Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

4. ,,Uspokój się, będzie dobrze..''

POV:OLIWIER KAŁUŻNY
Patryk siedział na zimnej, betonowej podłodze, próbując złapać oddech. Jego klatka piersiowa, unosiła się szybko i płytko, a oczy miał szeroko otwarte, wpatrywał się w ciemny kąt bunkra, swoje ręce trzymał na skroniach.

Ja, siedziałem na przeciwko, zgięty tak, żeby nasze oczy znajdowały się na tym samym poziomie. Chciałem przekazać mu chociaż odrobinę wsparcia. Mimo, iż na mojej twarzy zawsze znajdował się uśmiech, to w tej sytuacji go nie było, byłem zmartwiony nim. Wiedziałem, że jest mu ciężko, nawet bardzo ciężko.

— Nie mogę.. nie mogę oddychać.. nie dam rady.. — wyjęczał z ledwością.

— Patryk spokojnie. — powiedziałem, kładąc rękę na jego ramieniu. — oddychaj ze mną, zgoda? Wdech i wydech.

Zacząłem robić wdechy i wydechy, dając mu przykład. — No dalej, spróbuj, wierzę w ciebie.

Brunet próbował, ale jego oddech wciąż był rwany, a dłonie mu drżały.

— Oliwier.. ja umrę.. czuję to.. to się właśnie
dzieje.. — jego głos był roztrzęsiony.

Zmarszczyłem brwi, chwyciłem jego obie ręce i ścisnąłem je mocno.

— Ej, ej, ej, spójrz na mnie. — Kontynuowałem gdy tylko na mnie spojrzał. — Nie umrzesz,
rozumiesz? Nie tutaj, nie teraz, nie zaraz, ani nie przy mnie.

— Skąd możesz to niby wiedzieć, co..? Skąd wiesz, że wszystko będzie dobrze..? — zapytał cicho.

Przez dłuższą chwilę myślałem nad odpowiedzią, no bo przecież nie mogę palnąć niczego głupiego — nie przy nim, nie w takim momencie.

— Tak działa świat, stary. — powiedziałem w końcu swoim charakterystycznym głosem. Prosto z serca, chciałem, aby jak najlepiej mnie zrozumiał. — Wiesz, ja naprzykład boję się kiedy robię salto na desce, ale robię je, podejmuję to ryzyko, bo wiem, że gdy nie będę panikować to nic się nie stanie.

Chłopak spojrzał na mnie i przez chwilę nie dowierzał w to co słyszał. W sensie na takiego wyglądał.

— Poważnie? Na desce? Salto? Pojebało cię do reszty? — westchnął i próbował się wyprostować, jednak coś mu to uniemożliwiało.

— Wiem, że teraz to strasznie przeżywasz, ale przejdziemy przez to razem, okej?

— Dobrze..

— To jeszcze raz, wdech i wydech. — zacząłem.

Próbował ale nic z tego.

— Oliwier, nie rozumiesz.. ja.. ja nie mogę tu być.. to miejsce.. — przerwał, ściskając skronie z myślą, że uciszy chaos w swojej głowie. — Co jeśli faktycznie to koniec..? Co jeśli..

— Nie Patryk. — przerwałem mu. Chwyciłem znów dłonie chłopaka, mówiłem stanowczo, ale łagodnie. Brunet zadrżał, ale nie odsunął się. — Jesteśmy tu razem, nikt ani nic Cię nie skrzywdzi.

— No ale skąd masz taką pewność..? Jakim cudem jesteś taki spokojny..?

— Nie jestem spokojny, też się cholernie boję, ale przecież strach nie może nami rządzić, a jeśli byśmy na to pozwolili to przegramy, więc ja nie zamierzam się poddawać i ty też nie możesz. Nawet Ci nie pozwalam.

— Dziękuję Oliwier.. — powiedział cicho, chyba poczuł się lepiej.

— No spoko, przecież od tego są kumple, prawda? Ale jak znowu zapadniesz w panikę to pamiętaj, wdech i wydech i żadnego umierania i mdlenia przy mnie bo ja na reanimacji się nie znam.

Patryk uśmiechnął się lekko za to ja odrazu go przytuliłem.

__________

Hello misiaki!!
kolejny rozdział tej oto książki, mam nadzieję, że się spodoba 🎀💓

Wiem, że rozdziały są jak narazie nudne ale spokojnie, akcja małymi kroczkami zaczną się rozwijać,

buźki!!
miłego dnia/nocy 🎀💓💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro