opisy -w-".
Tutaj można składać skargi, lamenty, zażalenia, propozycje, czy co tam dusza zapragnie -->
A tu wasze ulubione shipy (nic z Izuku i Shiggym najlepiej)
~Tsu-chan
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro