Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

1. ,,Co się dzieje do cholery?!''

POV: BARTEK KUBICKI
Jak zwykle siedzieliśmy w domu genzie i sobie chillowaliśmy. Chłopaki z chłopakami, dziewczyny z dziewczynami. Jednak byliśmy umówieni na wieczór filmowy, no niby spoko ale będzie też wika a ja jej wręcz nienawidzę, przysięgam.

Dziewczyny zeszły na dół, oczywiście każdą wyściskałem za wyjątkiem Wiktorii. Jak już mówiłem wcześniej, nienawidzimy się. Zmierzyłem ją wzrokiem na co ta pokazała mi środkowego palca.

— Pierdol się. — słowa te skierowałem właśnie do niej.

— No japierdole, Bartek, sam zaczynasz, co ty masz pięć lat, że tak się zachowujesz?

— Nie, to ty się zachowujesz jak przedszkolak, a tego palca to sobie w dupe wsadź.

— Uuu, jak agresywnie, ewentualnie mogłabym go tobie wsadzić ale nie mam ochoty tracić na ciebie czasu.

— No i super kurwa, zamknij się już.

— No ale to ty zacząłeś debilu.

— Nie?

— Tak, to ty poleciałeś z tekstem do mnie.

— A spierdalaj.

— I co, 1-0 dla mnie.

Typiara mnie wkurwiła, no co ona sobie w ogóle wyobraża.

— Dobra, Bartek z Wiktorią, przestańcie już bo chcemy oglądać, a jak wy nie chcecie to wypieprzać na górę i tam się kłócić. — odezwała się niska blondynka.

— Hania ma rację. — stwierdził kostek.

— A ty się młody zamknij i nie wtrącaj. —
powiedziała Wika.

Uciszyliśmy się i oglądaliśmy film, w międzyczasie ja i Wika kłóciliśmy się przez messengera, no bo przecież genziaki będą mieli problem.

Jednakże niespodziewanie nagle zabrało prądu, światła nie dało się zapalić a więc w domu zrobiło się ciemno, nagle rozległo się głośne pukanie do drzwi. Każdy z nas zaczął panikować, baliśmy się otworzyć, jednak Haniulka się odważyła no i poszła otworzyć drzwi.

Dziewczyna długo nie wracała i zaczęliśmy się martwić.

— Słuchajcie ludzie, Hani już długo nie ma..

— No..

— Czy ktoś się odważy i pójdzie zobaczyć za nią? — zapytał świeży.

— Na mnie nie liczcie, boję się.. — odezwał się Patryk. Był najbardziej przerażony z naszej teraz już siódemki.

— Dziewczyny też już nigdzie nie idą. — odezwałem się.

— To może ty idź Bartek. — odezwała się Wiki.

— Czemu ja?

— Bo tak.

Westchnąłem i poszedłem do drzwi. Czemu akurat ja? Przecież świeży to chłopak Hani więc on powinien iść za nią.

Otworzyłem drzwi, Hani widać nie było. Poszedłem na ogród i ujrzałem kogoś z karabinem w ręku, podszedłem, jednak zachowałem bezpieczną odległość.

— Kim jesteś?! — zapytałem.

— Tutaj jest jeden! — krzyknął. — Brać go!

— Nie! W domu są jeszcze moi znajomi, nie zostawię ich!

Przyszedł drugi koleś i złapał mnie, no nie pozwolili mi nigdzie się ruszać, za to ten pierwszy zastukał do drzwi tarasowych no i mu otworzyli.

— Cała szóstka, zapraszam za mną.

— Kim ty kurwa jesteś? — zapytała czerwonowłosa.

— Zapraszam po kolei. Czerwonowłosa pierwsza.

— No ale, co się dzieje do cholery?! Po co? Po co Ci broń?

Odpowiedzi nie dostali za to zostali siłą wyprowadzani z domu, jedynie Oliwier wyszedł sam, bo mu się to podobało. Dzieciak.

— Ten z czerwonowłosą razem. — powiedział jeden.

Zabrali mnie gdzieś razem z Wiktorią. No i ogólnie jakoś nas porozdzielali, Hanię straciliśmy, Oliwiera i Patryka wzięli razem, a dziewczyny wraz ze świeżym. Dzieje się coś poważnego, czy porywają nas?

***

Wepchnęli i zamknęli nas w jakimś no chyba bunkrze.

— No i co narobiłeś?

— No ale co ja odrazu. — usiadłem na ziemi.

— Nie musiałeś nigdzie wychodzić.

— NO KURWA TO TY MI KAZAŁAŚ WYJŚĆ.

— NO ALE NIE MUSIAŁEŚ MNIE SŁUCHAĆ DEBILU.

— No i za to, ja wybieram połowę bunkra i ta strona jest moja. — wskazałem jedną ze stron.

— NO CHYBA NIE.

— Ja już wybrałem, druga połowa jest twoja.

— No ty chuju!

— Zamknij się już.

Wstałem i zaparzyłem wodę na cokolwiek do picia, całe szczęście prąd już wrócił. Wziąłem kubki, no kurwa, brudne były. Wziąłem dlatego jakąś szmatkę i je przetarłem.

— Chcesz herbatę?

— Nie, nic od ciebie nie chcę.

— Pf, nie to nie, nie zmuszam.

— A jeb się.

— No aha? Chciałem być miły.

— DAJ MI SPOKÓJ.

— Dobra dobra, wyluzuj.

Zrobiłem herbatkę sobie i usiadłem na ziemi. Myślałem nad tym jak rozplanować kolejne dni tutaj, no bo przecież szybko nas nie wypuszczą, prawda?

__________

No i pierwszy rozdział wleciał, tą książkę ogólnie zaczęłam pisać końcem grudnia i dopiero teraz jest gotowa do wstawiania, mam nadzieję, że się spodoba 🎀

do zobaczenia w niedzielę 💋💋
buźkii 🎀💓💋

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro