Dzień 2
/Per.Dipper/
Rusz się ty suko. Uciekaj kurwa, wołaj o pomoc! Cokolwiek! Ale nie zbyt "cokolwiek", bo na przykład nie życzę sobie gejowskiego kissu. Hasztag sto procent hetero. Okej. Byle by rozegrać to odważnie.
-H-hej-i moja odwaga poszła się jebać.
Wiecie co zrobił ten pedofil? Nie, nie wiecie i w sumie wolałbym się z wami nie dzielić tą informacją, bo wam kurwa ona nie jest potrzebna, ale skoro to i tak opowiadanie o gejach, a wy musicie mieć jakieś powody, by piszczeć w poduszkę to proszę bardzo, znajcie łaskę Pana...
Plus dodam, że mi się rzygać chce od tej scenki, którą przeżyłem, ale na pocieszenie mam tą piękną piosenkę disco polo w mediach na górze. Nie pytać skąd wiem co jest w mediach i dlaczego uważam to za fajne, aczkolwiek powiem, że chciałbym przeżyć takie coś jak w tym teledysku " Ruda tańczy jak szalona ", ale to jutro. Teraz musimy dokończyć sytuację z dnia pierwszego i dać wam wy wygłodniałe yaoistki dawkę tęczowej krwi, która jest wam niezbędna do dalszego funkcjonowania, a tak osobiście:
Gińcie wy yaoistyczne szmaty. Tak zdaje sobie sprawę z tego, że autorka mnie zajebie za te słowa, albo zara znów wykasuje mi pamięć i nie będę wiedział co to Billdip, i że jestem tylko... o czym ja to mówiłem? A no tak. " i cała moja odwaga poszła się jebać "
Bill pochylił się nade mną tak, że jego usta były milimetry on moich, a mi zrobiło się gorąco i to nie tylko w serduszku, ale też tam na dole w kroczu. Nerwowo przełknąłem ślinę i chyba się zarumieniłem. Kurwa może ja mam coś z geja?
-Cześć Dipper. Dawno żeśmy się nie widzieli-szepnął to tak seksownie, że mi kolana się same uginały.
Zanim zdążyłem cokolwiek odpowiedzieć, choć pewnie i tak z moich ust wyleciałby jakiś niewyraźny bełkot, blondyn przygryzł moją dolną wargę, a mi ciśnienie podskoczyło. Zarówno ze złości jak i podniecenia.
-Powiedz mi suczko ile za twój tyłeczek?-spytał z kpiącym uśmieszkiem.
Szczerze? Przez chwilę miałem ochotę wpić mu się w te głupie usta, by już się tak nie pindrzył niczym paw, ale tylko przez chwilkę. Dosłownie połowę połowy sekundy. Zresztą i tak nie miałem pola do popisu lub kontrataku, bo Bill poprostu wyszedł z basenu, w którym się znajdowaliśmy i gdzieś poszedł. Dosłownie mnie olał, a ja nawet nie zdążyłem ułożyć sobie w głowie jakiejś zajebistej riposty. Co za cham. Chwila. CZY DEMON WŁAŚNIE MNIE SPYTAŁ ILE ZA MÓJ TYŁEK? WTF. TO MY WROGAMI NIE JESTEŚMY? ZNACZY LOL.... WEŹ SPOTYKASZ WROGA PO LATACH I SIĘ PYTASZ ILE ZA JEGO TYŁEK. Ło cie panie ja się z tym przespać muszę, albo z nim. NIE, NIE, NIE. Z nim nigdy. Poza tym jestem hetero i od dziś zostaję homofobem i będę walczył z tenczą na niebie.
-A ty na co się gapisz?-spytałem Wendy, która żeby nie wybuchnąć jakimś śmiechem, a może piskiem, nie wiem, przygryzała swoją dolną wargę.
***
7 Lipiec 2019 rok. Dzień drugi - Film się urwał.
Obudziłem się, wstałem, wysrałem, ubrałem i to tyle xD. XDD. X'DDD. A tak na poważnie to jak się obudziłem zobaczyłem Wendy. Tak bez stanika. A cały ten widok kremowych melonów rozpościerał się na tle okienka, za którym fale dodawały cyckom tego anioła mocniejszej kreski i wyrazistości. Mógłbym napisać o tych cyckach wiersz i chyba tak zrobię. Wiersz będzie nosił tytuł " Cyce ". Będzie brzmiał on tak:
Na górze jest seme
Na dole zaś uke
A cycki rudej tworzą nową sztukę
Są piękne niczym gwiazdy na niebie
Dla ich macania zabiłbym siebie
I gdzieś tam w piekle macał godzinami
A jakbym się znudził pobawiłbym się innymi paniami
Choć chłopakiem nie pogardzę, bo wybrzydzać nie wypada
I będę happy jak mój czuły punkt w dupie wybada.
Rymy mi się kończą, ale dodam jeszcze
Że mam na ręcę dwa duże kleszcze.
Lecz teraz to nieważne, bo mam cycki przed oczami
Gdy się Wendy zorientuje udusi mnie plastikowymi siatami.
Naprawdę piękny widok, aż łezka się w oku kręci. Jej cycki były takie wielkie i jędrne niczym u melona. Takie dwie bimbały, które chętnie bym sobie dotknął, ale ona mnie zajebie jeśli to zrobię. Przebierała się i już była przy ściąganiu swych pięknych stringów, gdy... spojrzała na mnie. Jej oczy były przepełnione chwilową niewiedzą, a włosy opadały na twarz. Krew mi z nosa poleciała, jednak zachowałem zdrowy rozsądek i zasłoniłem sobie oczy dłonioną, bo co złego to nie ja, ja jej wcale nie widziałem, a już napewno nie gapiłem na jej cycki przez pięć minut. Ciekawość mego przyjaciela chuja była jednak zbyt wielka więc wychyliłem wzrok zza dłoni. Wyglądała na nieźle wkurwioną. O SZIT. Potem widziałem już tylko jak wyciąga jakieś coś z torepki i psika mi tym cosiem w oczy. To tak cholernie szczypało. Syknąłem z bólu i zacząłem nałogowo przecierać moje patrzałki.
-Kurwa! Co to było?!-krzyknąłem próbując cokolwiek dostrzec przez łzy i ten cosiek w mych oczach.
-Gaz pieprzowy-odparła Wendy, która w moich oczach była teraz tylko jedną, wielką, koloru skórnego plamą
Wyglądało to trochę jak te abstrakcyjne dzieła tych malarzy, których i tak imion nikt nie pamięta.
-To cię oduczy podglądania zboku-dodała, a ja miałem ochotę jej przywalić, ale nie oszukujmy się nawet na ringu bym sobie z pięciolatką nie poradził.
I nagle w mojej głowie zawitał on. Nieprzyjaciel od lat najmłodszych. Mam go kurwa serdecznie dość od... zawsze. Kim jest ten DEBIL? Chyba się już domyślacie...
....bo to kurwa oczywiste, że nie kto inny nawiedza moją głowę niż kac.
A co? Wy myślieliście, że ja o Billu pierdolę? Nie, nie. Nie ma tak łatwo moje suczki. W mojej głowie siedział tylko kac, który sprawiał, że czułem się jak śmieć.
-Moja głowa-jęknąłem i ze szczypiącymi oczami oraz napierdalajacą głową spowrotem schowałem się pod cieplutką kołdrę prawdopodobnie wypchaną pierzem z gołębia, albo innego pelikana. Nie wiem, nie znam się.
-A patrzyłeś na swój torsik, obojczyki i szyję? O udach nie wspomnę. Nieźle się wczoraj zabawiłeś z Billem-zaśmiała się Wendy.
-Co?!-krzyknąłem i automatycznie wyleciałem z łóżka podbiegając do lustra w łazience.
Szybko zdjąłem koszulkę, która kurwa nawet moja nie była, ponieważ ja nie posiadam koszulki w czarno żółte paski niczym u pszczółki Maji, którą wszyscy znają i nią pomiatają. Poza odciskami po tych skórzanych paskach na tors, które przypominają trochę szelki dla kota, albo innej świnki morskiej zresztą jak nie widzieliście zdjęcia z rozdziału pierwszego, albo nie wiecie co to BDSM to i tak mnie kurwa nie zrozumiecie, zobaczyłem pełno średnio wielkich plamek o kolorze sino czerwonym. No kurwa malinki jak nic. Byłem nimi wysypany niczym dwuletni smarkacz ospą. Od pasa, aż po szyję cały w malinkach, a o tych na udach już nawet nie wspomnę, bo wstyd. I nagle doznałem flashbacków z wczoraj. A wyglądało to mniej więcej tak:
*7 lipiec, godzina 01:00, klub na statku. Wspomnienie.*
Upity już prawie do nieprzytomności razem z Wendy zebrałem w sobie ciut sił, a może raczej skumulowałem całą, pozostałą mi energię życiową, by wyjść na scenę. Co zrobiliśmy? A więc, gdy ona kręciła swym tyłeczkiem jak szalona ja urządziłem sobie karaoke, które zresztą było tu dostępne, to nie tak, że poprostu stanąłem i zacząłem śpiewać, bo było, by to dziwne. Co sobie śpiewałem? RUDA TAŃCZY JAK SZALONA. Nie powiem, szło mi nieźle, ale gdy postacie ludzkie bawiące się na parkiecie zaczęły zmieniać mi się w oczach w parówki stwierdziłem iż pora dać szansę tym szesznastoletnim bachorom co są w kolejce do odśpiewania przynajmniej dwóch piosenek Cypisa. Z każdą sekundą mój stan trzeźwości umysłu się pogarszał. Siedząc już gdzieś w końcie na podłodze z miną, która wygląda jakbym śmiał się z własnego debilizmu patrzyłem na dalszy tok wydarzeń. Moja uwaga została zwrócona na: całujące się lezby, człowieka debila, a nie to tylko lustro było, stringi w kieliszku po winie przy barze, piętnastoletnie ćpuny, a finałowo na kosmite z rasy czysto Nordyckiej o blond włosach i złotych oczach, który kucał przede mną.
-Pszczółka-zaśmiałem się i złapałem i tak słabym uściskiem kawałek materiału jego koszulki w czarno żółte paski, która była lekko ukryta za materiałem, czarnej, skórzanej kurtki.
On również się zaśmiał i poczochrał mnie po włosach.
-Bzzz... lecisz teraz prosto do łóżka. Już ja tego dopilnuję-powiedział wcześniej wydając dźwiękonaśladowczy odgłos pszczoły.
W obecnym stanie nie za bardzo trafiały do mnie jakiekolwiek informacje, ale coś tam zrozumiałem.
W odpowiedzi wymamrotałem coś co nie miało kompletnie sensu, a brzmiało to mniejwięcej " zamknij zimno, bo mi okno ". Wytłumaczę się tym iż było mi zimno, a obok było okno.
-Jutro czeka cię poważny kac-zaśmiał się i zanim się obejrzałem niczym prawdziwy astronauta latałem sobie w powietrzu, a przynajmniej wydawało mi się, że nagle przestałem podlegać prawą grawitacji, jednak w rzeczywistości to Bill mnie wziął na ręce.
Nawet nie wiem kiedy, ale znalazłem się na mięciutkim łóżeczku lekko kołysany przez statek unoszący się na wodzie. Pszczółka siedziała obok mnie na łóżku, a gdy zamierzała wstać chwyciłem ją, a raczej go za rękę.
-Zrób mi psikusa-powiedziałem takim całkiem poważnym głosem.
-Psikusa?-powtórzył Bill zdziwiony i uniósł jedną brew.
-Tak-potwierdziłem.
Ten przez chwilę nic nie odpowiadał. Potem zawisnął nade mną i spojrzał w moje oczy. Ani ja, ani on nie wiedzieliśmy o co mi tak właściwie chodzi, ale jak powiedziałem to trudno, niech się dzieje wola Boża. Kurwa co ja zrobiłem.
-Niech ci będzie-odparł i z naturalną łatwością zdarł ze mnie bluzkę.
*koniec wspomnienia*
Wyszedłem z łazienki ubrany w tą bluzkę, która sprawiała iż wyglądałem jak pszczoła i darłem ryja:
-KURWA W NAJWAŻNIEJSZYM MOMENCIE FILM MI SIĘ URWAŁ. ZOSTAŁEM ZGWAŁCONY?! A MOŻE NIE.... KURWA!-lamentowałem nad swym losem, a biedna Wendy musiała tego wysłuchiwać.
-Ja nic nie mówię. Psikus to psikus-odparła ruda z uśmieszkiem na wytapetowanej mordzie.
-I ty Wendy przeciwko mnie-westchnąłem zrezygnowany.
I teraz się nie dowiem czy moje prawictwo ocalało. Trza czekać na na następny rozdział może się czegoś dowiem, a nie. W następnym rozdziale ten debil sprawi iż utkniemy na... o czym ja to mówiłem? A no tak... koniec rozdziału.
Moje Ludki...
Duży cringe? Bo o to chodzi xd
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro