3. ,,Musimy znaleźć Hanię..''
POV: FAUSTYNA FUGIŃSKA
Ogólnie nie mam pojęcia co się dzieje. Rozdzielili nas wszystkich do bunkrów, ja i Julitka całe szczęście dostałyśmy świeżego, który jest chłopem i napewno coś ogarnie.
Siedziałam na zimnym betonowym podłożu, zaciskając dłonie na rękawach swojej bluzy. Obok mnie siedziała brunetka, milczała, patrząc gdzieś w przestrzeń, jednak to Bartek był w najgorszym stanie.
Siedział skulony w kącie, z twarzą ukrytą w dłoniach. Jego ciało drżało jednak powód był nieznany. Nie wiadomo czy to z zimna, czy z gniewu czy może ze stresu, gdyż Hani nie było obok i się martwił.
— Bartek, musisz się uspokoić. — nabrałam odwagi w końcu zabrać głos, powiedziałam to łagodnym ale stanowczym tonem. — Niczego nie wymyślimy jeśli będziesz się tak zachowywał.
— Jak mam się niby uspokoić?! — uniósł ton głosu, podnosząc na mnie zapłakane oczy. — Ona.. ona jest gdzieś tam sama.. taka mała.., a my..? My nic nie możemy zrobić.. nie możemy nawet jej pomóc..
— Bartek, wiemy jak się czujesz ale musimy działać logicznie, panika nam nic nie da, a tylko utrudni sytuację. — odezwała się w końcu Julita.
— Działać logicznie? — prychnął wstając na równe nogi. — Julita, nie mamy żadnego śladu, nie mamy nic co by nam pomogło! Nie ma żadnej wskazówki, przecież nawet nie opuścisz bunkra aby jej pomóc, co więc twoja logika proponuje? Słucham.
Spojrzałam najpierw na Julitę a potem na Bartka. W bunkrze nastała niezręczna cisza.
— Może.. spróbujemy skontaktować się z innymi bunkrami? Może akurat uda nam się skontaktować z genziakami.. — zaproponowała.
— Nie wiem, ale jeśli myślicie, że będę tu siedział, czekał i liczył, że nagle Hania się zjawi to jesteście w błędzie.
Julita uniosła dłonie w uspokajającym geście.
— Uspokój się Bartek. — powiedziałam. — Nikt nie mówi, żeby siedzieć bezczynnie. Ale jeśli mamy działać, to zróbmy to razem.
— No właśnie. — dodała Różalska. — Nie możesz przecież wyjść po prostu na zewnątrz. Nie przeżyjesz tam.
— A tutaj przeżyję? — zapytał ironicznie. — Każda chwila.. kiedy ona jest sama.. A co gdy ona mnie teraz potrzebuje.. a ja.. — jego głos się załamał.
Podeszłam do niego i położyłam mu rękę na ramieniu.
— Słuchaj, wiem, że to trudne, ale musimy działać z głową. Wszyscy martwimy się o Hanię no i musimy coś razem wymyśleć.
— A co gdy to ktoś z naszych jest w to zamieszany? — zapytała brunetka.
— To musimy znaleźć dowód, jeśli jednak to coś lub ktoś z zewnątrz, musi być tutaj jakaś wskazówka.
— A co jeśli nic tu nie ma i tylko stracimy czas?
— Wtedy podejmiemy ryzyko, ale najpierw musimy opracować plan.
Bartek zamknął oczy na dłuższą chwilę i wziął głęboki oddech. Przez chwilę trwała nieprzyjemna cisza.
— Dobrze. — odezwał się w końcu. — Ale pamiętajcie, że jeśli nic nie znajdziemy, wychodzę na zewnątrz i nikt ani nic mnie nie powstrzyma, potrzebuję mieć Hanię przy sobie. Muszę mieć pewność, że jest cała i zdrowa.
— Bartek.. ale nie jesteś wcale przygotowany.. nie masz broni a wszyscy ludzie z poza bunkra je napewno posiadają..
— Trudno. Hania jest ważniejsza, decyzję już podjąłem.
Wraz z Julitą wymieniłyśmy się spojrzeniami, wiedziałyśmy, że skoro tak mówi to tak zrobi, on ogólnie dla Hani zrobi wszystko. Wiedziałyśmy też, że czas ucieka i musimy pilnie zacząć działania.
— W takim razie zaczynajmy. — powiedziałam. — zaczęliśmy poszukiwania, przeglądaliśmy każdy jeden zakamarek. Czułam, że Hania jest w niebezpieczeństwie i, że powoli się od nas oddala.. dosłownie i metaforycznie..
_________
Jak zwykle spóźniony, ale już jest, mam nadzieję, że się spodoba!! 🎀💓
miłego dnia,
buźkii!! 💓💋
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro